Strona główna Blog Strona 22

Czasami lubię robić nic, czyli niksen – holenderska wersja hygge

2

Tak po prostu robić nic. Siedzieć na kanapie, pić dobrą herbatę i nucić coś pod nosem. Nie myśląc o brudnych ubraniach wysypujących się z kosza na pranie i śladzie po kawie na blacie. O lodówce świecącej pustkami, zabawkach rozsypanych na dywanie i niewyniesionych śmieciach. Nie jest to proste, gdy na głowie masz dzieci, dom i pracę, ale czasami udaje mi się odciąć od rzeczywistości. A Ty? Umiesz robić nic? Czy ciągle gdzieś gonisz?

Pozwól sobie na niedoskonałość

To nie takie proste jakby się mogło wydawać, tak robić nic. Staram się znajdować codziennie przynajmniej kilkanaście minut tylko dla mnie, na nic nierobienie. I wiesz co? To naprawdę genialne uczucie! Bezkarne obijanie się bez wyrzutów sumienia. Czujesz się tak, jakby czas się zatrzymał i wokoło nie liczyło się nic, oprócz Ciebie. Miła odmiana, prawda?

Jak więc odpuścić? Musisz pozwolić sobie na niedoskonałość. Innymi słowy – wyluzować. Opowiem Ci historię, moją, sprzed około 6 lat. Byłam świeżo upieczoną mamą, wyczekiwanego przez prawie rok cudownego bobasa. Mój mąż wracał z pracy grubo po 18, a ja od samego rana siedziałam z malutką, ogarniając przy tym cały dom. Gdy zamykała oczy i zapadała w drzemkę, ja od razu biegłam ugotować obiad, umyć podłogę i poskładać pranie. Znasz to? Zero odpoczynku, ciągle w ruchu.

Po ponad pół roku takiego trybu, 24/7 na pełnych obrotach, zasypiałam na stojąco. Do tej pory nie wiem, dlaczego tak działałam. Dlaczego jednak nie dałam sobie więcej luzu.

Niksen, czyli holenderskie nicnierobienie

Nicnierobienie wcale nie jest proste, potwierdzają to nawet psychologowie. To wyzwanie, bo zbyt dużo czasu poświęcamy na czynności, które pochłaniają nas bez reszty. Wciąż planujemy, a każdą wolną chwilę poświęcamy na nadrabianie zaległości. Jeśli już pozwolimy sobie na moment zapomnienia, mamy wyrzuty sumienia, że trwonimy cenny czas.

Holenderskie niksen, to nie bezczynność, a poświęcanie czasu sobie i obserwacji otoczenia. Praktykujemy wtedy uważność, relaksujemy się i przez dłuższą chwilę celebrujemy spokój. Podczas nicnierobienia powinniśmy odciąć się od nadmiaru otaczających nas informacji bodźców, które atakują nas z każdej strony. To taka wariacja na temat hygge.

Niksen ma uczyć nas odpoczynku i dbałości o… siebie. Daje odpocząć umysłowi i pozwala oderwać się od obowiązków. Nie chodzi jednak o to, by przeglądać social media, oglądać seriale i śledzić newsy. W takiej chwili warto zrobić sobie dobrą herbatę, zamknąć oczy i odpocząć lub usiąść w kawiarni i obserwować ludzi, pozwalając myślom płynąć swobodnie.

Jak obijać się bez wyrzutów sumienia?

U mnie przyszło to wraz z drugim dzieckiem. Po pewnym czasie byłam tak zmęczona, że nie było innego wyjścia. Jedna dwa lata, druga dwa miesiące, obie potrzebowały mamy w tym samym momencie, było też dwa razy więcej prania. Generalnie wszystkiego było dwa razy więcej!

W pewnym momencie miałam już po prostu dość. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Starsza chodziła do żłobka na tak zwane “pół etatu”, a kiedy młodsza spała… ja spałam z nią. Odpuściłam, pozwoliłam sobie na brudne gary w zlewie i cudowne robienie nic. Mówią, że szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko i coś w tym jest!

Wyniki badania przeprowadzone na Uniwersytecie Centralnego Lancashire pokazują, że chwila bezczynności pomaga rozwiązać problemy, a także wzmaga kreatywne myślenie. Jeśli nie robimy przerwy od codziennych obowiązków i trosk, czujemy się znużeni i przemęczeni, co w efekcie ogranicza zdolności poznawcze.

Zatrzymaj się i delektuj chwilą

Bez względu, czy masz dzieci, czy nie, czy są małe, czy już totalnie dorosłe – daj sobie przestrzeń, delektuj się każdą chwilą spędzaną na nicnierobieniu. Nie zachęcam Cię do porzucenia wszelkich obowiązków i oddaniu się leżeniu na kanapie w dresie, przez cały dzień oglądając paradokumenty. Chodzi o takie krótkie momenty, chociaż cały weekend w SPA brzmi kusząco, prawda?

Po pierwsze znajduj chwile dla siebie, po drugie oddawaj się im bezgranicznie, po trzecie – rób to często 🙂 Wyłącz głowę, zrób sobie gorącej herbaty, usiądź wygodnie w fotelu i rób słodkie nic – niksen.

Spróbuj znaleźć hobby, pasję, która da Ci moment wytchnienia i zapomnienia. Wyłącz czasami internet w komórce i przestań sprawdzać lub wyłącz powiadomienia wyskakujące na telefonie.

P.S. Robienie nic jest prostsze, gdy lubisz siebie i potrafisz być sama ze sobą! 🙂

.

Zmiany – czy są potrzebne, jak zacząć i co dalej?

2

Wszyscy mówią, że zmiany na lepsze są fajne. Owszem, ale co, gdy nie wszystko idzie tak, jak powinno? Co jeśli do zmian dojrzewasz długo, potem skaczesz na głęboką wodę i toniesz? Na pewno wiele razy zmieniałaś coś w życiu – pracę, mieszkanie, stan liczebności rodziny. Myślę, że nie raz nie wszystko wyszło dokładnie tak, jakbyś tego chciała. To normalne, życie to nie bajka, na pewno znasz takie powiedzenie. U mnie układało się to różnie, nie zawsze świat wyglądał różowo. Ale wiesz, co jest najważniejsze? To, żeby próbować nowych rzeczy, wyciągać wnioski i nie porzucać swojego planu, gdy po drodze zdarzają się gorsze chwile.

Czy potrzebne są mi zmiany?

Być może jesteś szczęśliwa, Twoje życie jest dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłaś. Jeśli tak – bardzo się z tego cieszę i gratuluję Ci, że udało Ci się odnaleźć siebie w tym zagonionym i często wrogim świecie. Jeśli jednak nie wszystko układa się tak, jakbyś chciała, potrzebujesz zmian. Czasami jednak, niewielki ruch może wpłynąć na wszystko. To, jak czujesz się w rodzinie, społeczeństwie, pracy ma przełożenie na całe Twoje życie. Nie zawsze potrzebna jest rewolucja.

Jak podjąć decyzję o zmianach i jak zacząć ?

Podjęcie decyzji o zmianach nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. Nie chodzi mi o rozważanie, zbieranie się do czegoś i zaczynanie „od poniedziałku”. Na podjęcie decyzji składa się analiza, przemyślenie działania i pierwszy krok.

Jeśli masz problem z wagą, to powiedzenie sobie: „zacznę od poniedziałku” nie jest decyzją. Zazwyczaj przychodzi ten dzień, a Ty przekładasz to na za tydzień. Skoro denerwują Cię Twoje dodatkowe kilogramy, nie wystarczy o nich pomyśleć – nie znikną magicznie. Serio. Nie pomoże też restrykcyjna dieta, którą porzucisz po dwóch tygodniach. Zacznij od szczegółów, małych kroków – picia większej ilości wody, wprowadzenia większej ilości warzyw i spaceru kilka razy w tygodniu. Nie musisz od razu biegać maratonów!

Denerwuje Cię Twoja praca, źle się w niej czujesz? Może jesteś niedoceniana, zarabiasz za mało? Masz większe kompetencje, niż inni pracownicy na tym stanowisku, a może chciałabyś zmienić swój profil zawodowy? Jeśli odpowiedz na chociaż jedno pytanie brzmi „tak”, to czas na zmianę. Niekoniecznie pracodawcy, może warto porozmawiać z szefem i pomyśleć nad modyfikacją zawodowej ścieżki. Najprościej zmienić pracę, ale nie zawsze jest ku temu możliwość – branża, w której pracujesz jest wąska, mieszkasz w małej miejscowości, sytuacja rodzinna uniemożliwia Ci podjęcie innej pracy. Wtedy warto wpłynąć na te aspekty, które są elastyczne – inne godziny pracy, podwyżka, zmiana zespołu, czy dodatkowe benefity, np. szkolenia.

Rozmowa w pracy nie pomogła? Niewiele możesz zmienić? Nowa praca nie wchodzi w grę? Znajdź sobie pasję, coś co lubisz robić, co sprawia Ci przyjemność. Oderwiesz się chociaż na moment od codziennej rutyny, będziesz mogła poświęcić się czemuś, co będzie tylko Twoje. Ja piszę tego bloga, to moje miejsce, gdzie mogę realizować siebie.

Nie dogadujesz się ze swoim facetem? Denerwujecie się na siebie, kłócicie, uważasz że masz więcej obowiązków? Ciężko jest się przemóc i bez nerwów omówić temat, powiedzieć mu o swoich obawach, emocjach. Dużo prościej jest trzasnąć drzwiami i wyjść lub wykrzyczeć mu w twarz niemiłe słowa. Niestety mam dla Ciebie złą informację – musisz to zrobić. Musisz z nim porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Faceci inaczej postrzegają wiele kwestii, czasami nieświadomie traktując kobiety nie tak, jakby chciały. Jeśli mimo wszystko nie chcesz porozmawiać, zróbcie szybkie ćwiczenie – wypiszcie na osobnych kartkach to, co Was denerwuje w drugiej osobie, a potem to, co w sobie lubicie i wymieńcie się kartkami. Może tak będzie prościej? Nie można jednak unikać konfrontacji.

Więcej o relacjach w związkach znajdziesz tutaj.

Zmiany i co dalej?

Konsekwencja. Zmiany zazwyczaj nie są proste, ale jeśli przyjęłaś plan i podjęłaś decyzję, musisz być konsekwentna. Nie wszystko będzie szło od razu gładko, pojawią się na drodze przeszkody. Nie wszystko będzie wyglądało tak, jak to sobie założyłaś. To trudna sytuacja. Jeśli zwątpisz, poddasz się i zrezygnujesz, nie osiągniesz zamierzonego celu. Myśl pozytywnie, przywołaj to, co miałaś w głowie, gdy podejmowałaś decyzje i zaczęłaś realizować plan. Potrzeba czasu, żeby wszystko się zmieniło i żebyś Ty do tych zmian przywykła. Żebyś czuła się szczęśliwa.

.

Nie bądź tą matką, która wytyka palcem inne dzieci

0

Proszę, nie bądź taką matką. Nie oceniaj, nie śmiej się i nie wytykaj wad dziecka innej matki. Jesteś dorosła, rozumiesz więcej, Twoje dzieci uczą się od Ciebie. Dla nich kolor skóry, czy dziwny tik nie mają znaczenia, to Ty możesz pokazać im, że to coś innego, może złego. One inaczej patrzą na świat, nie niszcz tego. Nie rób też przykrości innej matce z powodu odmienności jej dziecka. Nie chcesz przecież, żeby ktoś skrzywdził Twoje, prawda?

Dla każdej normalnej matki jej dziecko jest najlepsze. Najpiękniejsze, najzdolniejsze i totalnie wyjątkowe. Nie liczy się to, że może ma krzywe zęby, włosy nieco za cienkie, czy sepleni. Jest jej i kocha je najmocniej na świecie. A jeśli serio coś jest nie tak, to stara się pomóc dziecku. Na pewno nie czeka, aż przyjdziesz i wytkniesz to palcem.

Kiedyś moja starsza wróciła z przedszkola i powiedziała,że śmiała się z dziećmi z dziewczynki, która ma “czarne zęby”. Nie przyłączyłam się do niej, nie rzuciłam czegoś w stylu ” jadła za dużo cukierków i teraz tak ma, Ty tego nie rób”. Powiedziałam spokojnie, że czasami tak bywa. Czasami ma na to wpływ cukier, czasami choroba, ale absolutnie nie jest to powód do śmiechu. Zęby kiedyś wypadną, pojawią się nowe, a dziewczynce było bardzo przykro,że tak się zachowali. Moja córka posmutniała i sama z siebie postanowiła przeprosić. Potem się nawet zaprzyjaźniły.

To Ty uczysz swoje dziecko rożnych zachowań. Nie inne dzieci, nauczyciele, czy ludzie pod blokiem. Serio! Masz wpływ na to, jak ono widzi świat. Czy czułabyś się dobrze, gdyby inna matka wytknęła Ci to, jakie jest Twoje dziecko? Ja to poczułam. Wspomniałam Ci ostatnio we wpisie o inwestowaniu w swoje dzieci, że moja młodsza córka jest dosyć nieśmiała. Początki zawsze są u niej trudne, boi się, chowa, nic nie mówi. Kiedyś moja przyjaciółka została z nią na cały dzień, nie odezwała się ani słowem. Rozmawiała z jej synem, ale z nią nie. Jak się rozkręci, to nie możesz jej zatrzymać, ale jeśli ma barierę, to niewiele można zrobić. Żadne “nie wstydź się” nie pomoże.

No i ta moja najcudowniejsza córeczka nie śpiewała na przedstawieniach. W domu umiała wszystko, ale zamierała na występie. Stała, patrzyła się w przestrzeń i nie umiała wydusić z siebie słowa. Usłyszeć od innej matki, że to dziecko jest jakieś inne, bo nie śpiewa albo, że ona jak zwykle nie śpiewa, standard – bezcenne. Mała jest też najmłodsza z całej grupy, niektóre dzieci są od niej starsze o ponad rok. Dla niej samo stanie na scenie było już dużym wyzwaniem. Byłam dumna, że stoi, nie przybiega i nie płacze, że daje z siebie wszystko. Chociaż wiedziałam, że przyjdzie na nią czas, to jednak dziwnie czułam się przed każdym występem. I w końcu zaczęła śpiewać, brać aktywny udział. Mam nadzieję, że inne matki odetchnęły z ulgą, że jednak jest normalna.

Taka mała rzecz, jakieś tam niewystępowanie na przedszkolnym przedstawieniu, a ja dokładnie pamiętam jak się czułam słysząc te komentarze. Mogę wyobrazić sobie to, co czują matki niepełnosprawnych, chorych dzieci. Jakie uwagi muszą znosić i jak boli je serce. Dlatego proszę Cię, nie bądź taką matką. Nie wytykaj palcem, nie komentuj. Czasami pomóż innej matce, uśmiechnij się do niej życzliwie i nie oceniaj jej dziecka.

.

Czy potrafisz być sama ze sobą?

1

No właśnie, czy to potrafisz? Bez względu na to,czy masz partnera, rodzinę, czy otacza Cię wielu ludzi, czy tylko kilku. Czy chociaż raz poszłaś do kawiarni wypić kawę sama ze sobą? Czy czytałaś książkę siedząc sama w parku? Czy byłaś w kinie bez towarzystwa? Czy lubisz siebie? Wiele pytań i dwie możliwe odpowiedzi – tak lub nie.

Przez wiele lat nie potrafiłam być sama. Pod każdym względem. Zawsze miałam chłopaka, dziwnie czułam się bez kogoś u boku. Gdy rozstawałam się z jednym, chwilę potem szukałam drugiego. Chyba po prostu bałam się być sama. Może czułam się gorsza, wybrakowana, nie wiem. Tak po prostu było. Zawsze otaczałam się też znajomymi, ludźmi z którymi mogłam porozmawiać, wyjść na imprezę i po prostu dobrze się bawić. Samotnicy kojarzyli mi się z ludźmi smutnymi i zagubionymi. Ale czy naprawdę tak jest?

Czy to, że akurat jesteś sama, nie masz partnera, wyjechałaś do innego miasta lub na koniec świata jest czymś dramatycznie przejmującym? Teraz wiem, że nie. Żeby czuć się dobrze w świecie, w towarzystwie, związku, pracy, trzeba lubić siebie i umieć czasami spędzić dzień lub wieczór tylko ze sobą. Tak po prostu, zrobić coś, co się lubi lub poleżeć w łóżku i nie robić zupełnie nic. Być sama ze sobą.

Wydawało mi się,że panuję nad swoim życiem, gdy byłam na studiach. Dostałam się na wymarzony kierunek na wymarzonej uczelni. Miałam mnóstwo świetnych znajomych i faceta, który był moją miłością z dzieciństwa. Fajne współlokatorki, plany, nigdy nie byłam sama. Na ostatnim roku licencjatu nagle wszystko zaczęło się walić. Totalnie wszystko. Nie wiedziałam co mam dalej robić. Postanowiłam zaryzykować i zacząć wszystko od nowa. Zmieniłam miasto, uczelnię, kierunek na studiach magisterskich. Mój związek się rozpadł, przyjaciele zostali kilkaset kilometrów ode mnie. Wynajęłam pokój ze znajomą z rodzinnego miasta, zaczęłam nowe studia, znalazłam pracę i postanowiłam być niezależna. Czułam, że wszystko zależy tylko ode mnie, zaakceptowałam i polubiłam siebie. Wtedy wszystko zaczęło się na nowo układać, dzięki tej trudnej decyzji jestem tu, gdzie jestem.

Potem po drodze znowu gdzieś się zgubiłam. W tym całym macierzyństwie, prowadzeniu domu i w korporacji. Przestałam myśleć o sobie, żyłam zadaniami. W każdej minucie dnia towarzyszyło mi przeświadczenie, że coś muszę, że nie mogę zawieść dzieci, męża, szefowej. W pewnym momencie powiedziałam: STOP. Wyskoczyłam z pociągu. Wsłuchałam się w siebie i odnalazłam równowagę. Po raz kolejny bardzo dużo się zmieniło.

Zdarza Ci się wyłączyć telewizor, odłożyć telefon i tak po prostu popatrzeć w sufit? Pójść do wspomnianej kawiarni lub kina bez towarzystwa? Wsłuchać się w siebie? Musisz odkryć to, co lubisz, jaka jesteś. Docenić zalety i zaakceptować pewne wady lub się na nie cholernie wkurzyć i zacząć zmieniać swoje życie. Ono należy tylko do Ciebie, to jak będziesz czuła się w świecie, zależy od tego, jak postrzegasz siebie. Uwierz w siebie!

.

Na to nie żal mi pieniędzy i czasu. Oddam każdą złotówkę i minutę!

0

Z pieniędzmi jest różnie – raz je masz, a raz nie. Czasami jest świetny okres, stać Cię na fajne kosmetyki i kiecki, a czasami zastanawiasz się czy starczy Ci na kredyt. Życie. Jest jednak jedna kwestia, na którą nigdy nie żałuję i oddam każdą złotówkę. Mowa o moich dzieciach. I nie chodzi mi o stos zabawek i ubrań, inwestuję w ich edukację, pasje i rozwój. Zawsze znajdę też chwilę, żeby gdzieś je zawieźć, pokazać coś nowego lub poleżeć z nimi na dywanie. A Ty?

Przedszkole prywatne czy państwowe? Co z językiem?

Moim zdaniem nie ma zasady, najważniejsze by wybrać najlepszą opcję z możliwych. Fajnie jest posłać dziecko do super wypasionego przedszkola prywatnego, ale nie zawsze takie przedszkole jest w pobliżu, nie zawsze są też możliwości finansowe. Musisz jednak wybrać mądrze i najlepiej dla swojego dziecka. Nie żałuj stówki, jeśli dzieciak może chodzić do lepszego przedszkola, które go rozwinie. Dopłać za dodatkowe zajęcia, może nie wszystkie możliwe, ale wybierz te, które dziecko polubi -to procentuje.

Mam dwie córki i trzy przedszkola za sobą. Pierwsze było prywatne – dramat i porażka w jednym. Zaczęło się fajnie, ale wraz ze zmianą dyrektorki przyszły oszczędności, oszukiwanie i smutek dziecka. Drugie było takie trochę prywatne, trochę państwowe. Było o wiele taniej, czyściej i mądrzej, ale nie było grupy dla młodszej. Poszła więc do innego przedszkola, prywatnego i z fajną renomą. To był strzał w dziesiątkę! Teraz obie są w jednym miejscu, gdzie dziecko jest najważniejsze. Mają projekty badawcze, wycieczki, fajne i ogarnięte nauczycielki, no i angielski 5 razy w tygodniu.

Dodatkowe zajęcia kosztowałyby mnie tyle, co różnica między starym, a nowym przedszkolem. Mała po 2 latach ma taki akcent, o którym ja mogę tylko pomarzyć! Pięć razy w tygodniu kontakt z językiem, w tym zajęcia z native speaker’em, sprawiły,że dziewczyny nie boją się angielskiego, one się nim bawią. Jeśli nie masz takiej opcji, to zapisz na dodatkowe zajęcia, jeśli Cię na to nie stać, to kup książeczki do zabawy językiem i puść piosenki po angielsku w tle zabawy. Chodzi o kontakt, nie spodziewam się,że trzylatek nagle zacznie recytować Szekspira.

Zajęcia dodatkowe – co poza angielskim?

Zajęcia dodatkowe są fajne, dodatkowo płatne, ale fajne. Wiesz dlaczego? Bo rozwijają Twoje dziecko! Nie musi to być od razu zaawansowana matematyka dla czterolatka, ale może zumba lub sport? Niestety nie ma nic za darmo. Jeśli zajęcia z piłki nożnej nic nie kosztują, to musisz kupić strój, buty i zainwestować swój czas, żeby zaprowadzić dziecko na zajęcia. Ale nie żałuj, zainwestuj w pasje. Pierwsze lata są niezwykle ważne, rozwijają światopogląd, pokazują nowe możliwości i horyzonty. Nie oczekuj od dwunastolatka, że nagle się czymś zainteresuje, skoro wcześniej siedział całymi dniami z tabletem.

Ja nie zmuszam dzieciaków do dodatkowych zajęć. Starsza miała chęć na balet, młodsza też. Pierwsza chodzi od prawie roku, mała zrezygnowała, nie chciała tańczyć. No i co? No nic, spróbowała i stwierdziła,że jej się to nie podoba. W przedszkolu pojawiła się jednak opcja dodatkowego baletu, starsza chodzi więc już dwa razy w tygodniu, młodsza też nagle poczuła miętę. Jest z koleżankami, bawi się, tańczy, robi szpagat i zbiera naklejki. Dla niej to zabawa, dla starszej to pasja. Tańczy, występuje na scenie, uczy mnie piruetów i tak wspaniale się przy tym uśmiecha!

Chodzą też na świetlicę artystyczną – śpiewają, robią przedstawienia i rysują. Wiesz skąd wiem, że takie zajęcia pomagają przełamać bariery? Mała zaczęła się otwierać, po kilku miesiącach na zajęciach we wspomnianej świetlicy. Pierwszy raz zaśpiewała na przedstawieniu przedszkolnym, wcześniej stała i patrzyła w przestrzeń, bała się, wstydziła. I nagle, zaczyna śpiewać! Cichutko, trochę niepewnie, ale jednak. A ja ryczę jak głupia, nawet teraz gdy to piszę, mam łzy w oczach.

W co jeszcze inwestuję?

W kredki, kartki, książeczki, puzzle, gry i wszystko, co może je rozwinąć. Ok, mam córki i wydaje Ci się,że mam prościej, prawda? Ale chłopcu można kupić drewnianą kolejkę zamiast karabinu i pójść z nim na basen, a nie włączyć bajki na cały dzień.

Ja nie chodziłam na takie zajęcia, nie miałam markowych butów, mama dużo pracowała i często siedziałam z siostrą sama. Pasje musiałam znaleźć gdzieś po drodze w dorosłość, język szlifowałam w sumie dopiero na studiach. No tak, jakoś przeżyłam i nie czuję się od nikogo gorsza, ale jeśli mogę dać moim dzieciom dużo więcej, to czemu nie? Chcę,żeby one miały łatwiej. Żeby uczyły się przez zabawę, poznawały nowych ludzi i realizowały swoje pasje. Wiesz, są dla mnie najważniejsze, chcę,żeby czuły się wartościowe, wyjątkowe i kochane. To moje córki, nie żal mi na nie pieniędzy i czasu.

Nie tylko rzeczy materialne, namacalne są ważne. Najważniejsza inwestycja w dzieci, to… Twój czas i Twoja uwaga. Te wszystkie wyżej opisane rzeczy zależą od Ciebie. Czy znajdziesz chęć i czas? Pójdź z dzieciakami na spacer, pobujaj je na huśtawce, upiecz z nimi ciasto. Oderwij się od telefonu, wyłącz telewizor, połóż się na dywanie i wyłaskocz dzieciaka. Zainwestuj w niego wszystko co masz!

.

Pączki z serkiem homogenizowanym – mój przepis

0

Moja młodsza córka uwielbia pączki, ja niestety nie mam cierpliwości do ich smażenia, więc zazwyczaj kupuję. Jedyne pączki, których produkcji się podejmuję, to te z serkiem homogenizowanym. Przepis jest prosty i szybki, a sam proces przygotowania nie trwa dłużej niż 30 minut (ze wszystkim). No i smakują totalnie obłędnie! Wystarczy kilka składników, które zazwyczaj każda z nas ma w lodówce, aby wykonać porcję pączków z serkiem waniliowym.

Składniki na pączki z serkiem homogenizowanym

Poniżej załączam listę składników, które potrzebne są do przygotowania jednej porcji pączków (pełen talerz, 4 osoby najedzą się pod kokardę).

  • 2 serki homogenizowane (ja preferuję waniliowe)
  • 3 jajka
  • 1,5 szklanki przesianej mąki pszennej
  • 1,5 – 2 łyżeczki proszku do pieczenia lub sody
  • szczypta soli
  • dużo oleju do smażenia
  • cynamon i cukier puder do posypania
  • łyżka spirytusu waniliowego (poniżej dowiesz się, jak go zrobić)

Przepis na pączki z serkiem homogenizowanym

Serki wrzuć do miski, dodaj do nich jajka i dokładnie wymieszaj. Następnie dorzuć przesianą mąkę oraz proszek do pieczenia i szczyptę soli. Kolejny raz dokładnie wymieszaj. Teraz dodaj troszkę spirytusu, żeby pączki nie nasiąknęły mocno tłuszczem. Nie martw się, nikt się tym nie upije.

Jak zrobić domowy aromat waniliowy (spirytus waniliowy)

Ja do wypieków dodaję spirytus waniliowy – co to właściwie jest? Ten patent sprzedała mi moja przyjaciółka (dziękuję Gosiu). Co robisz z laską wanilii, gdy już wyjmiesz z niej środek, wyskrobiesz ją i leży taka biedna na blacie? Pewnie wyrzucasz i nie zastanawiasz się, jak ją wykorzystać. Ano można! Wkładasz ją do wyparzonej buteleczki i zalewasz spirytusem, a następnie odstawiasz do zamykanej szafki. Co jakiś czas mieszasz, a po pewnym czasie, masz genialny spirytus do wypieków z nutą wanilii. Może nadaje się też do picia, nie wiem – nie próbowałam 🙂

Jak smażyć pączki z serkiem?

Ok, ciasto gotowe, teraz czas na smażenie. Potrzebujesz garnuszka i dużo oleju. Rozgrzej olej do około 175 stopni, musi być gorący, ale nie może wrzeć. Najlepiej wrzucić trochę ciasta i sprawdź, czy zaczyna się smażyć, czy po prostu dryfuje bez sensu. Generalnie chodzi o to, żeby położone na oleju ciasto zaczęło się smażyć i powoli łapać złoty kolor. Pączki nie mogą szybko brązowieć, bo się spalą, a w środku będą surowe. Ja ciasto nakładam dwoma łyżkami, nie na raz oczywiście, zsuwam jedną łyżką ciasto z drugiej.

Gotowe pączki wykładaj na talerz z ręcznikiem kuchennym, żeby odsączyć tłuszcz. Gdy ostygną, możesz posypać cukrem pudrem.

Jak podawać pączki z serka homogenizowanego

Ja obtaczam pączki z serka w cukrze pudrze i cynamonie, który genialnie podkręca ich smak. Czekam, aż przestygną, wrzucam do foliowej torebki moją słodką mieszankę, potem pączki, a następnie szejkuję. Jak? Łapię do niej trochę powietrza, zamykam ujście torebki, co by nic nie uciekło i potrząsam. Sposób mojej mamy, najlepszy!

Smacznego! 🙂

.

Zakrętki na wózek – o co w tym wszystkim chodzi?

1

Od kilku lat wszyscy zbierają plastikowe zakrętki – w urzędach, przedszkolach i miejscach pracy. Podobno za zakrętki można mieć wózek. O co właściwie w tym wszystkim chodzi? Co dzieje się z tymi tonami plastiku, czy jest on tak wartościowy i dlaczego właściwie zakrętki?

Zbiórka zakrętek – fake czy prawdziwa pomoc?

Wszyscy zbierają,ale w sumie nie wiedzą po co. Słyszeli coś o jakimś wózku, o biednych dzieciach i tonach zebranego materiału w szkołach. Pytanie tylko czy to prawda, czy ktoś nas po prostu wkręca. Brzmi trochę nierealnie, prawda? Czy widziałaś kiedyś efekt takiego przedsięwzięcia?

O ile zabiorą się za taki projekt ludzie, którzy faktycznie chcą pomóc i wiedzą jak, to tak – efektem takiej zbiórki zakrętek może być realna pomoc. Widziałam taki wózek na własne oczy, one naprawdę istnieją. Zbierała cała szkoła, stowarzyszenie sprzedało do skupu, a za te pieniądze chłopak śmiga teraz nowym, elektrycznym pojazdem.

Dlaczego zbiórka zakrętek i ile wart jest ten biznes?

Chodzi o materiał, z którego są wykonane – czysty polimer PET. Można go w prosty sposób poddać recyklingowi, przerobić na specjalny granulat i ponownie użyć do produkcji kolejnych nakrętek, opakowań, czy nawet rur PCW. Atutem jest też to, że są niewielkie i łatwo można je przechowywać.

Symbole na plastikowych opakowaniach

Jeśli zastanawiasz się, jakie zakrętki możesz zbierać, to odpowiedź jest prosta – prawie każde. Nieważny jest rozmiar i kolor, mogą być te z butelek po wodzie, mleku, a nawet niektórych produktach chemicznych, czy opakowań po lekach. Wątpliwości możesz rozwiać sprawdzając symbol umieszczony pod spodem – PP, PE, HDPE, LDPE, PE-HD, PE-LD lub trójkącikiem ze strzałek z wpisaną liczbą 2, 4, 5, 02, 04, 05.

Warto też pamiętać, że niektóre firmy skupują także kolorowe butelki (po płynach do naczyń, szamponach, czy żelach pod prysznic), muszą mieć one jednak oznaczenie: PP, PE, HDPE. Dzięki temu można szybciej uzbierać tonę materiału.

Cena skupu plastikowych nakrętek – ile dostaniemy za tonę

Niestety nie jest to tak opłacalny biznes, jakby się mogło wydawać. Za kilogram takich zakrętek w skupie dostaniesz 50-90 gr. Cena nakrętek plastikowych to najczęściej 70 gr. Trzeba też pamiętać, że najczęściej skup nakrętek nie kupuje mniej niż 1 tona. Ile to mniej więcej będzie? Jeden kilogram to około 430 sztuk średniej wielkości zakrętek, takich po wodzie mineralnej. Można jednak przyjąć, że standardowy kilogram nakrętek to 500 sztuk, a zatem ile nakrętek ma tona? Liczbę sztuk należy pomnożyć przez 1000, co daje nam ok. 500 tys.

Warto szukać skupów, które oferują najwyższe ceny, np. 85 gr za kilogram, dzięki temu za tonę nakrętek dostaniemy 850 zł. Jeśli porównamy tę stawkę z taką przeciętną, gdzie za tonę płaci się 500 zł, możemy zauważyć różnicę. Jest ona lepiej dostrzegalna przy dużej skali. Stawki za kilogram zakrętek wahają się, warto więc wybrać skup, który daje nawet 5 gr więcej.

Gdzie oddawać nakrętki

Wiele instytucji publicznych, jak i tych niepublicznych, organizuje zbiórki zakrętek. Możemy je oddać już teraz prawie wszędzie – w przedszkolach, szkołach, urzędach, czy sklepach. Zbierają je schroniska i fundacje pomagające chorym dzieciom i dorosłym. Jeśli nie widziałaś takiego miejsca, możesz po prostu wpisać w wyszukiwarkę Google zapytanie, dodając nazwę swojego miasta. Jestem pewna, że szybko znajdziesz odpowiedź.

Istnieje także możliwość odbioru zakrętek wprost z Twojego domu. Często taką opcję umożliwiają fundacje, ale nawet same skupy. W przypadku tych drugich, trzeba jednak pamiętać, że zazwyczaj minimum odbioru to tona zakrętek.

Nakrętki plastikowe – pomoc dzieciom i planecie

Na wspomniany wózek trzeba wydać zazwyczaj około 7 tys. zł,potrzebne jest więc lekką ręką około 6 ton nakrętek. Dużo, ale uśmiech chorego dziecka wart jest 100 razy tyle! Za taką pomoc wdzięczna będzie nie tylko obdarowana osoba i jej rodzina, ale także… nasza planeta. Segregujesz śmieci, ułatwiasz recykling i jesteś eko!

Co dzieje się z nakrętkami ze skupu?

Zastanawiasz się, co dzieje się dalej z zebranym plastikiem? Skup nakrętek sprzedaje je producentom, którzy przetwarzają je na granulat. Następnie, w zależności od profilu firmy, wytwarza się z niego np.:

  • rury PCV,
  • opakowania plastikowe,
  • łopaty, grabie i inne narzędzia,
  • osłonki i doniczki na kwiaty,
  • akcesoria kuchenne,
  • obudowy do sprzętu elektronicznego,
  • wieszaki na ubrania.

Bywają też producenci, którzy pozyskane nakrętki wykorzystują do produkcji ubrań.

Jak prawidłowo wyrzucać butelki plastikowe

Pamiętaj, żeby nie wyrzucać do kosza zakręconych butelek! Uniemożliwia to ich prawidłowe zgniecenie, przez co potrzeba więcej miejsca na przechowywanie, rosną też koszty transportu, a odkręcenie każdej butelki przez pracowników firm recyklingowych to syzyfowa praca.

.

Przepraszam, że mam fajnego męża!

1

Serdecznie Cię przepraszam, że mam fajnego męża. Takiego, który ma dwie ręce, potrafi odnieść pusty kubek po herbacie do zmywarki i wykąpać córki, a potem poczesać im włosy i zaśpiewać kołysankę. Że nie pije, nie bije i dba o mnie. No bardzo przepraszam, że nie mogę na niego narzekać. Jeśli Cię to pocieszy, to ideałem nie jest, ale z tego co wiem nikt jeszcze ideału nie spotkał.

Dobrze trafiłaś, ale po ślubie mu przejdzie – mąż

Mówili, że wyjątkowo dobrze trafiłam. Bo inteligentny i elegancki, drzwi otwiera do samochodu i kwiaty ładne przynosi. Ano czy trafiłam? W kapuście go przecież nie znalazłam! No nie, ja go wybrałam. Nie biorę byle czego, w końcu męczyć musiałabym się z nim do końca życia. Wiem,że istnieją rozwody, ale jakoś tak dziwnie, na ślubnym kobiercu myśleć o ewentualnym zwinięciu manatek.

Po kilku nieudanych związkach wiedziałam już czego chcę i wtedy napatoczył się On. Koleżanki z pracy nie wierzyły, gdy mówiłam, że to mój przyszły mąż, a tu psikus – po 5 miesiącach miałam już pierścionek na palcu. Podobno zaszłam w ciążę i dlatego tak szybko. Powiem Ci, że w takim razie to była wyjątkowo dłuuuga ciąża, bo starsza pojawiła się 1,5 roku po ślubie.

A skoro już o ślubie mowa – to nie zmieniło mu się. Wciąż przynosi kwiaty, pamięta o wszystkich rocznicach (nawet o tych, o których ja zapominam). Na kawę z koleżanką lub książką i na zakupy wysyła mnie za każdym razem, gdy widzi, że PMS mnie dopada albo mam gorszy dzień.

Przeczytaj też: ROCZNICE ŚLUBU – JAK SIĘ NAZYWAJĄ?

Był przy poczęciu, musi być przy wychowaniu – ojciec

Wychodzę z założenia, że skoro facet był przy Tobie w momencie poczęcia, to fajnie, żeby był też przy wychowaniu tegoż owocu. Pamiętaj, to nie jest tak, że mam fajnie, bo mąż mi pomaga przy dzieciach, bo wiesz, te dzieci to są też jego. On nie myje,nie czesze i nie odprowadza do przedszkola moich dzieci – one są NASZE.

Niestety trafiły mu się dwie córki, więc zamiast na piłkę wozi na balet. Musi też czasami zostać klientem najlepszego zakładu fryzjerskiego w mieście. Jakie to szczęście, że nie jest łysy! Nie to, że mam coś do łysych facetów, ale moje córki kochają tę zabawę i jeden klient w postaci mamy im nie wystarczy.

Życie z dziećmi to obowiązki, no niestety, przykro mi. Mimo tych wielu wspaniałych chwil i uniesień, jest też wycieranie tyłka po kupie i zmywanie wymiocin z podłogi.

Ideałów nie ma!

No nie ma. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego w lodówce znajduję pusty słoik po ogórkach albo pustą butelkę po keczupie. Nie ogarnę też tego, że będąc przeziębionym można mierzyć sobie temperaturę 10 razy dziennie, w oczekiwaniu na pojawienie się gorączki. Denerwuje mnie też to, że gdy ja zdenerwowana wyrzucam z siebie jak pistolet maszynowy słowa, on siedzi, patrzy i milczy. A gdy pada standardowe pytanie: I co, nic nie powiesz?, on czeka, aż trochę ochłonę i dopiero wtedy mówi.

Mimo tego, że nie jest ideałem jest moim najlepszym przyjacielem. My po prostu ze sobą rozmawiamy. Nie zamiatamy nic pod dywan, czasami się spieramy, ale wiemy, że jesteśmy w tym wszystkim razem. To nasze życie, nasze obowiązki i nasze radości. Nie dzielimy na moje i jego. Mogę powiedzieć mu o wszystkim i wiem,że nie wyśmieje nawet najgłupszego pomysłu. Że mnie przytuli, gdy będzie mi bardzo smutno, tak bez powodu. Że w każdej sytuacji mogę na niego liczyć.

Łatwo Ci mówić, nie każda tak ma

A powiem Ci, że łatwo. Masz rację. Bo jasno stawiamy sprawy. Ile razy zamiast czekać,aż mąż ruszy się z kanapy, zrobiłaś coś za niego? Ile razy rozmawiałaś z nim szczerze? Ile razy zostawiałaś go z dziećmi samego? Ile razy zrobiłaś dla niego coś miłego?

Bez podziału obowiązków, ustalenia priorytetów i wzajemnej serdeczności daleko nie zajedziesz. Nie bądź dla niego niemiła, nawet jeśli on taki jest. Nie rób wszystkiego za niego, nie unikaj rozmowy. Daj mu szansę, pozwól przewinąć dzieciaka, on wcale nie zrobi tego gorzej niż Ty. Wdrażaj go w życie, nie wykluczaj. Nie strasz, nie groź i nie szantażuj. To do niczego dobrego nie doprowadzi. A jeśli jest przypadkiem beznadziejnym, może po prostu go rzuć, bo szkoda reszty Twojego życia na walkę z wiatrakami.

.

Babka ziemniaczana – przepis prosto z Podlasia

23

Pochodzę z Podlasia, tak jak ta tytułowa babka ziemniaczana. Ziemniaki są u nas popularnym składnikiem wielu potraw. Ale babka ziemniaczana to u nas produkt flagowy i każda matka, z pokolenia mojej mamy i babci, robiła ją w swoim domu. Nazywa się ją też czasami kartoflakiem. Jest trochę roboty z tą babką, dlatego zazwyczaj robiło się ją na kilka dni, albo przynajmniej o tyle więcej, żeby móc odsmażyć wieczorem lub na kolejny obiad. Ale nie – nie zrażaj się ilością pracy! Może trwa to trochę długo, ale nie są to wymagające czynności, no i większość czasu to oczekiwanie na upieczenie.

Pochodzenie babki ziemniaczanej

Danie to popularne jest głównie we wschodniej ścianie Polski, ale z niej nie pochodzi. Przywędrowała w te rejony z Białorusi i to właśnie w tym kraju jest niejako przysmakiem narodowym. Babka ziemniaczana gości też na Suwalszczyźnie, jednak to Podlasie stoi kartoflakiem. To właśnie w podlaskiej miejscowości – Supraśl, organizowane są coroczne mistrzostwa w pieczeniu babki ziemniaczanej. Uczestnicy tego przedsięwzięcia zachwycają zgromadzonych gości, a także jurorów, przepysznymi wyrobami. W ich składzie można wtedy znaleźć nie tylko klasyczne dodatki, takie jak boczek i cebula, ale także grzyby, owoce, czy wędliny (np. kindziuk).

Babkę ziemniaczaną kochają mieszkańcy Podlasia, ale także restauratorzy i najlepsi szefowie kuchni. To danie niezwykle proste, ale jednocześnie bardzo smaczne. Ja najbardziej lubię ją ze śmietaną na świeżo, albo odsmażaną na patelni, a potem polaną keczupem. A żeby nie była sucha, tylko lekko lepiąca i kremowa – zaparzam ją gorącym mlekiem, jak to robię? Instrukcję znajdziesz poniżej. Najpierw zajmijmy się jednak składnikami.

Sprawdź też, jak wygląda WIGILIA NA PODLASIU

Składniki na babkę ziemniaczaną

(porcja na 4osobową rodzinę z dokładkami)

2,5 kg ziemniaków (najlepiej mączystych)

2 średnie cebule

250 g boczku (surowy lub wędzony)

2 łyżki mąki ziemniaczanej

2 łyżki oleju

2 jajka

1 szklanka gorącego mleka

majeranek

sól, pieprz

Jak zrobić babkę ziemniaczaną

Krok 1: Obierz ziemniaki, umyj je i zetrzyj na tarce lub wrzuć do maszyny i je przetrzyj ( ja preferuję to drugie rozwiązanie,bo jest zdecydowanie szybsze).

Krok 2: Ziemniaki porcjami lekko odsącz na sitku. Chodzi o to,żeby w masie nie było za dużo wody. Bierzesz drugą miskę, kładziesz na niej sitko i lekko odsączasz wodę. Pulpa do drugiej miski, ale nie wylewaj płynu, poczekaj aż na dnie zbierz się skrobia. W tym czasie przejdź do kroku 3.

Krok 3: Pokrój boczek w kosteczkę i wrzuć na patelnię, gdy tłuszcz zacznie się wytapiać, dodaj cebulkę (także pokrojoną w kostkę) i zeszklij. Zagotuj także szklankę mleka.

Krok 4: Zlej powoli płyn z odsączania, a skrobię, która została na dnie dodaj do ziemniaków. Wszystko zalej gorącym mlekiem, przemieszaj i dorzuć zawartość patelni.

Krok 5: Poczekaj, aż lekko przestygnie, dodaj olej, sól i pieprz do smaku oraz majeranek (dużo majeranku – ok 1/3 standardowej paczki). Na końcu wrzuć jajka, dokładnie wymieszaj, a następnie masę przełóż do formy.

Krok 6: Włóż babkę do piekarnika na 160 stopni na 45 min, następnie zwiększ temperaturę do 180 i znowu piecz 45 minut.

Sprawdź też przepis na tradycyjne, podlaskie kartacze >>>

.

Dane z social media są fajne, ale co dalej? #mądrzeprawi

0

Internet daje ogromne możliwości pomiaru naszych działań. Możemy przygotować kody do mierzenia, UTMy, mamy wiele narzędzi i kanałów, z których płynie do nas rzeka danych. W przeciwieństwie do telewizji, gdzie otrzymujemy raport z GRPami, tutaj mamy miliard możliwości. W social mediach dochodzą emocje, reakcje, komentarze i cały ten majdan związany ze społecznościami. To wszystko potęguje doznania analityczne.

Marketerzy wykorzystują je w różny sposób, jedni trochę mądrzej, inni mniej. W czasie mojej przygody z domami mediowymi, spotkałam się z różnymi podejściami do danych. Od takich, gdzie nie były one zupełnie brane pod uwagę, do takich gdzie były najważniejsze, ale nie do końca wiedziano dlaczego.

Koszmarny raport

Kilka lat temu, pracowałam dla dużego gracza, z dużą telewizją, dużym Internetem, call center i ecommercem. Przez 6 tygodni, w każdy poniedziałek, przygotowywałam raport z kampanii digital. Analizowałam dane od wydawców, z FB, z GA, dostawałam dodatkowe informacje z działu badawczego i jeszcze kilku źródeł, następnie wrzucałam to wszystko do ogromnego Excela, mieliłam i wyciągałam wnioski. Wszystko trwało około 6h. Po czterech robiłam przerwę, piłam kawę, wracałam i analizowałam wszystko od początku. Nienawidziłam poniedziałków, serio!

Po 5,5h robiłam kolejną przerwę, piłam kolejną kawę i znowu siadałam do raportu. Na wyrywki sprawdzałam poprawność formuł i wpisane liczby – wszystko musiało być wypełnione idealnie. Następnie wysyłałam dane. Co działo się potem z raportem? Ano był przeglądany przez brand managera, który uwielbiał znajdować błędy, a trochę mniej analizować dane. Miałam wrażenie, że moja praca idzie na marne, bo osoba odpowiedzialna za kampanię po stronie klienta, chciała mieć jak najwięcej danych, ale w sumie chyba nie wiedziała po co.

W tej kampanii social media były tylko kawałkiem ogromnego digitalowego tortu, a mimo to nie było lekko. Co w przypadku, gdy mamy focus właśnie na społeczności?

Jak analizować dane, by ocenić social media?

No właśnie, jak właściwie analizować te wszystkie dane, które nas zalewają? O ile ogarnięcie wskaźników na stronie internetowej nie jest wielkim rocket science, to social media nie są już tak proste. Polubienia, komentarze, informacje o użytkownikach, etc. – jak to robić, żeby wyciągnąć prawidłowe wnioski?

Tym artykułem zaczynam cykl #mądrzeprawi – nie zawsze trzeba odkrywać koła na nowo, czasami warto posłuchać kogoś, kto mądrze prawi. Zainspirować się tym, co przekazuje, może wykorzystać to 1:1, a może zrobić odwrotnie, albo zastosować hybrydę, że tak modnym słowem określę.

Poniżej załączam prelekcję Janiny Bąk ( www.janinadaily.com), która genialnie opowiedziała o “Wszystkich błędach, które popełniasz, analizując statystyki swoich mediów społecznościowych” (konferencja I love marketing, styczeń 2019).

Janina opowiada o analizie danych w mediach społecznościowych, ale moim zdaniem to podejście można zastosować przy analizie innych kanałów.

Żródło: janinadaily.com
.