Strona główna Blog Strona 14

Prezent na Walentynki – zachodnia moda czy fajny zwyczaj?

2

Na wspomnienie Walentynek zazwyczaj wpadamy w euforię lub zaczynamy je negować. Jak w takim razie ocenić święto zakochanych? Kupić swojemu wybrankowi prezent od serca, czy darować sobie ten amerykański zwyczaj?

Skąd wzięły się Walentynki?

Wbrew powszechnemu przekonaniu, Walentynki wcale nie są amerykańskim świętem. Owszem, to właśnie Amerykanie bardzo mocno rozdmuchali tę okoliczność, ale to nie oni są jej twórcami. Przyznają się do tego natomiast Brytyjczycy, wg których sławę Walentynkom przyniósł znany powieściopisarz – Walter Scott. Skąd w takim razie wzięły się Walentynki?

Podobno święto to ma związek z Luperkaliami, które obchodzone były w starożytnym Rzymie. Dzięki uczestnictwie w nich ludzie oczyszczani byli też od zmazy i skazy minionego roku, a bezdzietne kobiety miały być płodne. Później nadano temu świętu chrześcijańską historię i 14go lutego ustanowiono dniem św. Walentego.

Walentynki obchodzono w zachodniej i południowej Europie już w średniowieczu, potem przyszła kolej także na północną i wschodnią część. Do Polski przywędrowały z Bawarii i Tyrolu, ale serca Polaków podbiły dopiero w latach 90tych.

Św. Walenty? Tylko który?

No właśnie, niby wszyscy wiedzą, że św. Walenty istniał, ale czy wiesz, o którego chodzi? Okazuje się,że w Kościele katolickim jest aż… 8 Walentych! I nie, nie wystarczy wskazać tego, który obchodzi święto 14 lutego, bo… takich jest aż trzech! Podobno chodzi jednak o księdza rzymskiego, który udzielał tajnych ślubów zakochanym. Cesarz zabronił żołnierzom zaślubin, uważał bowiem, że będą mieli mniejszego ducha walki. Ostatecznie Walenty został zdekonspirowany i zabity.

Walentynki… na co to komu?!

Święto to ma wielu zwolenników, ale także osób patrzących na nie nieprzychylnym okiem. Jakie jest moje zdanie? Jeśli ktoś ma ochotę świętować miłość 14go lutego, to czemu by nie. Nie jestem ogromnym fanem, ale przyznam, że lekko udziela mi się klimat. Domu nie przestrajam serduszkami, nie wysyłam setek kartek i nie rozsypuję płatków róż na łóżku. Nie znaczy to jednak, że nie lubię tej nieco słodkiej atmosfery i małych, walentynkowych drobiazgów.

Kartka walentynkowa

Nie wiem, jak Tobie, ale mi od zawsze Walentynki kojarzą się z kartkami walentynkowymi. W szkole co roku wystawiana była skrzynka na miłosne wiadomości, do których wrzucało się kartki z wyznaniami. Do dzisiaj pamiętam to podekscytowanie, gdy posłaniec wyczytywał moje nazwisko! Wysyłało się również takie tradycyjne listy miłosne, o których teraz już chyba większość z nas zapomniała. A gdyby tak w tym roku wysłać taką walentynkową kartkę bliskiej osobie?

Prezent na Walentynki

Zazwyczaj kupuję mojemu mężowi jakiś drobiazg, taki od serca. Nie wybieram go miesiącami, nie planuje niczego szczególnego, ale lubię zobaczyć uśmiech na jego ustach. Bo wiesz, dla mnie to dzień jak każdy inny, ale fajnie jest od czasu do czasu poczuć mocniej magię miłości. To tak jak z imieninami – przecież nosimy imię przez cały rok, a świętujemy w jednym, wybranym dniu. Fajnie wyjść z mężem do kina, czy na kolację. Dostać kwiaty, czekoladki lub coś bardziej fikuśnego.

Czy Polacy kupują prezenty na Walentynki?

Wg badań Open Finanse z 2018, statystyczny Polak w 2019 wydał ok 270 zł z okazji Walentynek. Pieniądze poszły na bukiet róż, słodycze, kolację, kino i drobiazgi. Podobne badanie przeprowadził także TNF Kantar (na zlecenie Allegro), z którego wynika, że 83% Polaków kupuje przynajmniej symboliczny prezent.

Więcej o walentynkowych zakupach przez internet, znajdziecie tutaj: W WALENTYNKI ROSNĄ SERCA I ILOŚĆ TRANSAKCJI ONLINE


Czy wiesz, że: chwilkę przed Walentynkami sprzedaż rajstop spada o ok. 17%, na rzecz… pończoch- tu wzrost o 25%!!!

Pomysł na prezent walentynkowy

Pomysłów na prezent może być wiele – wszystko zależy od tego, na jakim etapie związku jesteście, co Was łączy, jak bardzo zżyci jesteście i oczywiście to, co lubi druga osoba. Jeśli szukacie prezentu na Walentynki, koniecznie zajrzyjcie do sekcji Ceneo, która dedykowana jest właśnie Dniu Zakochanych (wiele firm udziela wysokich rabatów na swoje produkty).

(W poście znajdują się linki afiliacyjne)

Walentynkowa strefa na Ceneo

Tu znajdziecie walentynkowe prezenty dla Niego

A tu prezenty z okazji Walentynek dla Niej

Oprócz miłych romantycznych prezentów, wiele z nas liczy na seksowną bieliznę i nieco bardziej… niegrzeczne podarki. Takie prezenty są baaardzo popularnym rozwiązaniem w tym dniu, to przecież święto zakochanych!

Więcej niegrzecznych, walentynkowych inspiracji znajdziesz tutaj

lub TUTAJ 🙂

A jeśli wciąż nie będziesz mogła zdecydować się na walentynkowy drobiazg dla faceta, zawsze możesz wybrać… bokserki! 🙂

.

Najpopularniejsze imiona w 2019 i jak to się stało, że moje córki mają nieoryginalne imiona

2

Na początku każdego roku, możemy poznać listę imion, która cieszyła się największą popularnością. Inaczej rodzice nazywali swoje maluchy 30 lat temu, inaczej robią to teraz. Chcę Ci przedstawić najpopularniejsze imiona w 2019 i opowiedzieć historię nieoryginalnych imion moich córek.

Popularne imiona w moim roczniku

Przyszłam na świat we wrześniu 1988 roku, gdy popularne były nieco inne imiona. W każdej klasie była: Ania, Kasia, Karolina, Monika i Magda. Tak, ja byłam właśnie jedną z tych Magd. Wśród chłopców królował: Łukasz, Maciek, Michał i Tomek. Tych imion było oczywiście o wiele więcej, ale na pewno jesteś w stanie wymienić w głowie taki typowy, znany Ci zestaw.

Były też imiona staromodne, które nosiły nasze babcie i dziadkowie, a które zdecydowanie rzadko spotykało się na szkolnych korytarzach. Niewielu z nas miało babcię Monikę, czy dziadka Krzyśka, częściej – Zosię, Marysię, Antoniego i Staśka. Zazwyczaj bywa tak, że koło się zamyka i coś, co kiedyś było uznawane za staromodne, dzisiaj cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Tak jest i teraz!

Zuzanna i Antoni – najpopularniejsze imiona 2019

Nie chcę trzymać Cię w niepewności, chociaż domyślam się, że wiesz jakie imiona królowały w 2019 roku. Na szczycie rankingu niewiele zmienia się bowiem od kilku lat. Czasami imię spada kilka oczek w dół lub w górę, ale nie wypada z zestawienia.

Najpopularniejsze imię dla dziewczynki

Jakie w takim razie imię najczęściej nadawano dziewczynkom w 2019 roku i jak się to ma do sytuacji w 2018?

ImięMiejsce w 2019Miejsce w 2018
Zuzanna 11
Julia22
Zofia34
Maja43
Hanna55
Lena66
Alicja77
Maria88
Oliwia910
Amelia109

Dane z: https://dane.gov.pl/article/1252,znamy-najpopularniejsze-imiona-2019-roku

Najpopularniejsze imię dla chłopca

Jak sytuacja ma się w przypadku najpopularniejszych imion dla chłopców w 2019?

ImięMiejsce w 2019Miejsce w 2018
Antoni 11
Jan23
Jakub32
Aleksander45
Szymon54
Franciszek66
Filip77
Mikołaj88
Wojciech99
Adam1011

Dane z: https://dane.gov.pl/article/1252,znamy-najpopularniejsze-imiona-2019-roku

Jeśli chcesz zobaczyć, jak sytuacja wygląda w podziale na województwa, wejdź na stronę ministerstwa: https://www.gov.pl/web/cyfryzacja/znamy-najpopularniejsze-imiona-2019-roku .

Imię popularne czy nietypowe?

Gdy na świat ma przyjść nowy członek naszej rodziny, zaczynamy zastanawiać się nad imieniem. Być może od razu pojawił się konkretny pomysł w głowie, a może zupełnie nie miałaś pojęcia, jak nazwać dziecko. Bez względu na to, czy podoba nam się imię popularne, czy zupełnie nietypowe, liczy się jedna kwestia – nie powinno być ośmieszające. Nie decydujmy się na dziwne i śmieszne zestawienia, nie utrudniajmy dzieciakom życia.

A skoro mowa o nietypowych imionach – jakie oryginalne imiona nadano w 2019? Dwa razy rodzice wybrali: Zoi, Emi i Eileen, dla dziewczynek i po dwa razy: Javier i Fabien, dla chłopców.

Wybrałam popularne imiona przez przypadek

Gdy ktoś pyta, jak nazywają się moje córki – zawsze odpowiadam, że najoryginalniej na świecie. Z ironią oczywiście. Starsza nazywa się Zosia, młodsza Julka. Oryginalnie, prawda?

Zosia – imię po mojej babci

Imię dla pierwszej córki wybrałam już w trakcie starań. Gdy tylko pojawiła się w moim brzuchu, została Zosią. Nie znałam jeszcze płci, ale wiedziałam, że to będzie moja mała Zosieńka. To imię po babci, które bardzo chciałam nadać pierwszej córce. Miałam lekki dylemat, czy zostać przy bardzo popularnym imieniu, czy może wybrać coś bardziej fantazyjnego. Ostatecznie postanowiłam nie zmieniać i nie robić niczego wbrew sobie, tylko po to by zrobić światu na przekór. I wiesz, nie żałuję mimo tego, że w jej grupie są obecnie 3 Zosie 😛

Julka – żeński odpowiednik Juliana

Przy drugiej ciąży, to mąż miał zdecydować o imieniu malucha. Marzyliśmy o drugiej córce, ale wg USG urodzić miał się chłopak. Wtedy pojawił się dylemat, bo nigdy nie zastanawialiśmy się nad imieniem dla syna! Tomek zdecydował, że będzie Julian, co i mi odpowiadało. W brzuchu rósł więc mały Julek, a sterta chłopięcych ubrań razem z nim. Jakież było nasze zdziwienie, gdy 3 miesiące przed porodem okazało się,że to jednak dziewczynka! I tak naturalnie z Juliana przeszliśmy do Julii. Znowu oryginalnie, prawda?

.

Nieperfekcyjnie perfekcyjna mama, czyli Wywiad z Facetką

1

Czy potrafisz przyznać przed sobą, że nie jesteś perfekcyjna? Że nie wszystko robisz idealnie i czasami potrzebujesz chwili dla siebie, bez dzieci i męża w tle? Chcę Ci dzisiaj przedstawić kobietę, która postawiła życie na jedną kartę, zaryzykowała i odniosła sukces. Jest niezwykle ciepła, pracowita i… normalna. Przedstawiam Ci Anię Dydzik – nieperfekcyjnie perfekcyjną mamę, kobietę biznesu i blogerkę.

Anna Dydzik – Nieperfekcyjna Mama

Anię poznałam w styczniu 2019, gdy każdego ranka nieprzytomna wsiadałam do pociągu i jechałam do wysokiego, szklanego wieżowca na Domaniewskiej, czyli centrum warszawskiego Mordoru. Współpracowałyśmy przy jednym z moich projektów – Ania była zaangażowaną w niego blogerką. Wiesz, co mnie od razu uderzyło? Jej normalność i ciepło. Głośny śmiech, wesołe oczy i bijące z nich szczęście.

Spodziewałam się nieco więcej gwiazdorzenia i może zadartego w górę nosa, bo przecież strona Nieperfekcyjnej Mamy ma kilka milionów odwiedzin rocznie, a na FB śledzi ją ponad 200 tys. ludzi. Blog pojawia się w wielu topowych rankingach, a jego autorka zapraszana jest do programów w znanych stacjach telewizyjnych. Spodziewałam się gwiazdy, a spotkałam niesamowitą kobietę.

Cześć, nazywam się Ania i jestem nieperfekcyjną mamą!

Ania o sobie pisze mniej więcej tak – kobieta z krwi i kości, ale nie Matka Polka, tylko świadoma swojej wartości mama. Osoba poza wszelkimi ramami oczekiwań otoczenia i łamiąca stereotypy nieperfekcyjna mama trzech dziewczynek.

Dla mnie jest nieperfekcyjnie perfekcyjną kobietą, która skoczyła na głęboką wodę, uwierzyła w siebie i odniosła sukces. To ona zainspirowała mnie do stworzenia  bloga i firmy. Była dla mnie zupełnie obcą osobą, która wsparła mnie w trudnym momencie i dała mi mnóstwo siły. Dlatego właśnie chcę Ci ją przedstawić, żebyś uwierzyła w to, co zawsze powtarzam, że niemożliwe jest możliwe!

Wywiad z Nieperfekcyjną Mamą

Zapraszam Cię do przeczytania wywiadu z Anią – kobietą, która zrobiła niemożliwe.

Zmiany nigdy nie są proste

Magda: Kim jesteś z zawodu i czy pracowałaś w zawodzie?

Ania: Skończyłam studium medyczne, kierunek: analityka medyczna. Pracowałam w laboratorium dwa lata. Potem zostałam mamą i nie wróciłam już do pracy na etacie.

M: Pewnego dnia pomyślałaś jednak, że może warto coś zmienić…?

A: Tak naprawdę, nie chciałam oddawać córki do żłobka. Wiem, że wiele mam nie ma innego wyjścia, ale ja postanowiłam spróbować z własną firmą. Sprzedawałam w internecie pościele dziecięce, rożki, kocyki… Nic ponad to, co przychodzi do głowy młodym mamom, gdy chcą robić coś swojego.

M: Co wtedy czułaś, w bezpośrednim momencie przed zmianą? Chodzi mi o emocje.

A: Nie bałam się. Czułam się dziwnie spokojna. Cieszyłam się, że będę z córką w domu.

M: Często dziewczyny nie potrafią podjąć tej ostatecznej decyzji, długo wahają się, często marzenia i plany odkładają na później. Czy masz radę, wskazówkę, coś co Tobie pomogło?

A: Strach jest naturalną rzeczą. Mnie stresuje każda zmiana w życiu. Lubię mieć wszystko zaplanowane i pewne, nie lubię ryzyka. Wtedy wydawało mi się, że muszę wybrać: dziecko albo kariera. Jak bardzo się myliłam dotarło do mnie dopiero później. Nigdy nikomu nie doradzam, by ryzykował. Ale sam strach nigdy nie powinien nas powstrzymywać.

M: Jak wyglądało Twoje życie po „zmianie”? Czy było lekko, co było najtrudniejsze?

A: Dostałam od życia w twarz. Najpierw firma rozwijała się całkiem fajnie, ale prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia o prowadzeniu biznesu. Myślałam, że wystawię produkty na sprzedaż i już – pójdą jak świeże bułeczki. Z czasem brakowało mi nawet na ZUS. Nie miałam pomysłu, planu ani pracy. Zamknięta w czterech ścianach z dzieckiem – wydawało mi się, że moje życie już zawsze będzie tak wyglądało. Zostanę kurą domową, mimo że szkołę medyczną skończyłam z wyróżnieniem. Byłam wściekła na siebie, na los, na dziecko, na bycie kobietą. Nie miałam celu. Wstawałam rano i robiłam wszystko automatycznie, jak robot. Kaszka, pielucha, spacer, obiad… Jednocześnie brakowało mi mojej pasji pisania. Zaczęłam prowadzić bloga, gdy Martyna poszła do przedszkola.

M: Opisujesz życie nieperfekcyjnej, ale ciepłej i kochającej mamy, jaka jest największa trudność w godzeniu życia blogerki i mamy?

A: Choć wielu osobom wydaje się, że złapałam Pana Boga za nogi, bo piszę w necie, zarabiam i jeszcze ”siedzę” w domu, to muszę przyznać, że nie jest to łatwy kawałek chleba. Przede wszystkim trzeba być dobrze zorganizowaną osobą albo nauczyć się wiele spraw odpuszczać. Kiedy idziesz do pracy na etacie, pracujesz “od do”. Masz określone godziny, obowiązki, wiesz co do ciebie należy. Kiedy wracasz po pracy, zajmujesz się domem. Jeśli pracujesz w domu ciężko jest nad tym zapanować. Masz do napisania dwa teksty dla klientów, ale zamiast to robić – robisz pranie albo stoisz przy garach. Dużo czasu zajęła mi nauka rozdzielania tych dwóch światów. Wydawało mi się, że skoro pracuję w domu to będę świetnie wszystko ogarniać. Tymczasem okazało się, że wciąż zajęta byłam domem.

M: Pewnie wiele osób myśli, że jeśli śledzi Cię na FB ponad 200 tys. ludzi, to Twoje życie jest wyszukane i magiczne. Gdy widzą Cię w telewizji zastanawiają się, jakie to wspaniałe uczucie. Czy właśnie tak wygląda Twoje życie?

A: Te osoby zapominają, że dojście do tego etapu zajęło mi jednak trochę czasu. Że kiedyś czytała mnie garstka ludzi, i że na wszystko co dziś mam, musiałam zapracować. Konsekwencją, uporem i zamiłowaniem do tego co robię. Ludzie często widzą sam efekt, nie widzą drogi. Uśmiecham się, gdy słyszę: co to za praca, każdy mógłby tak pracować. A jednocześnie, nikt z komentujących w ten sposób nawet nie spróbował. Dziwne co? Skoro to taki łatwy zarobek 🙂

Fajna babka spod Opola

M: Jesteś zwykłą, fajną babką, ale czy czasem masz chęć zaszaleć? Wiesz, zrobić coś takiego totalnie spontanicznego i niemieszczącego się w głowie? Jeśli miałabyś nieograniczone możliwości, to co by to było?

A: Wróciłabym do czasów liceum i zdawałabym na psychologię. Jara mnie to na maksa! Mam wrażenie, że z taką psychologiczną wiedzą, nie tylko hobbystyczną, mogłabym naprawdę zaszaleć na blogu 😀 Nie wykluczam, że jeszcze się na studia nie wybiorę… Innych szaleństw nie potrzebuję, z trójką dzieci i mężem oszołomem nie narzekam na brak wrażeń 🙂

M: Mam to szczęście, że znamy się prywatnie. Mnie zawsze zachwyca właśnie ta Twoja szczerość, normalność i… pracowitość! Gdzie znajdujesz motywację do tego, żeby przy trójce dzieci, domu, psie i owcach, które hodujecie, wciąż się rozwijać, pisać i tworzyć? Bo średnio co 2-3 dni pojawia się u Ciebie nowy wpis, ja nie daję rady z takim tempem!

A: Często pytają mnie o to blogerki młodsze stażem 🙂 W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że u mnie jest odwrotnie. Ja nie potrzebuję motywacji do pracy, nie muszę się napędzać. To właśnie pisanie i moi czytelnicy dają mi energię do tego, by zająć się domem i rodziną. Każdy dzień zaczynam od pracy, kończę, gdy dziewczynki wracają do domu ze szkoły i przedszkola. Jestem już wtedy naładowana pozytywną energią i mogę działać. Nie wyobrażam sobie pracy, której nie lubię. Dla mnie każdy poniedziałek jest fantastyczny. Jasne, mam czasem chwile bezsilności i złości, zwłaszcza gdy nagle fejs zeżre mi zasięg, ale to zawsze jest chwilowe.

M: Jak radzisz sobie z tym, że czasami musisz wyjechać i zostawić dziewczynki?

A: Kiedy promowałam pierwszą książkę wyjechałam do Warszawy na 5 dni. To była nasza pierwsza rozłąka. Przyznam, że lekko mnie ten wyjazd stresował. Młodsze córki miały wtedy 2,5 roku. Potem zdarzały się już tylko wyjazdy jedno- , dwu-, maksymalnie trzydniowe. Zauważyłam, że po każdym takim wyjeździe jestem… lepszą mamą. Bo wracam i mam zresetowaną głowę, brakuje mi już nawet tego marudzenia “mamooo”. I od nowa mogę cieszyć się macierzyństwem. Uważam, że to powinien być obowiązek każdej mamy, móc wyjechać na dwa dni w miesiącu, żeby zatęsknić.

Niemożliwe jest możliwe!

M: Na blogu zawsze staram się pokazywać, że niemożliwe jest możliwe – co Tobie na początku tej drogi wydawało się być właśnie takie totalnie niemożliwe, a co teraz właśnie się dzieje?

A: Kiedy zaczynałam, byłam wpatrzona w tych “wielkich” blogerów. Czytałam o tym ile zarabiają. Pamiętam, że za pierwszą współpracę dostałam 500 zł, kiedy oni brali dwadzieścia razy więcej. Statystyki bloga rosły, ja podnosiłam powoli stawkę. Kiedy po raz pierwszy klient zapłacił mi za wpis na blogu więcej niż zarabiałam przez miesiąc na etacie, czułam się nieswojo. Serio, miałam wyrzuty, że ludzie harują codziennie w pracy, a ja właśnie dostałam taką kasę. Nigdy przez myśl mi nie przyszło, że będę zarabiała na pisaniu. I że ta stawka jeszcze urośnie.

M: Co chciałabyś powiedzieć kobietom, które boją się realizować marzenia, pragnienia i nawet boją się o nich myśleć?

A: Że wszyscy się boją, nawet ci, którzy twierdzą i mówią inaczej. Jeśli się czegoś bardzo pragnie, to nie należy z tego rezygnować tylko ze względu na strach. Nie pozwólcie sobie wmówić, że coś się nie uda, kiedy same czujecie inaczej. Kiedy zaczynałam pisać blog, większość osób uśmiechała się pod nosem, inni kręcili głowami, reszta do dziś wciąż nie wie na czym to polega, ale do komentowania są pierwsi. Olać ich, robić swoje! Bo to oni w niedzielę wieczorem najbardziej narzekają na poniedziałki. A ludzie, którzy stawiają na siebie z niecierpliwością na ten poniedziałek czekają.

M: Masz swój przepis na sukces?

A: W każdej dziedzinie życia wyznaję jedną zasadę: nie patrzeć na innych. Nie kopiować, nie naśladować, nie podążać czyjąś drogą. Znaleźć swoją i pokazać innym, że jest atrakcyjna. Bardzo łatwo stać się jedną z wielu. O wiele ciężej pozostać sobą.

Bloga Ani znajdziesz tutaj: www.nieperfekcyjnamama.pl

.

Kobiety wstydzą się mówić o okresie, czyli 3 oznaki wstydu i 3 powody obaw

1

Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego kobiety wstydzą się mówić o miesiączce? Często omijają ten temat, nie rozmawiają o szczegółach i krępują się wymianą doświadczeń. Prawie każda kobieta ma lub miała okres, a mimo to temat jest niezwykle krępujący. Jakie są oznaki wstydu i dlaczego temat krępuje?

Boimy się o mówić o miesiączce

Temat powinien być naturalny, dla każdej z nas. Nie ma przecież nic wstydliwego w tym, że mamy okres. Każda kobieta wie, jak przebiega cały proces i co dzieje się z ciałem kobiety. A mimo to, wciąż w rozmowach unikamy słów, takich jak: okres, miesiączka, menstruacja, krew. Nie żyjemy w średniowieczu, nie potrzebujemy tematu tabu – kobieta podczas okresu jest nadal tą samą nowoczesną kobietą.

Ukrywanie podpasek i tamponów podczas okresu

Kobiety utykają podpaski i tampony po szafkach, aby przypadkiem nikt z domowników i ewentualnych gości, nie zobaczył tych wstydliwych środków higienicznych. To samo dzieje się w miejscach pracy – gdy idziemy do toalety, w zaciśniętych dłoniach chowamy małe, zgrabne koreczki, a w kieszeniach pod długim swetrem, ukrywamy foliowe zawiniątka.

No i jeszcze to typowe, szeptane po cichutku pytanie: masz pożyczyć tampona/podpaskę? No tu trzeba przyznać, że nawet gdy bardzo nie lubimy osoby pytającej, to w takiej chwili uaktywnia się solidarność jajników i jeśli mamy – to damy!

Plama krwi na spodniach = żenada roku

Podczas okresu, co chwilę sprawdzamy też to, czy przypadkiem nie mamy plamy na spodniach. Robimy to tak często, że pewnie ktoś, kto nas obserwuje ma niezły ubaw. I nie, żeby to było proste zadanie! Trudzimy się, kombinujemy, zamiast zapytać koleżanki: Hej, czy mam plamę na spodniach? Czuję, że przecieka mi podpaska, możesz dać mi znać, jak to zauważysz? Tak proste i trudne zarazem.

Nie rozmawiamy z facetami o miesiączce i… kobietami też!

Mogę zrozumieć, że krępuje nas rozmowa z facetem – ojcem, kolegą, wujkiem (z mężem już mnie dziwi), ale z inną kobietą? Ważymy słowa, boimy się mówić zbyt obrazowo i staramy się omijać temat. Nie raz rozmawiając z koleżankami czuję napięcie, czasami nawet zaczynają się tłumaczyć: przepraszam, że mówię tak wprost, ale… Ale co? Obie jesteśmy kobietami, więc właściwie dlaczego przepraszasz?

Jak facet reaguje na okres? Jeśli jest inteligentny i wie skąd się biorą dzieci, reakcja powinna być taka, jak na każdy inny temat. Nie zakładajmy z góry, że będzie to dla niego bardzo krępujące.

Dlaczego unikamy tematu miesiączki?

Dla mnie temat ten jest zupełnie normalny, nie krępuję się i mówię o okresie bez ściszania głosu. Na liście zakupów, którą przekazuję mężowi też często znajdują się podpaski i tampony – nie czuję zażenowania. Rozumiem jednak, że niektóre kobiety nie mogą przekroczyć tej bariery.

Tylko dlaczego temat ten jest tak trudny? Powodów może być wiele, ale trzy z nich wydają mi się być tymi najważniejszymi – brak rozmowy z mamą, trauma z dzieciństwa, problem medyczny.

Moja mama nie rozmawiała ze mną o okresie

Bardzo często okazuje się,że w domu rodzinnym nie rozmawiałaś otwarcie o okresie. Mama rzuciła kilka szybkich słów wytłumaczenia, a potem to już tylko dbała o to, żeby nie zabrakło podpasek. Oczywiście skrzętnie przechowywanych w ukrytej szafce! Jeśli od małego tworzy się wokół miesiączki temat tabu, naturalnym będzie to, że gdzieś w środku będziesz się go wstydzić. Gdy przez 18 lat prawie nie wspominasz o okresie i boisz się nawet wypowiedzieć to słowo (zwłaszcza przy tacie!), będzie Ci o wiele trudniej otwarcie rozmawiać o tym, gdy sama zostaniesz mamą córki.

O tym jak rozmawiać z córką o miesiączce przeczytasz tutaj: DZIEWCZYNKA DOJRZEWA, CZYLI ROZMOWA O PIERWSZEJ MIESIĄCZCE

Mam przykrą wpadkę na koncie

Czasami lęk przed rozmową o okresie, wywołany jest przykrym zdarzeniem z przeszłości. Może zdarzyć się tak, że będąc nastolatką, na Twoich spodniach pojawiła się czerwona plama, która stała się tematem niewybrednych żartów w szkole. A może dostałaś okresu podczas jednej z pierwszych randek? Nieważne, co wywołało opór przed otwartym mówieniem o miesiączce, pamiętaj, że wiele z nas przeżyło to samo. Jestem pewna, że kobiety rozumieją takie sytuacje, bo znają je z autopsji.

To przez problem z “tym”

Barierą w otwartej rozmowie o miesiączce, może być również problem natury medycznej. Jeśli zmagasz się ze wstydliwymi i dokuczliwymi objawami podczas okresu, powinnaś zgłosić się do specjalisty. Nie ma sensu nakręcać problemu, bo stan psychiczny wpływa nie tylko na poziom stresu i złe samopoczucie, ale na całe nasze ciało i jego prawidłowe funkcjonowanie. Generalnie – każdy problem natury intymnej, który Cię niepokoi, powinien być skonsultowany ze specjalistą.

Cykl miesiączkowy – krótka powtórka

Wiem, że na pewno wiesz, czym jest miesiączka i na czym polega cykl menstruacyjny. Załączę jednak kilka informacji dla przypomnienia:

  • cykl trwa zazwyczaj 28 dni, pierwszy dzień przypada na pierwszy dzień wystąpienia krwawienia;
  • podczas owulacji z jajników uwalniana jest dojrzała komórka jajowa;
  • pęcherzyk zamienia się w ciałko żółte;
  • jeśli nie nastąpi zapłodnienie ciało żółte jest wydalane, a błona śluzowa macicy ulega złuszczeniu;
  • krew podczas okresu to wydalona błona śluzowa macicy;
  • wyróżniamy 3 fazy cyklu menstruacyjnego: folikularną (pierwsze 14 dni), owulację (24h) i lutealną (ok. 14 dni).

Nie wstydź się, ja też jestem kobietą!

Serio, na większości zdrowych kobiet, temat okresu nie powinien zrobić wrażenia. W końcu każda z nas ma lub miała miesiączkę, więc znamy ten temat od podszewki! Nie musisz ściszać głosu i ukrywać tampona w zaciśniętej pięści. Bo wiesz, nic co kobiece nie jest nam obce!

.

Rodzeństwo bez rywalizacji: negatywne emocje

2

Każdy rodzic, który ma więcej niż jedno dziecko, staje codziennie przed wieloma dylematami. Teoretycznie powinien wszystko co ma, podzielić na dwa i więcej, by każde dziecko nie czuło się gorzej. Ale czy oby na pewno? Jak nauczyć dzieci zgody i co zrobić, by rodzeństwo nie czuło rywalizacji?

Dwójka dzieci = dwa charaktery i 2 razy więcej problemów

Wraz z większą ilością dzieci, wzrasta liczba problemów. Poczynając od tych zupełnie prozaicznych, jak podział pokoju, zabawek i zakupu nowych kurtek na zimę, do tych nieco większej wagi. Nie jest prosto podzielić czas, uwagę i obdarować maluchy taką samą liczbą uśmiechów. A każde dziecko jest inne i potrzebuje nieco innego klucza do jego serca i umysłu.

Zastanawiając się nad tym, jak wychowywać moje dziewczynki, trafiłam na ciekawą książkę. To właśnie na jej podstawie powstał ten wpis – “Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością“. To poradnik, który opracowały dwie autorki, Adele Faber i Elaine Mazalish, na podstawie doświadczeń amerykańskich i polskich rodziców. Nie jestem fanką poradników, ten jednak wyjaśnił mi kilka ważnych kwestii, którymi chcę się z Tobą podzielić.

Link do książki TANIAKSIAZKA.PL –>> Rodzeństwo bez rywalizacji

Link do ebooka –> Rodzeństwo bez rywalizacji

Jak zrozumieć negatywne uczucia

Ile razy słyszałaś przykre słowa z ust jednego dziecka, pod adresem drugiego? O co dokładnie chodzi? O słowa takie jak te:

  • “Jesteś głupi!”;
  • “Ale brzydko śpiewasz, ja robię to lepiej!”
  • “A mamusia woli mnie od Ciebie!”.

Takich przykładów możemy wymyślić dowolnie dużo, tylko jak na takie słowa reagować? Żeby lepiej odpowiedzieć sobie na to pytanie, użyjmy pewnej metafory.

Wyobraź sobie, że Twój mąż przychodzi do Ciebie i mówi: “Kochana, jesteś taka wspaniała! Uznałem, że w naszym domu zamieszka druga kobieta podobna do Ciebie, bo przecież Ty jesteś taka cudowna!”. Tak właśnie czuje się pierwsze dziecko, gdy na świecie pojawia się to drugie. Jak druga żona, która wprowadza się pod Wasz dach. Obie jesteście zapewniane, że mąż kocha każdą z Was tak samo. Wszyscy pytają Cię, jak Ci się ona podoba, a z czasem Twoje ubrania przekazywane są jej. Jeśli czegoś jej zabronisz, ona od razu biegnie z płaczem do Waszego męża.

Jak czujesz się, gdy o tym myślisz? Obie przecież jesteście tak samo kochane, dzielicie się wszystkim i zmuszone jesteście do życia razem. A gdy to Ty pobiegniesz z płaczem do męża, a on powie Ci: “No coś Ty! Przesadzasz, histeryzujesz! Daj spokój, ona przecież przyszła tu po Tobie!”. Co wtedy czujesz?

Nie lekceważ negatywnych uczuć, zrozum je

Nie powinnaś lekceważyć negatywnych uczuć Twojego dziecka, a postarać się je zrozumieć. Bagatelizowanie problemu robi mu ogromną krzywdę. Używaj argumentów i staraj się wyjaśnić sytuację. Potwierdź to, że rozumiesz co je trapi poprzez:

  • nazwanie uczuć – np. widzę, że jesteś zdenerwowany;
  • określanie pragnień – np. chciałbyś pewnie, żeby najpierw Cię zapytał?;
  • zachęcanie do innego wyrażenia uczuć – np. a może warto zrobić tabliczkę na drzwi, która pokaże Twoją własność?.

Zawsze powstrzymuj dzieciaki przed agresywnym zachowaniem, mówiąc że nie wolno tak robić. Nigdy nie podpowiadaj, żeby oddał drugiemu, a wytłumacz co powinien powiedzieć – np. wyjaśnij siostrze, że jest Ci przykro, że zabrała Twoje samochodziki.

Co robić, gdy dzieci się biją?

Tak, większość dzieciaków używa przemocy, by rozwiązać konflikt. Nie nazywa uczuć, nie prowadzi dyskusji, a używa siły. I wcale nie jest to prawdą, że każde rodzeństwo musi się bić i to zupełnie normalne.

Jak w takim razie reagować na bicie się? Na początku… nie reaguj. Jeśli sprzeczka jest niewielka, poczekaj, aż sami rozwiążą sprawę. W innym przypadku będą szukać mediatora nawet w najmniejszym nieporozumieniu. Czy Ty od razu idziesz do szefa, gdy Twoja koleżanka ma odmienne zdanie? A może starasz się rozwiązać konflikt samodzielnie? No właśnie, musisz nauczyć swoje dzieci radzenia sobie w takiej sytuacji.

Jeśli jednak bójka zaostrza się i nie widać końca konfliktu – włącz się do gry. Pokaż im, że widzisz konflikt. Nie ucinaj prostym “nie bijcie się!” i nie odchodź. Powiedz raczej coś w stylu: “wydaje się, że macie tu poważny problem”, a potem wysłuchaj stron i podsumuj: “ok, Ty chcesz jeszcze bawić się samochodem brata, ale on chce już zwrotu zabawki”. Podkreśl też, że to poważny problem, a nie “głupota” czy błahostka. O ile Tobie wydaje się to niczym wielkim, o tyle świat kilkulatka, który nie ma na utrzymaniu rodziny, właśnie się wali.

Kolejnym krokiem jest wytłumaczenie, że na pewno poradzą sobie z tym problemem i kolejna próba dania przestrzeni dzieciakom.

Jeśli sytuacja jest coraz bardziej gorąca

W momencie, gdy te metody zwiodły, a konflikt jest już na ostrzu noża, musisz interweniować ponownie. Najpierw upewnij się pytając, czy to prawdziwa bójka, czy tylko zabawa. Można się przecież przekomarzać i Ty też nie raz szczypiesz swojego męża, nie chcąc zrobić mu krzywdy. Powiedz również, że bójka na niby jest wtedy, gdy obie strony zgadzają się na uczestniczenie w niej. Prawdziwe bicie wyrządza krzywdę i nie powinno się tego robić, dzieciaki powinny zdawać sobie z tego sprawę.

Gdy robi się niebezpiecznie opisz to, co widzisz (np. widzę,że jesteście bardzo rozzłoszczeni i robicie sobie krzywdę), po czym rozdziel dzieciaki mówiąc im, że powinni chwilkę ochłonąć bez obecności tego drugiego. Daj im przestrzeń, nie stawaj kategorycznie po stronie jednego z nich.

Gdy dzieci kłócą się o swoje rzeczy

Każde z dzieci ma swoje własne przedmioty, ale też takie, które są wspólne. Jeśli śpią na łóżku piętrowym, to jest ono wspólne, ale kołdry i poduszki należą do każdego z osobna. Zabawki i ubrania też najczęściej są własnością jednego z rodzeństwa i o to nie nierzadko wybuchają kłótnie. Ty też masz swoje ulubione rzeczy, którymi dzielisz się niechętnie, prawda? Nie lubisz, gdy ktoś bierze je bez Twojego pytania i nie odkłada na miejsce.

W takich sporach możesz zareagować na dwa sposoby: stanąć po stronie jednego dziecka lub opisać sytuację, wyjaśnić ją niejako, ale pozostawić wybór dzieciom.

Decyzja za dziecko czy nie?

W przypadku konfliktu o własność jednego z dzieci, najprostszym rozwiązaniem może wydawać Ci się zdecydowanie za nie. Co przez to rozumiem? Określenie – no daj mu natychmiast tę zabawkę/ nie przesadzaj, pożycz tę bluzkę lub nie oddawaj zabawki, Ty wziąłeś pierwszy/nie pożyczaj bluzki, ona jest Twoja.

Co się wtedy dzieje? Zawsze jedno dziecko będzie czuło się przegrane, a drugie wygrane. To naturalne, właśnie jedno z nich wygrało konflikt, a drugie musi zrobić to, co mówi mama. Wyobrażasz sobie sprzeczkę z mężem i głos teściowej, która każe Ci już być cicho i pozwolić kupić mu konsolę do gier? No właśnie… Nie pomaga wyjaśnić problemu, a tylko zaognia sytuację.

Możesz też spokojnie wyjaśnić z dziećmi sytuację, pokazać argumenty obu stron, a zarazem inną perspektywę. A potem… pozostawić decyzję im. Zazwyczaj dzieciaki dochodzą do porozumienia.

Z moimi dziećmi się tak NIE DA!

Być może właśnie tak myślisz – że u Ciebie to nie za działa, że Twoje dzieci są wyjątkowo niegrzeczne i nic na nie nie działa. Zadam Ci tylko jedno pytanie – a próbowałaś? Nie zakładaj z góry, że to nie przyniesie efektu, pomyśl jak Ty czułabyś się na ich miejscu. Być może to nawet nie zadziała za pierwszym razem, ale może za dziesiątym już tak? Nie masz tyle cierpliwości? Kochana, to Twoje dzieci – znajdź jej trochę i postaraj się, by nie czuły się jak “druga żona” pod jednym dachem z tą pierwszą.

Przeczytaj także: RODZEŃSTWO BEZ RYWALIZACJI: PORÓWNYWANIE, RÓWNO ZNACZY MNIEJ I ROLE DZIECI

.

TOP 6 seriali o KOBIETACH, które MUSISZ obejrzeć

0

Jestem totalnie zakręcona na punkcie dobrych seriali, które połykam w całości! Niektóre oglądamy razem z mężem, inne są tylko moje. Chcę Ci opowiedzieć o moim TOP 6 seriali o kobietach na Netflixie i HBO. Jeśli lubisz oglądać seriale i nie możesz oderwać od nich nosa – ten wpis jest dla Ciebie!

Seriale z kobietami w tle

Seriale pokazują życie, problemy i radości kobiet. Tych młodych, nieco starszych, tych wspieranych i totalnie odrzuconych, o samotnych mamach, kobietach na emeryturze i tych, które dopiero wchodzą w dorosłe życie. I wiesz, zawsze gdy oglądam coś naprawdę dobrego, bardzo się wczuwam. Śmieję się i płaczę razem z bohaterkami! Może jestem wariatką, a może po prostu stają mi się, w jakiś przedziwny sposób, bardzo bliskie?

P.S. Kolejność przypadkowa!

Grace i Frankie (Netflix) – o tym jak emerytki podbijają świat

Historia zaczyna się zupełnie normalnie – dwa małżeństwa, które łączy wspólny biznes mężczyzn. Na pozór wszystko wygląda bardzo banalnie, aż do momentu, gdy wszystko wywraca się do góry nogami! Ich mężowie postanawiają się pobrać! W efekcie dwie starsze kobiety trafiają pod wspólny dach. Nie byłoby w tym nic niesamowitego, gdyby nie fakt, że różni je absolutnie wszystko. Piękna kobieta sukcesu Grace (Jane Fonda) nie potrafi znaleźć wspólnego języka z szaloną hipiską Frankie (Lily Tomlin).

Serial Grace i Frankie to opowieść o odmienności i problemach dojrzałych kobiet, który wzrusza i… rozśmiesza do łez! Muszę przyznać, że nie od razu skradł moje serce – potrzebowałam trochę czasu, by przedrzeć się przez pierwsze odcinki. Warto dać tej pozycji jednak lekki kredyt zaufania, by później nie móc bez niego żyć!

Grace i Franki to totalne przeciwieństwa, które muszą odnaleźć się w nowej, wspólnej rzeczywistości. Historia wzrusza do szpiku, wywołuje frustrację, skłania do przemyśleń i rozśmiesza do łez.

Trailer Grace i Frankie

Jeśli zastanawiasz się, czy to serial dla Ciebie – obejrzyj oficjalną zapowiedź, pomoże Ci podjąć decyzję.

Kochane kłopoty: rok z życia, czyli Gilmore Girls: A Year in the Life (Netflix) – powrót po latach do Stars Hollow

Być może znasz serial Kochane kłopoty, był kiedyś niezwykle popularny. Oglądałam go, gdy byłam nastolatką i żyłam losami Lorelai oraz jej szesnastoletniej córki Rory. Historia toczy się w małym miasteczku Stars Hollow, w którym mieszkają wspaniali, przyjaźni ludzie – idylla. Nic zazwyczaj nie jest tak piękne, jak się na pozór wydaje.

Lorelai bardzo szybko zostaje mamą, porzuca życie z bogatymi i konserwatywnymi rodzicami i samodzielnie opiekuje się swoją córką. Rory uczęszcza do prywatnej, prestiżowej szkoły, za którą płacą… jej dziadkowie, którzy ją uwielbiają! Jest przeciwieństwem swojej szalonej mamy, co nie chroni jej przed różnego rodzaju perypetiami.

Kochane kłopoty: rok z życia to produkcja Netflixa, która przenosi nas ponownie do małego miasteczka. Świat jednak nie stał w miejscu, a wirował jak szalony! Możemy zobaczyć, jak zmieni się aktorzy, którzy spotkali się na planie po 9 latach od finału starej serii. Serial składa się z 4 odcinków, z których każdy trwa około 1,5 h i przedstawia inną porę roku: Zimę, Wiosnę, Lato i Jesień.

Netflix jak zwykle zachwycił rozmachem! Piękne zdjęcia, kostiumy, elementy musicalowe i przede wszystkim – większość aktorów, których wierni fani doskonale pamiętają. Nie oznacza to jednak, że nie możesz obejrzeć nowej odsłony, jeśli nie widziałaś starej. Bardzo szybko zorientujesz się w losach mieszkańców. Ja nie byłabym sobą, gdybym nie obejrzała ponownie 7 sezonów (!!!), by móc płynnie przejść do Gilmore Girls: A Year in the Life.

Trailer Kochane kłopoty: rok z życia

Fajnie było zobaczyć je po raz kolejny – nieco starsze, nie wiem czy mądrzejsze, ale na pewno wyjątkowe!

The Crown (Netflix) – młoda królowa przejmuje panowanie

Serial ukazuje losy Królowej Elżbiety II od momentu objęcia przez nią tronu. The Crown to produkcja biograficzna, która z jednej strony skupia się na wystawnym, królewskim życiu, ale jednocześnie nie ukrywa mroku władzy i gniewu. To historia młodej kobiety, która przejmuje panowanie nad imperium, które chyli się ku upadkowi…

Królewskie życie na pozór wydaje się być bajką, o której marzy każda mała dziewczynka. Niestety, nic nigdy nie jest tak proste, jak może się wydawać. Serial jest historią pełną wątpliwości, sprzeczności i niezgody, a także wyzwań i ogromnej miłości, sukcesów i porażek. Netflix jak zwykle nie zawiódł, przybliżając losy Królowej Elżbiety, którą śledzą od wielu lat miliony oczu na całym świecie.

Każdy kolejny sezon pokazuje dalsze losy monarchii brytyjskiej, ukazując widzowi najdrobniejsze szczegóły i niuanse. Lata lecą, a królowa z młodej dziewczyny staje się dojrzałą kobietą, podobnie jak inni członkowie jej rodziny. Fabuła prezentowana jest z perspektyw kilku osób, co pozwala złapać dystans i skłania do przemyśleń.

W 3 sezonie The Crown na szczególną uwagę zasługuje postać siostry Elżbiety – księżniczki Małgorzaty. Kobieta uwielbia przyjęcia, skandale i splendor, ale gdzieś w środku jest małą, zagubioną dziewczynką. Tę niezwykłą postać wcieliła się Helena Bonham Carter, a to oznacza tylko jedno – musisz to zobaczyć!

Trailer The Crown

Młoda księżniczka obejmuje tron i już nic nie jest takie samo, jak wcześniej.

Ania, nie Anna (Netflix) – pamiętasz Zielone Wzgórza?

Serial Ania, nie Anna (Ann) przenosi nas w świat, dobrze znany nam z dzieciństwa. Pamiętasz książkę “Ania z Zielonego wzgórza”? Tak, to historia właśnie o niej! O małej, zagubionej sierotce, o wielkiej wyobraźni, która przypadkowo zjawia się w Avonlea. Serial nie jest dokładnym odwzorowaniem książki, znajdziesz w nim kilka innych wątków, które czynią historię jeszcze bardziej niezwykłą.

Maryla i Mateusz są dojrzałymi ludźmi, którzy są rodzeństwem. Postanawiają przysposobić chłopca z sierocińca, który będzie pomagał im w gospodarstwie. Zamiast niego w miasteczku zjawia się mały i rezolutny rudzielec, który jest dziewczyną i nazywa się Ania Shirley. Szybko okazuje się, że życie z nią nie będzie spokojne i poukładane, bo jej niesamowity temperament i niespotykana wyobraźnia, komplikują wszystko to, co tylko się da.

Losy Ani to nie prosta bajka dla dzieciaków, a obraz zatwardziałej społeczności, która otwiera się na inność. To historia silnej dziewczynki, która przebojem podbija świat i rozpycha się łokciami, by dopiąć swego. Kocha, nienawidzi, rozpacza i śmieje się, jak nikt inny! Jest często niedoceniana i traktowana z góry, a mimo to nie porzuca wiary w marzenia.

Trailer Ania, nie Anna

Zobacz opowieść o silnej i niesamowitej dziewczynce, która nie boi się marzyć!

Wielkie kłamstewka, czyli Big little lies (HBO) – piękna historia kobiecej przyjaźni

O tym serialu pisałam już na blogu i zdania nie zmieniam – jest zdecydowanie w mojej czołówce wszystkich seriali (zwłaszcza sezon 1). To przejmująca opowieść o kobiecej przyjaźni pełnej problemów, przemocy i miłości. Wszystkie kobiety łączy sekret, który chcą zatrzymać w ukryciu. Ta niesamowita ekranizacja książki Liane Moriarity, trzyma w niepewności do samego końca, nie pozwalając oderwać się od ekranu.

Wielkie kłamstewka wywołały we mnie wiele uczuć w jednym momencie – towarzyszyła mi niepewność, radość, smutek i oczekiwanie. Mimo tego, że akcja toczy się w bardzo spokojnym miasteczku, Monterey, życie bohaterek dalekie jest od perfekcji. To miejsce, które kryje mroczne tajemnice, chociaż na pozór wygląda bajkowo – zapierające dech w piersiach krajobrazy, piękne domy, bogaci ludzie i przepiękne kobiety. Całe życie kilku przyjaciółek staje się jednak nie do zniesienia, gdy w życie wkrada się kłamstwo.

Obsypany nagrodami serial trzyma w napięciu do samego końca i dopiero ostatni odcinek pozwala nam złożyć historię w całość. Mimo tego, że powoli zaczynasz układać sobie w głowie obraz, to jednak ostatni element układanki pojawia się dopiero na końcu. Muszę też wspomnieć o niesamowitej muzyce z czołówki, którą uwielbiam!

Więcej szczegółów o fabule i obsadzie, a także kilka ciekawostek, znajdziesz w tym artykule: WIELKIE KŁAMSTEWKA (BIG LITTLE LIES)- NIESAMOWITY SERIAL, KTÓRY MUSISZ ZOBACZYĆ!

Trailer Wielkie kłamstewka (Big little lies)

Historia kobiecej przyjaźni pełnej miłości, lojalności i… przemocy w tle!

Opowieść podręcznej, czyli The Handmaid’s Tale (HBO) – to mężczyźni tu rządzą!

Czy zastanawiałaś się kiedyś, jak mógłby wyglądać świat, gdyby kobiety nie miały prawa głosu? Tak właśnie jest w Republice Gilead, znajdującej się na terenie USA. Kobiety powoli pozbawiane były swoich praw, by w końcu stracić jakąkolwiek kontrolę.

Gdy zaczęłam oglądać Opowieść Podręcznej, miałam wrażenie, że to totalnie pomylony serial. Tak nierealny i abstrakcyjny, że… porzuciłam go na jakiś czas. Wydawało mi się, że pokazuje totalne brednie! Ograniczenia, zasady, dominacja dziwnej religii, mężczyźni z bronią i poniżane kobiety. Historia wciąż nie dawała mi jednak spokoju, musiałam obejrzeć kolejny odcinek…

Fabuła powoli zaczęła się wyjaśniać – bardzo niski przyrost naturalny w USA sprawia, że do głosy dochodzą konserwatywni fanatycy religijni, którzy chcą podnieść liczbę urodzeń. W tym celu tworzą instytucję “podręcznej”, czyli kobiety, której zadanie jest poczęcie i urodzenie dziecka.Komendanci przyjmują je wraz z żoną pod swój dach i raz w miesiącu przeprowadzają ceremonię zapłodnienia, na oczach żony.

Kobiety nie chcą być traktowane jak ludzie niższej kategorii, nie zgadzają się na przemoc i zaczynają walczyć z systemem. Serial pokazuje to nierówne starcie, wzbudzając przy tym przeogromne emocje. To bardzo mocny obraz, który przeszywa każdą kobietę na wskroś. Zdecydowanie polecam! Pod jego okiem…

O tym serialu też pisałam na moim blogu, artykuł znajdziesz tutaj: “OPOWIEŚĆ PODRĘCZNEJ”, CZYLI SERIAL, KTÓRY ZWALIŁ MNIE Z NÓG (I WCIĄŻ NIE MOGĘ WSTAĆ)

Trailer Opowieść podręcznej (The Handmaid’s Tale)

Opowieść, z której na początku chce mi się śmiać. Szybko jednak uśmiech zastępuje smutek i łzy…

.

Konkurs dla dzieci, czy dla mam?

0

Uważam, że idea konkursów dla dzieciaków jest fajna, ale… no właśnie zawsze jest jakieś “ale”. Fajna, jeśli dziecko chce wziąć udział w takim przedsięwzięciu i samodzielnie wykona pracę.

Konkurs plastyczny

Najpopularniejszymi konkursami dla maluchów, które często organizują przedszkola są te plastyczne. Jeśli mają ochotę wziąć w nim udział i stworzyć własnoręczne dzieło – fajnie! To okazja na rozwinięcie umiejętności, sprawdzenie się i pierwszy sukces. Oczywiście małe, nieporadne rączki nie zawsze wykonują dokładne i przemyślane dzieło, ale dla każdej mamy taka praca jest pewnie najpiękniejszą z możliwych. No właśnie, ale czy oby na pewno?

Konkurs dla dzieciaków, czy mam?

Przez kilka lat mam okazję obserwowania takich konkursów i dziecięcych prac. Często mam jednak wrażenie, że to nie maluch wykonał zadanie, a… jego mama. I tu pojawia się pytanie – dla kogo tworzone są te konkursy? Czy chodzi o zabawę i spełnienie dziecięcej chęci wzięcia w niej udziału, czy przygotowanie najpiękniejszej pracy przez jego mamę?

Nie, nie ma nic złego w tym, że pomożesz swojemu dziecku, o ile to nie będzie Twoja praca. Jeśli nie narzucisz mu swojej koncepcji, nie narysujesz pięknych, dokładnych linii i nie przykleisz idealnie wszystkich przygotowanych form. To świetna okazja na to, by razem stworzyć coś wyjątkowego, spędzić czas przy stole, ubrudzić ręce i zobaczyć uśmiech na jego ustach. Co jednak w sytuacji, gdy to Ty przejmujesz inicjatywę, a dziecko grzecznie siedzi obok i patrzy?

Jeśli przedszkole lub szkoła organizowałaby konkurs dla mam, pewnie na plakacie znalazła by się taka informacja. I to pewnie Ty mogłabyś wygrać główną nagrodę, a potem pękać z dumy. Tylko… zazwyczaj to konkurs dla maluchów.

Czy lubisz, gdy ktoś decyduje za Ciebie?

Wiesz, masz jakiś pomysł, chcesz go zrealizować, a tu przychodzi inna osoba i robi to zupełnie inaczej. Dodatkowo kilka razy wytyka Ci, że w sumie to Twój pomysł był średni, a Twoje wykonanie pewnie będzie dalekie od ideału. Co Ty na to? Lubisz, gdy ktoś decyduje za Ciebie i stwierdza, że zupełnie się do czegoś nie nadajesz, a on zrobi to lepiej?

Daj dziecku wolność działania

Pozwól na samodzielność, na dumę z siebie, na wolność działania. Doceń te koślawe kwiatki, przechylające się drzewa i nie narzekaj, że pies ma pięć łap. Pomóż zrealizować pomysł, a potem zachwyć się jego wykonaniem. Daj mu powód do dumy, doceń pracę i powiedz, że jest najpiękniejsza. Buduj w maluchu pewność siebie, pokaż, że jest ważny.

Wiem, że chcemy dla dzieci jak najlepiej, a przecież mamine ręce niejednokrotnie robią coś lepiej. Ale wtedy jest to Twój sukces, nie jego. Jeśli nawet wygra dzięki Twojemu zaangażowaniu, to nie będzie to jego nagroda, a Twoja! Może będziesz zadowolona i pochwalisz się koleżankom, ale czy wspomnisz, że całą robotę odwaliłaś Ty?

Życie to nie tylko sukcesy

No właśnie, życie nie jest usłane wyłącznie różami. Składa się z sukcesów, ale też porażek. Pewnie sama dobrze o tym wiesz. Nie zawsze wygrywamy. Pokaż dzieciakowi, że mimo tego, że nie zajął pierwszego miejsca, Ty jesteś dumna. Że czasami trzeba ponieść klęskę, może nawet upaść i potłuc sobie dupę, ale sztuką jest podnieść się, otrzepać i iść dalej. Pokaż dziecku, że życie ma dwie strony medalu, a jeśli coś się nie uda, to nie koniec świata.

.

Retinoidy – czym są oraz ich rola w farmacji i kosmetologii

0

Fascynacja witaminą A zatacza coraz szersze kręgi – wykorzystywana jest często w farmacji, a także przemyśle kosmetycznym. Retinoidy to jej pochodne, które można znaleźć na opakowaniach kosmetyków zapobiegających zmarszczkom i przebarwieniom. Pomocne są również w walce z trądzikiem i łuszczycą i innymi chorobami.

Retinoidy – co to jest?

Istnieje grupa związków, które wykazują aktywność charakterystyczną dla witaminy A – to właśnie retinoidy. Mogą przybierać formę naturalną lub syntetyczną. Retinoidy mają niezwykły wpływ na stan skóry i jej ogólną kondycję, dlatego znajdziemy je w preparatach przeznaczonych do walki z trądzikiem i łuszczycą. Zazwyczaj kojarzone są z kosmetykami mającymi wyhamować i spowolnić procesy starzenia się skóry, a także takimi, które pomogą pozbyć się przebarwień.

Ich rola w ludzkim organizmie jest jednak o wiele większa, ponieważ uczestniczą one np. w procesie prawidłowego widzenia, regulują rozrastanie się i różnicowani komórek, a także wspomagają układ immunologiczny. Retinoidy wykorzystywane są więc nie tylko w zabiegach mających poprawić stan naszej skóry, ale również jako profilaktyka i leczenie przewlekłych zapaleń przewodu pokarmowego, dróg oddechowych oraz zespołu suchego oka, a nawet terapiach nowotworowych.

Generacje retinoidów

Wśród retinoidów można wyróżnić kilka ich generacji. Pierwszą z nich są związki naturalne, do których zalicza się: retinol, aldehyd retinowy i kwas retinowy. Najbardziej znany jest retinol, czyli długołańcuchowy alkohol, który jest podstawową formą witaminy A. Gdy związek ten ulegnie utlenieniu powstaje aldehyd retinowy, najbardziej utlenioną jego pochodną jest kwas retinowy.

Więcej o działaniu retinolu przeczytasz tutaj:

SERUM Z RETINOLEM : CO TO JEST I JAK STOSOWAĆ – MOJA OPINIA

Drugą generacją są związki monoaromatyczne otrzymywane syntetycznie, które bardzo przypominają swoją budową te naturalne. Są nimi: acytretyna, etretynian i motretynid. Trzecia generacja to pochodne poliaromatyczne, które zdecydowanie różnią się od naturalnych retinoidów.

Jak działają retinoidy?

Retinoidy wykazują działanie dzięki wiązaniu się z receptorami w jądrze komórkowym. Trzeba wiedzieć, że receptory te nie są rozmieszczone równomiernie w naszym ciele, a obecne są tylko w niektórych tkankach i komórkach. Znajdziemy je w: naskórku, gruczołach łojowych, mieszkach włosowych i komórkach układu immunologicznego. Bardzo trudno rozpuszczają się w wodolubnych płynach ustrojowych, ponieważ mają skłonność do rozpuszczania się w tłuszczach. Do ich transportu i aktywności potrzebne są białka.

Działanie retinoidów i witaminy A na skórę

Dzięki temu, że retinoidy rozpuszczalne są w tłuszczach, świetnie wnikają w warstwę rogową naskórka, ale w niewielkim stopniu docierają do skóry właściwej i tkanki podskórnej. Zdecydowanie przyspieszają więc odnowę naskórka i regulują funkcje skóry.

Warto stosować kosmetyki z witaminą A, ale również zadbać o jej odpowiednią ilość w organizmie. Jeśli trafi do tkanek skóry właściwej sprawi, że zwiększy się wytwarzanie kolagenu oraz elastyny, których ilość zmniejsza się wraz z wiekiem. Dzięki temu skóra będzie bardziej jędrna, elastyczna, ale również nawilżona. Co więcej – retinoidy zabezpieczają kolagen, który zastaną w skórze i chronią go przed degradacją.

Zadaniem retinoidów jest również regulowanie pracy gruczołów łojowych, a także przyspieszanie gojenia się uszkodzeń powstałych w naskórku. Znalazły też zastosowanie w walce z problemami skórnymi, takimi jak: łuszczyca, trądzik, atopowe zapalenie skóry (AZS), owrzodzenia, przedrakowe stany skórne, a nawet jej nowotwory.

Retinol w pożywieniu

Możemy suplementować witaminę A, stosować preparaty i kosmetyki z jej pochodnymi, ale także dostarczać retinol wraz z pożywieniem. Ma on wtedy postać tzw. nieaktywnych prowitamin, czyli beta-karotenu i estrów retinylu.

Beta-karoten kumuluje się w skórze i pomaga wiązać wolne rodniki oraz zapobiega uszkodzeniom skóry wywołanym przez promieniowanie UVA. Znajdziemy go w:

  • warzywach: np. marchewka, szpinak, dynia, brokuły, sałata;
  • owocach: np. pomarańcze, melony;
  • żółtkach jajek.

Estry retinylu znajdziemy w:

  • mleku;
  • mięsie i podrobach;
  • rybach;
  • serach.

Fizjologiczna rola naturalnych retinoidów

Retinoidy naturalne są wsparciem organizmu i pełnią wiele istotnych funkcji. Warto wspomnieć o 11-cis-retinal, który to jest składnikiem białka znajdującego się w siatkówce oka i uczestniczącym w procesie prawidłowego widzenia. Inne funkcje naturalnych retinoidów to:

  • uczestniczenie w procesach odpornościowych;
  • różnicowanie się komórek;
  • utrzymywanie prawidłowego stanu naskórka (złuszczanie i wymiana zewnętrznych jego warstw);
  • reprodukcja – wpływanie na wytwarzanie komórek rozrodczych i prawidłowy rozwój płodu.

Zastosowanie retinoidów w farmacji

Retinoidy dzięki swoim właściwościom, mają szerokie zastosowanie zarówno w farmacji, jak i kosmetologii.

Trądzik pospolity a retinoidy

Problem trądziku pospolitego dotyka około 85% całej populacji nastolatków. Około 15-30% potrzebuje niestety wsparcia farmakologicznego. Tu właśnie z pomocą przychodzą retinoidy, które znacznie przyspieszają wymianę warstw naskórka i złuszczanie się martwych jego komórek. Hamują rogowacenie gruczołów łojowych i ograniczają ich produkcję, a także pomagają usuwać dojrzałe zaskórniki. W terapii takiej stosuje się retinoidy podawane miejscowo oraz ogólnoustrojowo.

Retinoidy a terapia łuszczycy

Czym jest łuszczyca? To chroniczna i niestety nawracająca choroba skóry, która ma podłoże immunologiczne oraz zapalne. Wg badań dotyka ona około 1-2% populacji Europy i Ameryki Północnej. Retinoidy wykorzystywane w terapii łuszczycy pomagają utrzymać prawidłowy stan skóry i poprawiają funkcjonowanie układu immunologicznego. Schemat ich zastosowania jest zbliżony do postępowania w przypadku trądziku pospolitego. Stosuje się je miejscowo i doustnie.

Terapia chorób nowotworowych a retinoidy

Jest jeszcze jedno zastosowanie retinoidów – terapia nowotworowa (np. ostra białaczka promielocytowa, mięsak Kaposiego, chłoniak skórny z komórek T). Wykorzystywane są dzięki zdolności regulacji podziałów komórkowych. Eksperymentalnie wprowadza się je w hamowaniu raka jajnika i sutka.

Retinoidy w kosmetykach – zastosowanie

Retinoidy wykazują specjalne właściwości, które szeroko wykorzystywane są w przemyśle kosmetologicznym (np. serum, maść, krem). Dlaczego właśnie w kosmetykach? Retinoidy zapobiegają starzeniu się skóry i pomagają pozbyć się przebarwień zarówno słonecznych, jak i hormonalnych. Są również wsparciem w leczeniu skóry, która została uszkodzona promieniami UV.

Najczęściej w kosmetykach wykorzystuje się retinol. Charakteryzuje go pełna aktywność witaminy A, a co za tym idzie świetnie wygładza i uelastycznia skórę, pomoże pozbyć się drobnych zmarszczek i zmniejszy przebarwienia.

Retinoidy przeciwwskazania i działania niepożądane

Mimo swych wielu właściwości, trzeba jednak wiedzieć, że retinoidy wykazują wiele działań niepożądanych. Są one bezwzględnie niewskazane u kobiet w ciąży, a także tych, które karmią. Jeśli pacjentka jest w wieku rozrodczym i poddawana jest terapii doustnej, powinna zadbać o skuteczną antykoncepcję, inaczej terapia może mieć poważne konsekwencje.

Działaniami niepożądanymi retinoidów podawanych doustnie są:

  • duży wpływ na błony śluzowe, skórę i wzrok: np. suchość i świąd skóry, zapalenie spojówek, wysychanie czerwieni wargowej, utrata włosów;
  • zaburzenia gospodarki lipidowej;
  • zmiany w układzie kostno-stawowym i mięśniach: bóle mięśniowe, osteoporoza, odwapnienie kości.

Miejscowe, zewnętrzne stosowanie retinoidów może prowadzić do zaostrzenia objawów i problemów, z którymi się borykamy. Zazwyczaj efekty niepożądane zauważalne są w obrębie aplikacji preparatu.

Działania niepożądane terapii miejscowej:

  • nadmierne złuszczanie;
  • suchość;
  • uczucie palenia i świąd;
  • rumień;
  • duże podrażnienie.

Wszystkie działania niepożądane zazwyczaj występują w związku z nieodpowiednim dawkowaniem. Ustępują, gdy zmniejszymy dawkę leku lub przestaniemy używać preparatu z retinoidami.

Alternatywa dla retinoidów – bakuchiol

Skóra wrażliwa może źle znosić silne działanie retinoidów. Będzie się nadmiernie złuszczać, przesuszać i swędzieć. Alternatywą jest ich roślinny odpowiednik – bakuchiol. Nie ma on działania fotouczulającego, można stosować go przez cały rok i używać bez względu na typ skóry.

Czytaj więcej: BAKUCHIOL – CZYM JEST ROŚLINNY ODPOWIEDNIK RETINOLU? >>

Źródła:

Retinoidy – rola w farmakoterapii w aspekcie komórkowego mechanizmu działania, Henryk Marona, Agnieszka Gunia, Elżbieta Pękala

Wpływ witaminy A na kondycję skóry, Halina Bojarowicz, Anna Płowiec

.

Próchnica – czym jest i jak jej zapobiegać

1

Ten problem dotyczy większości ludzi – próchnica jest zjawiskiem niezwykle powszechnym. Największy wpływ na nasze zęby ma nieodpowiednia higiena jamy ustnej i dieta bogata w cukry. Faktem jest też to, że zdecydowanie lepiej jej zapobiegać, niż leczyć. Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania w temacie próchnicy.

Co to jest próchnica?

Teoretycznie każdy wie, czym jest próchnica. To czarne plamy na naszych zębach, ubytki i wielki problem. Jak jednak definiują próchnicę specjaliści? To ograniczony proces patologiczny w obrębie jamy ustnej, za który odpowiedzialne są bakterie próchnicotwórcze. Najpierw następuje demineralizacja, a następnie rozpad tkanki zęba.

Nie każdego próchnica dotyka, różni się także to w jaki sposób psują nam się zęby. Można jednak wskazać 4 czynniki, które sprzyjają temu procesowi:

  • nieprawidłowe nawyki żywieniowe – dieta bogata w cukry;
  • obecność bakterii próchnicotwórczych, rozkładających węglowodany do kwasów;
  • indywidualna podatność szkliwa;
  • czas działania cukrów na powierzchnię zębów.

Jak powstaje próchnica?

Cukry, które dostarczamy naszemu organizmowi obniżają pH w płytce nazębnej i całej jamie ustnej, czego wynikiem jest metabolizm węglowodanów i powstawanie kwasów. Trzeba wspomnieć, że płytka nazębna jest kleistą substancją pokrywającą zęby. W momencie, gdy połączy się z cukrami, powstają wspomniane kwasy, które osłabiają, a nawet niszczą szkliwo. Jeśli stan ten utrzymuje się długo w jamie ustnej, a higiena jest przeprowadzana nieprawidłowo – zdecydowanie wzrasta ryzyko wystąpienia próchnicy.

Jak rozpoznać próchnicę?

Oczywiście każdy wie, jak wygląda zaawansowana próchnica. Pytanie brzmi, jak wykryć ją na tyle szybko, by móc zareagować na czas i uniknąć bolesnego leczenia. Pierwszą przesłanką, która powinna Cię zaniepokoić jest biaława plamka na powierzchni szkliwa. Gdy zaczyna robić się lekko chropowata, a następnie ciemnieje – to właśnie moment, w którym powinniśmy udać się do stomatologa.

Jeśli jednak to nie nastąpi, bakterie docierają do zębiny, zmiękczają ją i oprócz czarnej plamy, mamy też dodatkowe atrakcje, takie jak nadwrażliwość. Następnym etapem jest dotarcie próchnicy do miazgi zęba, a potem stan zapalny i ból. To zazwyczaj ten moment, w którym udajemy się do specjalisty na bolesne leczenie, którego można było uniknąć.

Czy można zarazić się próchnicą?

Zdecydowanie tak! Próchnicą możemy zarazić się podczas pocałunków, korzystania ze wspólnych szklanek i sztućców, a także dotykając tubką od pasty włosia szczoteczki. Najbardziej narażone na zarażenie są małe dzieci, które całowane są przez opiekunów, a także oblizywaną podczas karmienia łyżeczką czy smoczkiem.

Jakie są przyczyny powstawania próchnicy?

Pierwsza z nich to nieprawidłowa higiena jamy ustnej, o której już wspominałam. Każdy wie, że powinno się szczotkować zęby przynajmniej 3 razy dziennie, a także używać nici dentystycznej i płynu do płukania, ale niestety nie zawsze zasady te są wykorzystywane w praktyce. Czyścimy zęby, ale często zapominamy o przestrzeniach między zębami, w których lubą gnieździć się bakterie.

Jak w takim razie prawidłowo dbać o higienę jamy ustnej? Najlepiej myć zęby po każdym posiłku, a przynajmniej rano i wieczorem. Włosie szczoteczki powinno być dopasowane do indywidualnych potrzeb, ale nie może być za twarde, ponieważ uszkodzi szkliwo. Podczas każdego mycia, szczotkujemy powierzchnię zębów około 2-3 minut, wykonując ruchy okrężne i wymiatające. Warto wypłukać jamę ustną płynem, a przestrzenie między zębami wyczyścić nicią dentystyczną lub irygatorem. Nie zapominaj też o czyszczeniu języka!

Kolejną przyczyną jest nieprawidłowa dieta, czyli dostarczanie organizmowi dużej ilości cukrów, a niewielkiej ilości fosforu, wapnia i magnezu, a także witaminy D, A, E i C. Powinno się także wyeliminować popijanie posiłków słodką herbatą, sokami lub napojami gazowanymi. Jeśli mamy taką potrzebę, róbmy to wodą, która świetnie wypłucze drobnoustroje.

Niekorzystnie na stan jamy ustnej wpływa oczywiście dym papierosowy i zawarte w nim substancje. Często wpływ na nasze zęby mają także przyjmowane leki lub terapia antybiotykowa. Dużym problemem jest jednak wysuszenie jamy ustnej, a co za tym idzie – niewielka ilość śliny. To ona pomaga trawić pokarm i usuwać niebezpieczne związki.

Jak zapobiegać próchnicy?

Zapobieganie próchnicy, to eliminowanie przyczyn jej powstawania. Zaczynamy więc od prawidłowej higieny jamy ustanej – szczotkowanie zębów przynajmniej 2 razy dziennie przez 2-3 minuty, wymiatającymi i okrężnymi ruchami oraz stosowanie płynów i nici. Ograniczamy także cukry w diecie i dbamy o to, by jeść pokarmy bogate w fosfor, magnez, wapń oraz witaminy. Regularnie pojawiamy się w gabinecie stomatologicznym na przeglądach i leczymy próchnicę w pierwszym stadium, nie czekamy na stan zapalny i ból. Unikamy używek i pijemy dużo wody.

Czy istnieją domowe sposoby na próchnicę?

Jeśli boli Cię ząb, a na powierzchni szkliwa widzisz ciemne plamy, nie ma już odwrotu. Musisz udać się do dentysty. twoim domowym sposobem może być jedynie… samodzielne wyrwanie zęba, bo samodzielnie wyleczyć się go nie da. Domowym sposobem jest profilaktyka, czyli zapobieganie próchnicy, gdy jednak mimo to zawita do Twojej jamy ustnej, pomoże już tylko specjalista.


Przeczytaj także: JESTEM DOROSŁA I BOJĘ SIĘ DENTYSTY!


Źródła:

A. Gębska, UZYSKIWANIE WCZESNYCH POSTACI PRÓCHNICY SZKLIWA ZĘBÓW LUDZKICH METODAMI IN VITRO, Gdańska 2009

Próchnica: Historia, Mechanizmy Powstawania i Obrony oraz Niefluorkowe Metody Prewencji, Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydział Farmaceutyczny, 2018

http://www.medonet.pl/magazyny/zdrowe-zeby,prochnica—kto-jest-szczegolnie-narazony-,artykul,1721513.html

.

Jestem dorosła i boję się dentysty!

1

Tak, nazywam się Magda, mam prawie 32 lata i okropnie boję się dentysty! Mam dwie córki, wiem co to ból, a mimo to, totalnie paraliżuje mnie wizyta u stomatologa. Dla jednych śmieszne, dla innych doskonale znane. A Ty, w której grupie jesteś?

Kiepskie wspomnienia

Wydaje mi się, że mój największy problem to kiepskie wspomnienia. Nie wiem, jak w Twoim dzieciństwie wyglądał gabinet dentystyczny, ale gdy ja miałam kilka lat, bardziej przypominał miejsce tortur niż gabinet. Moje pierwsze wspomnienie, to niewielki pokoik, twarde krzesło i wyrwanie mleczaka. Od tak, na żywca. Starszy mężczyzna, słabe światło i ząb w umywalce. Nic przyjemnego.

Kolejne wspomnienie to wizyty u stomatologa w ramach szkoły. Cała klasa szła na przegląd, a potem już indywidualne wizyty. Zero znieczulenia, amalgamat mieszany w dziwnej maszynce i ten okropny dźwięk borowania. No i ten zapach!

Z czasem warunki się nieco poprawiały, ale w mojej głowie niewiele się zmieniało. Najlepszym znieczuleniem i sposobem na uruchomienie mnie na fotelu był… mój tata. Nie pytaj, co działo się w środku mnie! Strach, panika, nerwy, ból, a do tego mina mojego taty. Dziękuję, wychodzę!

Pacjent specjalnej troski

Tak o sobie mówię. Potrzebuję specjalnej opieki i miłej atmosfery, inaczej wychodzę z gabinetu. Boję się panicznie! Gdy tylko siadam na fotel lecą mi łzy, sztywnieję i jestem cała spocona. To zdecydowanie silniejsze ode mnie. Przez wiele lat chodziłam do różnych dentystów, ale u żadnego nie zagrzałam miejsca, nie doprowadziłam leczenia do końca. Stan zębów nie był zły, nic wielkiego się nie działo, więc jakoś tak udawało mi się ślizgać przez kilkanaście lat. Do momentu, gdy zaszłam w drugą ciążę i wszystkie zęby zaczęły się sypać…

Moja młodsza córka to jedyny powód na świecie, który był mnie w stanie zmotywować. Bałam się, że moją próchnicą zrobię jej krzywdę, gdy była w moim brzuchu. Okazuje się, że istnieje zależność między chorobami przyzębia i ryzykiem przedwczesnego porodu oraz niską wagę urodzeniową malucha.

[Na podstawie: Martyna Sienicka1, A–D, Anna Turska-Szybka2, A, E, F Świadomość kobiet ciężarnych na temat zapobiegania próchnicy wczesnego dzieciństwa, Dent. Med. Probl. 2015, 52, 1, 93–100]

Ruszyłam na poszukiwania odpowiedniego stomatologa, takich do zadań specjalnych! Udało się. Dr Sabinka w różowym kitlu w sówki, która borując mi zęby liczyła do 5 i robiła przerwę. Tylko dzięki Niej udało mi się wyleczyć wszystkie zęby (w II trymestrze i po urodzeniu), a potem zdecydować się na usunięcie kłopotliwej ósemki. Ale od tamtej pory minęły prawie 3 lata…

Prawie 3 lata bez dentysty?!

Tak, przyznaję się bez bicia i absolutnie nie jestem z siebie dumna. Wręcz przeciwnie! Pewnie gdybym tyle nie zwlekała, to zamiast kilku ubytków miałabym jeden. Zrozumie mnie tylko ten, kto zna to uczucie paniki na słowo: “dentysta”! Łączę się zatem myślami ze wszystkimi dentystycznymi panikarami takimi jak ja.

Ale odważyłam się i jestem po pierwszej wizycie (oczywiście u mojej ukochanej pani stomatolog). Na pierwszy ogień poszedł scaling i piaskowanie. Spociłam się jak polna mysz, ale przeżyłam! Okazało się, że nie jest tak źle jak myślałam, więc odetchnęłam z ulgą. Uratowała mnie prawidłowa higiena jamy ustnej, w innym przypadku pewnie rozglądałabym się za protezą. Co więcej – zapytałam o ilość potrzebnych wizyt i zapisałam się na wszystkie! Ha! Nieźle, prawda?

Przeczytaj także: NIEDROGI I DOBRY IRYGATOR DO ZĘBÓW? PANASONIC EW1313G

Jak zmotywować się do wizyty u dentysty

Jeśli boisz się dentysty tak jak ja i unikasz tematu dentysty jak ognia – musisz się zmotywować do działania! Jak? To zależy jakie argumenty Cię przekonują, a jest ich kilka, ja pozwolę się przytoczyć Ci te, które działają na mnie. Wytłumacz sobie po co to robisz, znajdź dobrego dentystę i po prostu idź! Pokonaj strach i bariery.

Nieleczone zęby wypadają

Zacznijmy od najczarniejszej wizji – nieleczone zęby wypadają. Psują się, powodują choroby wewnątrz jamy ustnej i po prostu wypadają. Może się okazać, że za kilka lat będziesz zmuszona do noszenia protezy lub wstawienia implantów (a to nie są tanie rzeczy!).

Przestaniesz się uśmiechać

Może nie z dnia na dzień, ale to będzie efektem. Będziesz wstydziła się wyglądu swoich zębów i ubytków, aż w końcu zupełnie przestaniesz się uśmiechać i śmiać. Panicznie będziesz bała się otwierać usta szeroko, żeby przypadkiem nikt nie zauważył.

Twoje dzieciaki też będą się bały

Ten argument jest jednym z moich najmocniejszych. Za nic w świecie nie chcę przekazać moim dziewczynom strachu, który jest we mnie. Nie chcę ich zmuszać do wizyt, straszyć próchnicą i opowiadać, jak bardzo boję się ja. Starszej powoli wypadają mleczaki – jedna dolna jedynka wypadła, druga nie ma zamiaru wyjść. Niestety za nią wychodzi już stały ząb, jeśli nie wyrwiemy go szybko, mogą być potem problemy. Nie mogę uspakajać córki, mówić, że nie musi bać się gabinetu, jeśli ja sama drżę jak galareta i unikam wizyt jak ognia.

Czy chciałabym, żeby miały kilka zębów do leczenia tak jak ja? Nie! Czy chcę, żeby ogarniał je strach? Nie! Czy chcę pokazać im, że stomatolog musi co jakiś czas zrobić przegląd i wyleczyć chore zęby – TAK! Chcę dać im przykład, przełamać się i cieszyć zdrowymi zębami.

Próchnica zębów u dzieci

Nie wiem czy wiesz, ale to bardzo poważny problem. Wg badań z 2016 roku, około 50% dzieci do 3 go roku życia dotkniętych jest próchnicą, średnio co drugie dziecko ma około 3 zepsute zęby. Może mieć na to wpływ nieprawidłowa higiena i ogólne przekonanie, że mleczaków z próchnicą nie trzeba leczyć, co jest błędem! Próchnica z nieleczonych mleczaków może przenieść się na zalążki zębów stałych, dzięki czemu już na starcie dzieciak będzie miał przechlapane.

[Na podstawie: Występowanie próchnicy zębów u dzieci w wieku 3, 6 i 12 lat, Medycyna Ogólna i Nauki o Zdrowiu, 2016, Tom 22, Nr 3, 190–193]

Próchnica dotyczy nie tylko zębów

Zazwyczaj problem próchnicy łączymy tylko z zębami i problemami w obrębie jamy ustnej. Temat jest jednak o wiele bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać. Zaczyna się od nieświeżego oddechu, problemów z dziąsłami i jamą ustną, a jeśli zaniedbamy próchnicę, a wraz z nią pojawią się choroby przyzębia. Wtedy bakterie z jamy ustnej przenoszą się do każdego zakątka organizmu. Brzmi strasznie? I dobrze, tak właśnie jest! Nie chcę straszyć Cię tymi wszystkimi chorobami, ale pomyśl, że bakterie te mogą znaleźć się w obrębie płuc, stawów, nerek, a nawet serca!

Organizm to system naczyń połączonych, nie jest nigdy tak, że jeden problem nie ciągnie za sobą kolejnego. Ogólne samopoczucie i dobry stan zdrowia, to także zdrowe zęby. Poniżej odnośnik do artykułu, w którym znajdziesz najczęściej zadawane pytania dotyczące próchnicy.

PRÓCHNICA – CZYM JEST I JAK JEJ ZAPOBIEGAĆ

Bądź silna i zadbaj o siebie!

Kobieto, wiem co czujesz! Serio, jak nikt na świecie znam temat panicznego strachu, gryzienia dentystów w palce i unikania tematu. Ale cholera, kiedyś trzeba o siebie zadbać! Nie można przecież w nieskończoność uciekać, prawda? Nie będzie przyjemnie, ale jeśli wybierzesz fajnego stomatologa (polecam tych, którzy leczą zęby dzieciaków), wizyta okaże się znośna. Będziesz mogła cieszyć się pięknym i zdrowym uśmiechem.

.