Strona główna Blog Strona 16

Tradycje i potrawy wigilijne, czyli moja podlaska Wigilia

1

Przyjmuje się, że Wigilia w polskich domach wygląda tak samo. Choinka, rodzina, 12 potraw wigilijnych, opłatek – brzmi standardowo, prawda? Jeśli jednak przyjrzymy się temu bliżej, okaże się, że wigilijne stoły i tradycje nieco się od siebie różnią. Dzisiaj opowiem Ci, jak to wygląda u mnie, w moim rodzinnym domu na Podlasiu.

Wigilia – magiczna kolacja raz w roku

Słowo Wigilia pochodzi od łacińskiego “czuwanie”, oznacza nocną straż i oczekiwanie na narodzenie. To bowiem dzień, który poprzedza wielkie święto, rocznicę przyjścia Jezusa na świat. Tę uroczystość w ramach Bożego Narodzenia, wprowadzono do kalendarza świąt w IV wieku i na początku, wyglądała ona zupełnie inaczej niż dzisiaj. Biesiadowało się w świątyniach, spożywając wspólnie wieczorny posiłek. Dopiero dwieście lat później, Synod w Laodycei przeniósł to święto do domów wiernych, zabraniając ucztowania w świątyniach. Wieczerza wigilijna wywodzi się ze starochrześcijańskiej tradycji wspólnego spożywania posiłków, czyli greckiego agape – symbolu braterstwa i miłości.

W Polsce Wigilię zaczęto obchodzić wraz z przyjęciem Chrześcijaństwa, jednak weszła ona do kanonu świątecznych tradycji dopiero w XVIII w. Wtedy to każda polska i wierząca rodzina, zaczęła obchodzić uroczyście ten wyjątkowy wieczór.

Podlasie – miejsce dwóch wyznań

Teren Podlasia to takie szczególne miejsce na ziemi, gdzie przenikają się dwa wyznania – katolicyzm i prawosławie. Ludzie żyją tu dom w dom, dzięki czemu tradycje przenikają się i nie różnią się wieloma elementami. Znajdziemy tu podobne potrawy na stole i dekoracje świąteczne, a większość różnic wynika jedynie z przynależności do innego obrządku. Polecam film “U Pana Boga za piecem” – świetnie pokazano w nim podlaską rzeczywistość i wielokulturowość. Czym w takim razie różnią się te uroczystości?

Soczelnik – prawosławna Wigilia

Po pierwsze nazwa uroczystości! W tym dniu, który prawosławni nazywają Soczelnik, kończy się czterdziestodniowy post i zaczyna okres trzydniowego świętowania. Jak pewnie wiesz, różnią się także terminy obchodzenia świąt. Wigilia katolicka przypada na 24 go grudnia, prawosławna – 13 dni później, czyli 6 go stycznia. Dlaczego właściwie tak to wygląda? Wynika to z faktu, iż Cerkiew posługuje się kalendarzem juliańskim, Kościół – gregoriańskim i stąd ta rozbieżność. W niektórych regionach Polski (centrum i zachód), przyjmuje się jednak tę samą datę, aby było nieco prościej zarządzić czasem. Podlasie wierne jest jednak tradycji.

Prawosławna prosfora i katolicki opłatek

W większości polskich domów na stole oprócz potraw wigilijnych gości opłatek, a u osób prawosławnych – prosfora. Nazwa pochodzi od greckiego słowa oznaczającego “ofiarę”. Prosfora to chleb, który wypiekany jest przez siostry zakonne i żony prawosławnych duchownych – Matuszki. Z wyglądu przypomina on małą bułeczkę ze znakiem krzyża, którą dzieli się rodzina podczas Soczelnika.

Moja podlaska Wigilia

Jak w takim razie od lat wygląda Wigilia w moim podlaskim, katolickim domu? Dokładnie tak, jak wtedy gdy mój tata był mały. Nic się praktycznie nie zmieniło, mimo upływu lat i wciąż obchodzimy Wigilię tak, jak moja prababcia. Z jednej strony może wydać się to dziwne i niedostosowane do naszych czasów, z drugiej sprawia jednak, że ten jeden wieczór w roku jest naprawdę wyjątkowy.

Przeczytaj także: TRADYCYJNA WIGILIA NA PODLASIU, CZYLI JAK KIEDYŚ WYGLĄDAŁO ŚWIĘTOWANIE

Kiedy siadamy do Wigilii?

Siadamy przy stole, gdy zabłyśnie pierwsza gwiazdka, to właśnie ona przypomina Gwiazdę Betlejemską, która prowadziła pasterzy i mędrców do Betlejem. Wyłączamy telewizor, siadamy przy stole nakrytym białym obrusem i zaczynamy kolację czytaniem fragmentu Pisma Świętego. Następnie mój tata zaczyna modlitwę i kończy prośbą o pobłogosławienie darów na stole. Zanim jednak zaczniemy ucztować, dzielimy się opłatkiem. Kładziemy go na talerzyku, gdzie pod obrusem znajduje się sianko. I tak jest odkąd pamiętam, nie może zabraknąć tego sianka!

Wigilia to dla nas dzień postny

Wiem, że w większości domów nie przestrzega się postu w ten dzień. W 2003 roku formalnie został on zniesiony, aby zapewnić zgodność z przykazaniami kościelnymi, zatwierdzonymi przez Watykańską Kongregację Nauki Wiary. Postna Wigilia obowiązuje jedynie wtedy, gdy przypada w piątek. Polscy biskupi zachęcają jednak do wierności tejże tradycji każdego roku.

I tak właśnie jest w moim domu – obowiązuje post i to nie tylko podczas wieczerzy, ale całego dnia! Co więcej, nie rezygnujemy wyłącznie z mięsa, ale także wszystkich pochodzących od zwierząt produktów. Wspomniałam, że jest bardzo tradycyjnie… Na naszym stole nie znajdziesz sałatki jarzynowej z majonezem, ryby smażonej w jajku, czy ciasta. Nie pijemy też alkoholu. Być może Cię to przeraża, ale wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Magiczny klimat wieczerzy i to, jak następnego dnia wyśmienicie smakują potrawy!

Wigilijne potrawy na moim stole

Zaczynamy standardowo – od barszczu. Takiego zwykłego, czerwonego. Do niego wrzucamy malutkie, smażone uszka z grzybowym farszem. To jedna z moich ulubionych pozycji! Swego rodzaju drugim daniem są ziemniaki i kapusta z grzybami, a także smażony karp.

Później już każdy sięga po to, na co ma ochotę. Trzeba jednak pamiętać, że każde danie, którego nie spróbujemy, to jedna przyjemność w roku, która nas ominie. Kierując się tą zasadą, dziobię zawsze widelcem karpia, bo zupełnie nie jestem jego fanką. A tymczasem, pojawia się on jeszcze w innej postaci – jako ryba w galarecie. Do picia jest kompot, ale nie z suszu, a z owoców w słoiku maminej produkcji.

Podsumowując, mamy już 8 potraw: opłatek, barszcz, uszka, kompot, ziemniaki, kapusta z grzybami, karp smażony i karp w galarecie. Do tego dochodzą moje ukochane smażone pierogi z kapustą i grzybami oraz śledzie w oleju i occie.

Czas przejść do części deserowej. Co roku czekam na moją ulubioną potrawę wigilijną, czyli kluski z makiem. U nas nie podaje się kutii, a właśnie pocięte na małe kawałki i ugotowane ciasto, takie niby makaronowe, polane polewą makową. Może nie brzmi to bardzo wykwintnie, ale jest rewelacyjne! Z utęsknieniem czekam na kluski z makiem, a potem jem je jeszcze całe święta, a nawet zabieram ze sobą do domu. To właśnie jedenaste danie na liście. Dwunastą pozycją jest domowy, owocowy kisiel mojej mamy. Wiesz, że dawniej też podawało się kisiel? Z tą różnicą, że… owsiany.

Kluski z makiem – przepis

Przepis na kluski z makiem jest bardzo prosty, a do ich przygotowania wystarczy kilka składników. Ja nie wyobrażam sobie Wigilii bez tej potrawy! Przepis mam od mistrza klusek z makiem – mojej mamy.

Lista składników na kluski z makiem (porcja dla 8-10 osób)

  • 1 kg mąki
  • ciepła woda
  • 0,5 kg maku
  • cukier
  • oliwa lub olej
  • cukier waniliowy

Jak przygotować kluski z makiem?

Na stolnicę wysypujemy mąkę, usypujemy z niej kopczyk i powoli dolewamy ciepłej wody. Trzeba robić to stopniowo, tak by ciasto nie zrobiło się rzadkie. Po wyrobieniu, powinno mieć konsystencję ciasta makaronowego. Następnie przechodzimy do wałkowania placków o grubości około 0,5 cm. Na stole rozkładały ściereczkę, w placki wcieramy trochę mąki i suszymy. Gdy ciasto z wierzchu wyschnie, przekładamy na drugą stronę i powtarzamy proces. Następnie kroimy placki na paski o szerokości 2 cm i szerokości 5 cm, a potem… znowu suszymy.

Teraz czas na mak – musimy go zmielić, dodać cukier waniliowy i biały. Nie napiszę Ci ile dokładnie, bo to zależy od tego, jak słodkie potrawy lubisz, pamiętaj jednak, że kluski z makiem, to swego rodzaju to deser. Do maku z cukrem dolewamy wody, ale nie za dużo – tak, by biały konsystencję śmietany i odstawiamy na chwilę. Niektórzy dodają również garść rodzynek, ale w naszym domu te kluski je się wyłącznie z makiem.

Kluski wrzucamy do gotującej się wody z dodatkiem oliwy lub oleju. Powinny być ugotowane, ale nie przegotowane. Pamiętaj też, żeby nie przelewać ich wodą, muszą być nieco lepiące, by mak dobrze do nich przywarł. Łączymy kluski z makową polewką i gotowe! Najlepsze są podawane na świeżo, od razu po połączeniu klusek z makiem. Smacznego!

Słyszałaś kiedyś o babcie ziemniaczanej? To niesamowita potrawa kuchni podlaskiej 🙂

Kiedy prezenty?

Jak tylko zjemy uroczystą kolację, biegniemy sprawdzić, czy pod choinką są prezenty. Jeśli nie, to idziemy do okna i wyglądamy Mikołaja, a ten w tym czasie (rękoma swoich pomocników, czytaj rodziców), podkłada prezenty. Potem ktoś rzuca hasło: “Ojej, chyba coś słyszałem – może to Mikołaj!” I znowu spotykamy się pod choinką, gdzie czekają już pięknie zapakowane paczki. Po ich rozpakowaniu siadamy na kanapie i rozmawiamy. Ci wytrwalsi idą na Pasterkę, czyli mszę, która zaczyna się o północy.

A potem już tylko święta, święta i… po świętach!

Znasz mój profil na Instagramie? Jeśli nie, to serdecznie Cię zapraszam –>> https://www.instagram.com/magdapiszepl/

.

Jesteś zmęczona? Przecież ty TYLKO siedzisz w domu

0

Zmęczona? Chyba sobie żartujesz?! Ty tylko siedzisz w domu, czym tu się można zmęczyć?! Dzieci, dom, obowiązki? Bez przesady, przecież to nic wielkiego. A może prowadzisz firmę i pracujesz z domu? Nawet nie musisz wychodzić, nie rozumiem problemu.

Siedzi w domu i marudzi

Wstajesz rano, ogarniasz dzieci, przypominasz mężowi o zabraniu kanapek, potykasz się o rozrzucone klocki i zastanawiasz się, co przygotować dzisiaj na obiad. Czy to może zmęczyć? Według większości społeczeństwa – absolutnie nie. Siedzisz przecież cały dzień domu, możesz robić co chcesz, nie stoisz w porannym korku, nie biegniesz na pociąg. Bajka, nie ma na co narzekać. To Ty decydujesz co i kiedy będziesz robić, nie musisz ściągać dresu, bo przecież nikt Cię nie widzi. No i obejrzałaś już pewnie wszystkie seriale świata. Tak, a świstak siedzi…

Pewnie gdybyś miała nianię, panią do sprzątania, ogrodnika, kucharza, osobę, która zrobi pranie, a potem je wyprasuje i włoży do szafy, brzmiałoby to jak bajka. Przydałby się jeszcze worek pieniędzy, który sam by się uzupełniał. Nie musiałabyś martwić się obiadem, za małymi kapciami do przedszkola i tym, że córka znowu wyrosła z ubrań, a syn zrobił dziurę w nowych spodniach. Nie przeszkadzałyby Ci rozrzucone zabawki, ani sterta brudnego prania, bo ktoś robiłby to za Ciebie. A Ty mogłabyś siedzieć jak księżniczka, popijając ciepłą kawę na kanapie. Szkoda, że takie rzeczy zdarzają się głównie w bajkach, a większość z nas jest zwykłym Kopciuszkiem, który tylko raz na jakiś czas zapraszany jest na bal.

Cudowny urlop macierzyński

Zastanawiam się często, kto wymyślił to niezwykłe pojęcie. Nie wydaje mi się, żeby słowa “urlop” i “macierzyński” szły w parze. Chyba, że zaraz po urodzeniu oddasz swoje dziecko do internatu i faktycznie masz wolne. W innym przypadku zostajesz sama po środku bałaganu. Partner grzecznie zamyka drzwi, całuje Cię w czoło i udaje się spokojnym krokiem w stronę miejsca pracy. Ty z płaczącym dzieckiem na rękach idziesz mu zmienić brudną pieluchę. Potem karmisz, usypiasz, zmieniasz kolejną pieluchę, bawisz się z nim, karmisz, usypiasz i tak dalej, i tak dalej. Dzień za dniem. Maluch rośnie, a wraz z nim lista obowiązków. Mąż czasami wykąpie, w weekend posiedzi z nim chwilkę, żebyś mogła wyskoczyć na zakupy do Biedry. Rodzina przecież jeść coś musi.

A potem dziwnie patrzą na Ciebie na ulicy, gdy rozmawiasz z kilkumiesięcznym dzieckiem, ale i Ty, i ono po prostu tego potrzebujecie. Dla niego jesteś całym światem, ale Ty czasami chciałabyś porozmawiać z koleżanką. Szkoda, że ona zazwyczaj jest w pracy. Wszyscy przecież mają wiele obowiązków, wciąż gdzieś gonią, a Ty… siedzisz w domu.

Pracujesz w domu? Ale fajnie

Ano fajnie! Nie wstaję już o 5 rano, nie zagryzam pospiesznie kanapki i nie wypijam kilku łyków kawy. Powoli ogarniam dzieciaki i zawożę do przedszkola. Wracam do domu i właściwie już jestem w pracy. Jakież to wygodne! Ano wygodne! Ale gdy inni zajmują się wyłącznie pracą, ja wstawiam obiad, robię pranie i zmagam się z kapiącą wodą z kranu. I siedzę po nocach, by wszystko nadrobić, bo domowe obowiązki pochłonęły pół dnia. Nie jest prosto skupić się na pracy, gdy widzisz pełen zlew brudnych garów i dwie suszarki zawalone praniem.

Jest inaczej, bardziej elastycznie i po mojemu. Ale niestety, w urzędzie, gdy zakładałam firmę, nie dorzucali gromady krasnoludków, które ogarniałyby za mnie domową rzeczywistość. Nie zamieniłabym teraz mojej firmy na etat, bo po latach w korporacji, potrzebuję wytchnienia. Czasami czuję się jednak tak, jakbym nigdy nie wychodziła z pracy, jakby mój etat trwał 24 godziny, 7 dni w tygodniu. I tak mi ciepło na serduszku, gdy kolejna koleżanka mówi: ale fajnie, siedzisz sobie w domu. No owszem, mogę siedzieć, ale wtedy nie zarabiam.

Tak, siedzę w domu i wszystko samosię

Znasz magiczne samosię? Takie, co to sprząta, pierze, naczynia zmywa, dzieci do przedszkola odprowadza i robi jeszcze jeszcze milion rzeczy. To samosię, to zazwyczaj kobieta, nie gromada krasnoludków, która ogarnia domową rzeczywistość. I tak niby pięknie to na pozór wygląda, że siedzimy w domu i nic nie robimy, to jednak przyznasz, że mamy pełnie ręce roboty. Wiem, jak wygląda życie, gdy pracujesz od rana do nocy, masz dzieci i mnóstwo domowych obowiązków. I tak, trochę prościej jest, gdy nie prosisz szefa o wolne, gdy idziesz na przedstawienie do szkoły, nie bierzesz L4 na chorego malucha. Szanuję każdą kobietę, bez względu na to, czy pracuje, czy “tylko” siedzi w domu. I proszę, nie daj sobie wmówić, że znaczysz mniej, gdy większość dnia spędzasz w czterech ścianach.

Znasz mój profil na Instagramie? Jeśli nie, to serdecznie Cię zapraszam –>> https://www.instagram.com/magdapiszepl/

.

Kim jestem? Żoną, mamą, a może po prostu kobietą?

0

Mam wrażenie, że kobiety w Polsce boją się powiedzieć, że są po prostu kobietami. Brzmi śmiesznie prawda? Ale jakbyś miała w kilku zdaniach opowiedzieć o sobie, to od czego byś zaczęła? Rodzina, zawód, pasja? Czy jedyną definicją Twojej osoby jest rola społeczna, którą pełnisz?

Cześć, nazywam się Magda i jestem…

No właśnie, kim jestem? Od czego powinnam zacząć? Pewnie od tego, że jestem mamą dwóch mądrych i ślicznych dziewczynek, a także żoną swojego męża. No to by się zgadzało, bo przecież nią jestem, ale czy powinno mnie to definiować w całości? Jestem też przecież kobietą prowadzącą swój biznes i bloga, jestem przyjaciółką, córką i ciocią, szaloną, pozytywnie zakręconą osobą z miliardem pomysłów na minutę i specyficznym poczuciem humoru. A jakbym tak miała przedstawić się w jednym zdaniu, tak najprościej jak się tylko da?

Jestem szczęśliwą kobietą.

No i jak mi poszło? Jaka definicja mnie, byłaby dla Ciebie najpełniejsza?

Piękne, szablonowe życie

Jeszcze rok temu nie potrafiłabym napisać tego zdania. Czułam się raczej jak ptaszek zamknięty w złotej klatce, który powinien nucić słodką melodię. Dobra praca, zdrowe dzieci, fajny mąż. I ja, po środku tego wszystkiego. Nieźle ubrana, uśmiechnięta, spełniająca małomiasteczkowe marzenia. Brzmi nieźle, prawda? Nie czułam się jednak sobą. Wydawało mi się też, że nie powinnam narzekać, bo przecież inni mają gorzej. I nic nie mówiłam, siedziałam cichutko, robiąc swoje. A gdzieś głęboko, tam w środku, byłam:

  • notorycznie zmęczona wstawaniem o 5.30;
  • smutna, bo dzieci widziałam praktycznie tylko w weekendy;
  • sfrustrowana życiem, które przelewało mi się przez palce;
  • niedoceniona, bo nie robiłam nic szczególnego;
  • wyczerpana ogarnianiem rzeczywistości;
  • nieszczęśliwa, bo wciąż gdzieś goniłam, robiąc wszystko na pół gwizdka, nie zwracając uwagi na swoje potrzeby.

Czy żałowałam, że jestem mamą i żoną? Nie, ani przez chwilę. Wciąż jednak czułam się jakby ktoś zamknął mnie w pudełku, z którego nie mogłam wyjść, ograniczona rolami społecznymi. A ja tak bardzo chciałam mieć pasję, coś tylko swojego, co będzie dawało mi poczucie własnej wartości. Byłam dumna z mojej rodziny, ale nie z siebie. W tym schemacie ja byłam wyłącznie elementem układanki, w której nie pełniłam ważnej roli. Karmiłam dzieci, usypiałam, sprzątałam, gotowałam, pracowałam, robiłam zakupy. Ale dla siebie samej, byłam po prostu przeźroczysta.

Jestem kobietą!

Tak, jestem kobietą. I mimo tego, że nie uciekłam od córek i męża, nie odrzuciłam dotychczasowego życia, to jednak dzisiaj czuję się zupełnie inaczej. Rok temu postanowiłam wszystko zmienić, nie wiedziałam tylko jak. Bo przecież oprócz wychowywania dzieci, prowadzenia domu i pracy w korporacji, ja nie umiałam nic. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie malowałam przecież pięknych obrazów, nie potrafiłam haftować, nie jeździłam wyścigowymi autami, a studia nie dały mi fachu w rękę. Co w takim razie miałam robić?

Jedyne, co przychodziło mi do głowy, to pisanie. I właśnie wtedy postanowiłam zostać copywriterem, czyli osobą, która (w skrócie) pisze teksty, artykuły, hasła, na zamówienie. Skończyłam praktyczny kurs pisania, zmieniłam pracę, którą chwilę później rzuciłam i otworzyłam swój biznes. W trakcie założyłam bloga, dzięki któremu uwierzyłam w swoje umiejętności i poznałam Ciebie. Stworzyłam coś, z niczego. Uwierzyłam w siebie, odnalazłam szczęśliwą kobietę, której tak długo szukałam.

Masz prawo być tym, kim chcesz

Każda z nas ma prawo do wymyślenia siebie po swojemu. Jeśli chcesz być wyłącznie mamą i dobrze Ci z tym – ok. Pamiętaj tylko, że jak dzieci urosną i odejdą, będą chciały mieć swoje własne życie, odejdą z domu, a Ty zostaniesz sama. Bądź mamą, ale znajdź swoją pasję, koleżanki, ulubione miejsca. Jeśli jesteś żoną, partnerką, a on Cię kiedyś zostawi, nie pozwól, by odebrał Ci wraz z tym całe Twoje życie. Bądź kobietą, która świetnie odnajduje się w swoich rolach, ale wierzy w siebie i zna swoją wartość, realizuje się i jest szczęśliwa.

Kobiety mają z tym problem. Boją się oceny innych, zastanawiają się jakie są wobec niej oczekiwania, zapominając o sobie. Ilu znasz mężczyzn, którzy zaczynają przedstawienie się od słów: “jestem mężem i ojcem”? No właśnie, ja też niewielu. I wiesz, najśmieszniejsze jest to, że nie ja, kobieta, zdałam sobie z tego sprawę, uświadomiła mi to wypowiedź faceta jednej z blogerek – Ani Sudoł. Została skrytykowana za to, że na Festiwalu Kobiet Internetu nie powiedziała, że oprócz dziecka ma jeszcze męża. Rozumiesz, to kobiety wytknęły jej, że źle się przedstawiła. A on, jej mąż, zupełnie nie poczuł się urażony. Zwrócił jednak uwagę na fakt, że faceci definiują się inaczej i nie muszą w pierwszym zdaniu używać słów “żona” i “dziecko”. Bo jak się nad tym zastanowić – nikt od nich tego nie oczekuje.

Jeśli będziesz czuła się źle sama ze sobą, to żadna rola, którą pełnisz, nie będzie w stanie zapełnić pustki w Twoim sercu. Uwierz w siebie, znajdź swój kawałek nieba i bądź szczęśliwa.

.

Czy można przestać kochać swoje dziecko?

0

Zastanawiałaś się kiedyś nad tym? Czy tak po prostu, z dnia na dzień, można przestać kochać swoje dziecko? To samo, które zawsze było dla Ciebie najważniejsze. Które tuliłaś do snu, któremu mówiłaś, jak bardzo kochasz. Co musiałoby się stać, żebyś przestała je kochać?

Mamo, jestem w ciąży

Wspaniała wiadomość, prawda? Ciąża to przecież nowe życie, kolejny członek rodziny, cud. A jeśli powie Ci to 16 letnia córka? Czy to zmienia perspektywę? Pewnie tak. Ale czy przestaniesz ją kochać? Na usta ciśnie się, że była nieodpowiedzialna, zniszczyła sobie życie i wszystko wywróci się teraz do góry nogami. Ona pewnie też ma w głowie podobne myśli. Nie wiem, jak zareagowałabym w takiej sytuacji, jakie byłyby moje pierwsze słowa, ale wiem, czego nigdy bym nie zrobiła. Nie przestałabym jej kochać,wspierać i nie wyrzuciłabym jej z domu. Bo czy właśnie nie na tym polega miłość do dziecka?

Nie, nie byłabym szczęśliwa. 16 lat to zdecydowanie za mało, by zostać mamą i zacząć dorosłe życie. Pewnie zaczęłabym krzyczeć, płakać i zaciskać dłonie. Mimo tego, że nie chciałabym takiej sytuacji i powiedziałabym, co o tym myślę, nie zostawiłabym jej. Wiem, że to ja musiałabym pomóc jej wychować dziecko i skończyć szkołę, ale jak inaczej postąpić? Nigdy nie zrozumiem rodziców, którzy zostawiają córkę w takiej sytuacji, wyrzucają z domu i nie chcą utrzymywać kontaktu. Pomyśl, jak przerażona musi być ta młoda osoba. Za moment wszystko się zmieni i już nic nie będzie takie jak kiedyś.

Jestem gejem, nie będę miał żony

A co, gdy Twój syn powie, że jest gejem? Czy nagle staje się mniej inteligentny i wyjątkowy? Czy przestaniesz go kochać? Co z nim będzie, gdy odwrócą się od niego bliscy, którzy zawsze byli przy nim? Tylko dlatego, że nigdy nie pokocha kobiety. Nie chcę wchodzić w kwestie homoseksualizmu. Nie wiem, jakie masz do tego podejście i co myślisz, ale zastanów się, czy to powód by przestać kochać swoje dziecko?

Pewnie będzie inaczej, może trudniej. Nie pochwalisz się koleżance zdjęciami z panną młodą w tle, może nigdy nie zostaniesz babcią. Wielu obcych ludzi zacznie oceniać Ciebie i Twoje dziecko, zupełnie Was nie znając. Ale czy to będzie powodem odrzucenia własnego syna? Czy w jednej chwili stanie się dla Ciebie zupełnie obcą osobą? Jemu też nie będzie prosto. Już samo zdradzenie sekretu wymaga od niego wiele siły. W dużym mieście zniknie w tłumie, ale co w małym miasteczku? Myślisz, że powinien udawać przez całe życie w obawie o negatywne komentarze?

Mamo, nie potrafię żyć bez narkotyków

Narkotyki i uzależnienie – może to jest powód, by przestać kochać swoje dziecko? Wyrzucić je z domu, czy wyciągnąć pomocną dłoń? Wspierać, wysyłać na odwyki, kontrolować, czy po prostu zmienić zamki w drzwiach? Pozwolić, by tułało się po ulicach. Przynajmniej sąsiedzi nie będą gadać, z domu nie będą znikać wartościowe przedmioty, a Ty będziesz miała spokój. To, jak pomóc uzależnionej osobie zostawiam specjalistom, zastanawiam się tylko, czy można przestać kochać swoje dziecko z powodu uzależnienia. Nie jest to prosta sytuacja, wymaga wiele siły.

To walka o życie. Bez wsparcia i pomocy nałóg może zwyciężyć. Jednocześnie wydaje mi się, że to taka kwestia, która wywołuje mniej emocji niż homoseksualizm, czy nastoletnia ciąża. Narkotyki są przecież wszędzie, wielu młodych ludzi bierze. Dlaczego więc uzależnienie jest “lżejsze” niż bycie gejem?

Kochaj, wspieraj i bądź

O to Cię właśnie proszę – kochaj swoje dziecko, wspieraj je i bądź przy nim. Pokaż, że bez względu na wszystko, może na Ciebie liczyć, że nigdy go nie zostawisz. Nie proszę Cię, byś kochała ślepo, przestała wychowywać i nadstawiała zawsze drugi policzek. Ale zanim powiesz coś, czego będziesz żałowała, najpierw pomyśl w jak trudnej sytuacji jest ten młody człowiek. Nie pozwól, by córka urodziła dziecko i zostawiła je w lesie. Nie pozwól, by syn wyjechał na drugi koniec świata i wyrzucił Cię ze swojego życia. Nie przestać walczyć z uzależnieniem o swoje dziecko. Bez względu na to, jaką sytuację tu podstawisz, po prostu kochaj.

Możesz się wkurzać, rozmawiać, nie zgadzać się, ale nie przestawaj kochać swojego dziecka. Bez względu na to, ile ma lat, bądź przy nim. Nie mimo wszystko, nie za wszelką cenę, ale jeśli ono nie robi nikomu krzywdy, a po prostu jest inne lub coś poszło nie tak – wspieraj! Niech nie boi się z Tobą rozmawiać, powiedzieć o czymś, co je trapi, co zrobiło źle. Gorsza prawda jest zawsze lepsza niż kłamstwo.

Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym przestała kochać swoje dziecko.

.

Planer Pełen Czasu, czyli jak zarządzać swoim czasem z Olą Budzyńską

0

Znasz Olę Budzyńską – Panią Swojego Czasu? Jeśli nie, to koniecznie musisz ją poznać! Jest specjalistką od planowania i ogarniania rzeczywistości. Robi webinary, dzieli się swoją wiedzą, stworzyła Klub PSC i genialne planery do zarządzania czasem. O tych ostatnich chcę Ci dzisiaj opowiedzieć.

Pani Swojego Czasu – kobieta rakieta!

Olę “odkryła” moja przyjaciółka. Mi kilka razy przemknął gdzieś jej wpis, ale zupełnie nie śledziłam jej działań. Gdy przygotowywałam się do założenia firmy, Gośka stwierdziła, że nie odpuści, że koniecznie muszę wgryźć się w temat Pani Swojego Czasu. I wiesz co? To był strzał w dziesiątkę! Zaczęłam nałogowo oglądać webinary, czytać artykuły i obserwować jej social media. Tyle wiedzy na temat zarządzania wszechświatem, motywacji do działania i odwagi, ile od niej dostałam… bezcenne! Oczywiście wszystko musiałam odkryć sama, Ola nie przyszła do mojego domu i nie kopnęła mnie w dupę. Zawsze powtarza, że trzeba po prostu działać!

Miałam niebywałą przyjemność spotkać Panią Swojego Czasu na żywo i przyznam, że to typowa kobieta rakieta! Jej wykład umocnił mnie w przekonaniu, że własna firma to to, o czym marzę. Pozbyłam się wielu barier i obaw, dałam sobie “pozwolenie” na błędy i próby. Wkręciłam się w to całe planowanie na maksa, a pewnie wiesz, że uwielbiam mieć wszystko pod kontrolą, więc przepadłam!

Planer Pełen Czasu – o co chodzi

Jeśli nie słyszałaś o Planerze Pełnym Czasu, a korzystasz z kalendarzy rocznych, notesów i innych tego typu rozwiązań, to powinien Ci się spodobać. Poleciłam go już kilku moim koleżankom, u których doskonale się sprawdza, dlatego chcę go przedstawić także Tobie.

Zaczynasz planować w każdym momencie – bez względu na datę, nie ogranicza Cię podział kalendarza. Rubryki miesięcy wypełniasz samodzielnie, dzięki czemu jest to rozwiązanie uniwersalne. Możesz w nim pisać, rysować tabelki, obliczać, notować lub po prostu grezdać – wszystkie chwyty dozwolone. I niby to wszystko można zrobić w zwykłym zeszycie, ale… ten jest po prostu idealny!

Wyjątkowy papier, spis treści, który stworzysz sama i łatwiej odnajdziesz zapisane notatki, 12 kart miesięcznych, część notesowa i piękna, porządna okładka. W środku znajduje się nie jedna wstążka do zaznaczania, ale aż 3! Planer posiada także papierową kieszonkę na szpargały i gumkę, która zamknie notes.

W sklepie Pani Swojego Czasu znajdziesz nie tylko planery, ale również szablony, naklejki i inne gadżety, które pomogą Ci wypełnić notes. Ja uwielbiam bawić się tymi wszystkimi dodatkami! Jestem wzrokowcem, więc naklejki, zakreślacze, oznaczenia, zdają u mnie egzamin. Fajne jest to, że PSC tworzy specjalne zestawy naklejek, które idealnie pasują do okładki, dzięki czemu cały notes ma wyjątkowy i magiczny styl.

W sklepie Oli, znajdziesz też tablice suchościeralne, książki, kursy, a nawet kawę (która jest genialna swoją drogą).

Planery Pełne Czasu

Sklep Pani Swojego Czasu

Warto zajrzeć też na —>>PROMOCJE PSC

Jak planować w Planerze Pełnym Czasu?

Szczerze? Zupełnie tak, jak chcesz. Jak tylko Ty masz na to ochotę! To planer, który daje ramy, pokazuje możliwości, ale później już wszystko zależy od Ciebie. Możesz zacząć w dowolnym momencie, więc wpisujesz pierwszy miesiąc i zaczynasz działać. Nic się tutaj nie “przeterminuje” właśnie dzięki tej elastyczności. Pamiętaj jednak, że musisz go używać, sam za Ciebie nic nie zrobi. To tak jak z Thermomixem – jest genialny i wiele ułatwia, ale składniki musisz wrzucić sama. W tym przypadku nie działa metoda “samo się”.

Możesz rysować tabelki, punktować i wykorzystać szablony do ozdobienia stron, zaznaczenia czegoś ważnego. Dzięki spisowi treści i ponumerowanym stronom, nic Ci nie ucieknie. Znajduje się on na samym początku, samodzielnie wpisujesz numer strony i temat, bez problemu odszukasz później interesujące Cię informacje. Ja skrupulatnie wypełniam tę część, żeby później nie kartkować po 10 tysięcy razy, żeby znaleźć konkretny wpis.

Mam wrażenie, że ten wyjątkowy planer, który w gruncie rzeczy jest niezwykle prosty, bardzo ułatwił mi zarządzanie moim czasem. Serio! Nie wiem jak to zrobił, ale magicznie chce mi się więcej. Może dlatego, że zapisuję wszystko to, co powinnam zrobić, przygotować, o czym warto pamiętać. Jak przeleję to wszystko na papier, to to potem jakoś tak na mnie zerka i czuję się zobowiązana do wykonania zadania.

Jeśli nie jesteś mistrzem wypełniania kalendarzy i potrzebujesz wsparcia – nie martw się! O tym też pomyślała… Warto wspomnieć, że do każdego planera otrzymujesz e-book “Planuj tak, jak lubisz czyli jak korzystać z Planera Pełnego Czasu”. Znajdziesz w nim sprawdzone sposoby Oli i Kasi, czyli taką ściągawkę i swego rodzaju przewodnik. Dziewczyny pokazują jak planować w sposób minimalistyczny i nieco bardziej kreatywny, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Załączam też zdjęcia, jak Planer Pełen Czasu wygląda w środku.

Kalendarz Pełen Czasu

Ola Budzyńska wprowadziła do swojej oferty… kalendarz! Do tej pory stawiała na planery, uczyła jak zarządzać swoim czasem i nie chciała ograniczać ramami dat. Dlaczego w takim razie pierwszy raz w historii zdecydowała się na kalendarz? Dlatego, że taka była potrzeba jej klientek, a także to, że będzie on zbudowany na kanwie planera. Oprócz standardowych tabelek z datami, znajdziemy w nim także kartki do samodzielnego uzupełnienia: wpisania celów, przestrzeń na notatki i rysunki.

Kalendarz Pełen Czasu jest dostępny w kolorze zgaszonego różu i błękitu, trzeba jednak pamiętać, że pula jest ograniczona.

Kalendarz Pełen Czasu >>

.

Kochana mamo, wychowaj syna na fajnego faceta

1

Taką mam właśnie do Ciebie prośbę, jako mama dwóch córek. Proszę, wychowaj syna tak, by był dobrym partnerem, ojcem i kumplem. Może nie do końca zdajesz sobie z tego sprawę, ale bardzo dużo zależy od Ciebie. Nie wyręczaj go, pokazuj mu prawdziwe życie i naucz szanować kobiety. Proszę.

Czym skorupka za młodu…

Niby stare przysłowie, a wciąż tak aktualne. Mimo tego, że czasy się zmieniły i do wielu rzeczy podchodzi się zupełnie inaczej, to jednak wciąż dzielimy obowiązki na “babskie” i “typowo męskie”. No wiesz, facet nie sprząta i nie przewija dzieci, bo to przecież powinna robić kobieta. I wiele kobiet w to wierzy, w ten magiczny podział i to, że syn, czy mąż od odkurzania staną się jacyś tacy niemęscy. Bo kto to słyszał, żeby chłop dom prowadził?! Baba w pracy, a on na rodzicielskim? No nieźle.

Kobieta stoi przy garach, sprząta, wychowuje, na wywiadówki chodzi, rachunki płaci i jeszcze często jest na etacie. Robi wszystko i nikomu się nie skarży. Czasami tylko wybuchnie, a gdy kurz opadnie wraca do swoich obowiązków. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Przyglądając się takim kobietom, zastanawiam się, czy nie chciałyby mieć w domu nieco inaczej. Albo czy nie chciałyby aby ich córki i synowe miały inaczej niż one. Tylko jak to zrobić?

Jakim facetem jest Twój syn?

Dzieci wynoszą wiele zachowań z domu. Jeśli ojciec nigdy nie sprzątał, nie pomagał i jedynym jego zadaniem było wykonywanie swojej pracy, to dzieciaki nie będą znały innego modelu. Często zastanawiam się, jak trafią moje córki, kogo wybiorą na partnera. Czy będzie umiał nakarmić dziecko, wyprasować koszulę i najważniejsze – czy będzie je szanować. Bo miłość jest ważna, ale na równi stawiam poszanowanie drugiej osoby i jej potrzeb. Partnerstwo. I potem za chwilę zaczynam prosić w myślach, by mamy chłopców nauczyły ich prawdziwego życia. By byli prawdziwymi facetami, którzy stają na wysokości zadania, ale potrafią też uronić łzę wzruszenia.

To, że syn posprząta pokój i zrobi sobie kanapę nie odbierze mu dzieciństwa. Serio! Kiedyś pchałaś syna do przodu, kibicowałaś przy pierwszych krokach, słowach, samodzielnym zjedzeniu zupy. A teraz? Jakie ma obowiązki, czego uczy się oprócz realizowania programu w szkole? Czym się interesuje? Jak reaguje, gdy jesteś smutna? Czy czasami mówi Ci, że Cię kocha, czy pamięta o Twoich urodzinach? Czy jest prawdziwym facetem, czy wyręczasz go we wszystkim chcąc mu nieba przychylić? Dba tylko o siebie, przedmioty, którymi się otacza? Jest samolubny, empatyczny, zapatrzony w siebie, czy dostrzega krzywdę innych? Czy w ogóle go znasz?

Mamy, które uczą chłopców życia

To nie jest tak, że według mnie żadna mama nie potrafi wychować syna. Że może ja zrobiłabym to lepiej. Wręcz przeciwnie! Pod jednym z moich postów na FB, wywiązała się wspaniała dyskusja mam, których synowie będą pewnie bardzo fajnymi facetami. Serio! I bardzo cieszę się, że jest tak wiele kobiet z tym podejściem, wśród moich czytelniczek. W pamięci utkwiła mi zwłaszcza jedna wypowiedź, którą pozwolę sobie zacytować poniżej.

Ja (w odpowiedzi na komentarz): No właśnie – jak się chce, to można góry przenosić! Cieszę się, że są mamy, które uczą synów takiej samodzielności. Mam wrażenie, że teraz coraz częściej wyręcza się dzieci, a potem narzeka, że nie potrafią sobie same radzić. Jak się dziecka nie nauczy, to potem nie będzie tego umiało. Fajnie, że masz swoje pasje i koleżanki, że jesteś mamą, ale też kobietą <3

Czytelniczka: Magda, takie powinny być wszystkie mamy. Bycie matką jest najwspanialsze na świecie, ale nie można zapomnieć o tym że jesteśmy kobietami, że chcemy czuć się atrakcyjnie, że chcemy by nas adorowano, kochano i szanowano. Jak wychowany teraz nasze dzieci, to zaowocuje w przyszłości. Ja podchodzę do tego w ten sposób, że chce by mój syn był wspaniałym człowiekiem, mężczyzna takiego jakiego ja bym wybrała na partnera, bo wiem jakie jest ważne by ta druga osoba potrafiła sama sobie radzić i brać czynny udział w życiu rodziny A nie być tylko gdzieś tam obok i czekać aż ktoś ich wyręczy. A mężczyzna traktujący kobietę jak księżniczkę jest wychowany przez królową 😉 i tego życzę wszystkim mamom, by takiego księcia wychowały i wszystkim dziewczynom by takiego znalazły.

Artykuł, który wzbudził wiele emocji – o niezapominaniu o sobie, gdy jest się matką: https://www.magdapisze.pl/dzieci/nie-wszystko-kreci-sie-wokol-moich-dzieci-czyli-mam-tez-swoje-zycie/ .

Mężczyzna traktujący kobietę jak księżniczkę jest wychowany przez królową

Dokładnie tak! Bądź tą królową, którą będzie kochał, ale puść go, gdy znajdzie swoją księżniczkę. Pomóż mu być fajnym facetem, który zadba o rodzinę i dom. Żeby nie musiał dzwonić 100 razy, gdy ona wyjdzie na kawę z koleżanką. Takim, który zawiezie córkę na zajęcia dodatkowe, a z synem ułoży wysoką wieżę z kloców na dywanie. Takim, który kupi kwiaty bez okazji, zadzwoni do Ciebie ze szczerymi życzeniami w dniu urodzin. Spraw, by był facetem, który potrafi śmiać się z siebie, który słucha potrzeb rodziny, a nie tylko widzi czubek swojego nosa.

Bądź królową, która wychowa króla, a nie księciunia. Bądź z niego dumna, chwal go, ale i zgań gdy trzeba. Nie stawaj zawsze po jego stronie, postaraj się spojrzeć na sytuację z dystansu. Wspieraj, gdy tego potrzebuje. Pokazuj świat takim, jakim jest, nie skrywaj go w bańce, złotej klatce… Po prostu wychowuj go tak, byś była z niego dumna, by nie krzywdził swoich bliskich. Wiem, że czasami ciężko jest odpuścić, pozwolić upaść, ale nie zdobędzie doświadczenia, gdy na każdym kroku będziesz czekać z poduszką, by nie obił sobie dupy.

.

(Nie)znajomi – genialny polski film z niesamowitą obsadą

0

Uwielbiam polskie filmy. Te ambitne, o czymś. Z dobrą obsadą i pomysłem, z ciekawą scenografią lub pięknymi zdjęciami krajobrazu. Z wyjątkową muzyką albo specyficznym żartem, nieco przerysowane. Oczywiście, oglądam czasami typowe polskie komedie, ale raczej bez zaangażowania emocjonalnego. Film (Nie)znajomi, przypomina nieco Woody’ego Allena. To historia grupy przyjaciół, którzy gdzieś po drodze zaczynają się rozsypywać. Którzy tak naprawdę, niewiele o sobie wiedzą.

Dobre, polskie kino

Wyrosłam na dobrym, polskim kinie. Oglądałam z tatą wiele filmów, ale największe wrażenie robiły wtedy na mnie rodzime produkcje. Uwielbiałam “Ojca Chrzestnego”, w Polsce też tworzono coś na ten styl, z Bogusławem Lindą w roli głównej. Fakt, że dużo było przemocy i szemranych interesów, ale takie filmy jak “Psy”, czy “Tato”, mają szczególne miejsce w moim sercu. Wracając jednak do (Nie)znajomych – przypomina mi właśnie nieco filmy Woody’ego Allena. Pokazana jest historia grupy starych przyjaciół, którzy zaczynają rozsypywać się podczas kolacji. Widz obserwuje przeplatające się historie i staje się na chwilę cząstką ich świata.

Ta pozycja zdecydowanie dołącza do mojego zestawienia dobrych, polskich filmów. Nie jest to ogromna produkcja, ale dbałość o szczegóły zachwyca. Mieszkanie, w którym toczy się akcja, jest dopieszczone w każdym calu. Jego atmosfera jest niezwykła. Film jest połączeniem komedii i dramatu.

(Nie)znajomi – remake “Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”

Trzeba wspomnieć, że scenariusz powstał na podstawie znanego, włoskiego hitu kinowego – “Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”. Co ciekawe – Kasia Smutniak grała w nim tę samą rolę. Nie jest to pierwszy remake na świecie, powstało ich kilka, w różnych krajach. Nie oglądałam jednak ani oryginału, ani wspomnianych filmów nim inspirowanych. Być może właśnie dlatego tak mi się podobał? Nie porównywałam go z niczym. To tak jak z książką i filmem. Wolę najpierw przeczytać historię, a dopiero później uzupełnić ją obrazem.

Na Filmwebie, znalazłam opinię, jakoby była to jedna z lepszych wersji, która jest niezwykle inteligentnie dopasowana do realiów naszego kraju. Jestem w stanie w to uwierzyć. Może dopiszę kilka słów od siebie, gdy sama obejrzę inne produkcje?

Dynamiczna fabuła mimo statystycznego obrazu

Akcja filmu toczy się w jednym z warszawskich mieszkań. Pięknym i luksusowym apartamencie jednej z par, które należą do paczki przyjaciół. Do stołu zasiada 7 osób i po krótkiej rozmowie, decydują się na pewną gra. Każdy wyciąga swój telefon. Wszystkie wiadomości czytane są na głos, połączenia również słyszą wszyscy. I wtedy wszystko się zaczyna… Osoby sobie bliskie, grupa znajomych zaczyna odkrywać przed sobą sekrety i grzechy. To tak genialnie skonstruowana historia, że każdy może przejrzeć się w niej jak w lustrze.

Można to porównać do gry w pokera, gdzie uczestnicy powinni zachować kamienną twarz, bez względu na okoliczności. Niby nikt nie ma nic do ukrycia, widać jednak zawieszone w powietrzu napięcie. Z każdym SMSem i połączeniem, poznajemy coraz bliżej osoby siedzące przy stole. Śmiejemy się, denerwujemy i płaczemy razem z nimi. I cały ten pięknie ułożony świat, ta historia, która zdaje się być tak prosta, wszystko rozpada się na oczach widza. Kawałek, po kawałeczku.

A historie, w zdecydowanej większości, nie są proste i lekkie. Odkrywamy wiele sekretów, słabości i obaw uczestników spotkania. Ciężko jest zrobić film, którego akcja zamyka się w pomieszczeniu, a jednocześnie nie nudzi i nie dusi. Twórcom (Nie)znajomych udało się to jednak znakomicie. Nie napiszę więcej, nie chcę zdradzać szczegółów.

Obsada Nieznajomych

Obsada, to w znakomitej większości znani i uznani polscy aktorzy. Ale nie to jest w nich wyjątkowe. Nie wystarczy wziąć do filmu znane nazwiska, trzeba dopasować je do roli i współuczestniczących tak, by uzupełniały się jak puzzle. Patrząc na każdą postać, ma się wrażenie, że aktorzy zostali naprawdę genialnie dobrani. Momentami można odnieść wrażenie, że zagląda się przez okno do prawdziwego mieszkania. Widz zatraca granicę między tym, co jest realne, a co tylko wykreowane.

Aktorzy w (Nie)znajomych

  • Maja Ostaszewska – Anna
  • Kasia Smutniak – Ewa
  • Aleksandra Domańska – Ola
  • Tomasz Kot – Tomek
  • Łukasz Simlat – Grzegorz
  • Michał Żurawski – Czarek
  • Wojciech Żołądkowicz – Wojtek
  • Natalia Jędruś – Zosia

(Nie)znajomi – moja opinia

Zdecydowanie dobry, polski film. Wartka akcja, świetna obsada i genialne dialogi. W tle piękne wnętrza i włoska muzyka. Historia bliskich sobie osób, które po 20 latach niewiele o sobie wiedzą, chociaż miały pewność, że jest inaczej. Rozterki, relacje, zdrady i nieporozumienia. Radość, gniew, smutek, żal i bezradność. Historie kobiet i mężczyzn. Nie wiem, czy określenie czarna komedia byłoby na miejscu, to raczej połączenie komedii z dramatem. Jeśli masz ochotę obejrzeć film”o czymś” i lubisz ambitne, nieco zawiłe kino – ten film powinien Ci się spodobać.

Trailer / Zwiastun filmu (Nie)znajomi

Nie szukaj na YouTube, poniżej znajdziesz ten oficjalny.

.

Piękna skóra twarzy – skwalen czy skwalan? Różnica, właściwości i zastosowanie

2

Czym właściwie różni się skwalen od skwalanu? I co to w ogóle za substancje? Jeśli tu trafiłaś, to pewnie coś już o nich słyszałaś. Prawdopodobnie wiesz już o sekretnej właściwości zatrzymywania wody w skórze, a jeśli nie – to właśnie się dowiedziałaś. Zarówno skwalen, jak i skwalan, to substancje mające podobne działanie do kwasu hialuronowego, który jest częstym składnikiem produktów nawilżających. Dzisiaj opowiem Ci o magicznej mocy, tych coraz częściej docenianych, składników kosmetyków (i nie tylko).

(W poście znajdują się linki afiliacyjne)

Czemu właściwie temat skwalenu i skwalanu

Dbam o siebie i moją skórę, używam nie tylko produktów typowo drogeryjnych, ale także tych bardziej zaawansowanych kosmetyków. Od dawna kocham The Ordinary i stosuję serum z retinolem, a gdy tylko nadchodzi jesień, sięgam po ten produkt. W tym roku testuję The Ordinary – Retinol 0,5% in Squalane. Nie używam kosmetyków w ciemno, nie biorę czego popadnie z półki i nie ufam przypadkowym poleceniom. Markę znam dobrze, serum z retinolem też, zaciekawiła mnie jednak forma nowego kosmetyku. To, że jest w skwalanie. A skoro zrobiłam dogłębny research, chcę się nim z Tobą podzielić.

Skwalan The Ordinary – Retinol 0,5% in Squalane

Produkt ten, to serum z retinolem, które jest bezwodnym roztworem ze skwalanem, zawierającym 0,5% czysty retinol. Jego zadaniem jest zlikwidowanie drobnych zmarszczek i poprawienie napięcia oraz elastyczności skóry twarzy. Fajnie niweluje też przebarwienia powstałe w lecie. Jeśli nigdy nie stosowałaś retinolu, to zacznij od mniejszego stężenia lub emulsji z The Ordinary.

Czym jest skwalen?

Skwalen nie jest nowinką kosmetyczną, został odkryty w 1906 roku przez japońskich inżynierów, podczas badań rekinów. Okazało się, że ich wątroba jest bogatym źródłem skwalenu, dzięki czemu mogą żyć na dużych głębokościach, bez dostępu do promieni słonecznych i przy małej zawartości tlenu. Długo jednak trzeba było czekać na pogłębienie wiedzy w tym temacie. Został odnaleziony w strukturze ludzkiej skóry 60 lat później, a dopiero kolejne badania, pod koniec XX wieku, wykazały, że pełni funkcję detoksykującą oraz ochronną w kontekście promieniowania i utleniania.

Podsumowując – skwalen to lipid estrowy i składnik naszego organizmu. Znajduje się w skórze, dokładnie w warstwie lipidowej (tłuszczowej), a także w łoju, który wydzielany jest przez ludzki naskórek. Skwalen jest bezbarwny i bezwonny, nie ma też smaku. Naturalnie występuje w wątrobie rekina, a także produktach roślinnych – np. w oliwie z oliwek i trzcinie cukrowej. Skwalen możemy suplementować, przyjmując specjalne kapsułki (ok. 100 zł za 100 porcji).

Skwalen to naturalny składnik ochronnej warstwy skóry, a jego zawartość w sebum osoby młodej to około 10-15%. Niestety, po 25. roku życia ilość ta znacznie maleje, a około 50. roku życia, spada poniżej 5%. Podobnie jest w przypadku zwartości kwasu hialuronowego, kolagenu i elastyny w skórze. Dlatego tak ważna jest dobra pielęgnacja już przed 30tką!

Skwalen właściwości

Skwalen ma właściwości regenerujące, odżywiające i antybakteryjne. Jest składnikiem skóry, ale wspomaga też pracę organów takich jak trzustka, czy wątroba. W uproszeniu – jego zadaniem jest wiązanie tlenu i przekazywanie go do komórek organizmu. Wzmacnia odporność, chroni przed chorobami i jest składnikiem, który może uchronić przed miażdżycą oraz pozwala zredukować ból menstruacyjny, a nawet skutki menopauzy. Ja dzisiaj jednak nie o tym, skupimy się na skórze. Dzięki niemu mamy dobre samopoczucie i piękny, młody wygląd skóry. Mimo tego, nie znajdziesz slwalenu w kosmetykach, a nawet jeśli, to zupełnie nie ma to sensu. Jest on niestety składnikiem nietrwałym i szybko ulega rozkładowi pod wpływem działania promieniowania UV i tlenu. Zdecydowanie lepiej postawić na skwalan, przez “a”.

Skwalan – co to jest?

W skrócie – skwalan to pochodna skwalenu, która powstała w skutek wysycenia wiązań. To ciecz bezbarwna i bezzapachowa, wykazująca dokładnie to samo działanie co skwalen. Jest jednak substancją nasyconą, która ma trwałe działanie i ani tlen, ani promienie UV, nie doprowadzają do jej rozpadu. Dzięki temu bez problemu może być stosowany do użytku zewnętrznego, na skórę twarzy, czy włosy. Zainteresowanie tą substancją jest ogromne, znajdziesz go zatem w wielu produktach kosmetycznych.

Właściwości skwalanu (squalane)

Skwalan ma takie same właściwości jak skwalen, ponieważ jest jego uwodornioną formą, która jest zdecydowanie stabilniejsza. Substancje mają nieco inną budowę chemiczną, jednak są do siebie bardzo podobne. Najważniejszą jego cechą, która wykorzystywana jest w kosmetologii, to utrzymywanie wilgoci w skórze. Dzięki niemu możesz przeciwdziałać przesuszaniu się i pękaniu skóry, a także zniwelować szorstkość. Nie można także zapominać o właściwościach antybakteryjnych. To, co powinnaś zapamiętać, to fakt, że skwalan jest substancją wzmacniającą i odbudowującą barierę lipidową skóry, która świetnie ją nawilży.

Miękka i elastyczna skóra

Zapewnia skórze miękkość i elastyczność, chroni też przed namnażaniem się bakterii i grzybów. Posiada właściwości gojące, które pomocne są w mikro uszkodzeniach skóry i niewielkich stanach zapalnych. Jest antyoksydantem, który chroni skórę przed utlenianiem i wolnymi rodnikami. Zwiększa efektywność transportu składników aktywnych w głąb skóry – wnika w głębsze warstwy skóry, przez co jest dobrym nośnikiem składników aktywnych, które rozpuszczają się w tłuszczach. Skwalan to także substancja hypoalergiczna, a badania pokazują, że nawet maksymalne stężenie, nie jest przyczyną podrażnień. Jeśli masz cerę wrażliwą, która zazwyczaj nie toleruje olejów, z tą substancją możesz się jednak zaprzyjaźnić.

Kto powinien unikać kosmetyków ze skwalanem?

Skwalan to świetna substancja, która pomoże w pielęgnacji skóry suchej i normalnej. Polecany jest również kobietom dojrzałym, które marzą o przywróceniu blasku i nawilżenia. Niestety, osoby ze skórą tłustą, powinny go unikać lub stosować rzadko. Skwalen może (ale nie musi) powodować zapychanie się porów, a co za tym idzie – powstawanie zaskórników i zaostrzanie trądziku.

Zastosowanie skwalanu

Skwalan znajduje zastosowanie w kosmetyce, zarówno jako składnik gotowych produktów, jak i w czystej postaci. Możesz kupić go w buteleczce z dozownikiem, za którą zapłacisz oko 15 złotych (20 ml płynu). Ma konsystencję olejku, który możesz dolać do swojego ulubionego kremu lub zastosować bezpośrednio na skórę. Świetnie utrwala zapach, nałożony więc na skórę, przed użyciem perfum, wzmocni ich woń. Oczywiście znajdziesz go w wielu kremach, balsamach i tonikach, a także w formie serum np. z retinolem (o którym wspomniałam na początku). Na opakowaniu ma oznaczenie squalane.

Skwalany – link do Ceneo.

Pielęgnacja zniszczonych włosów i składnik lubrykantów

Można wykorzystywać go również w pielęgnacji włosów. Świetnie je nawilża i pomaga w walce z rozdwojonymi końcówkami. Będzie też idealnym wsparciem poparzonej słońcem skóry i warg spierzchniętych od mrozu. Co ciekawe, używany jest także do produkcji żeli intymnych, które poprawią komfort współżycia. Skwalan jest często wykorzystywanym lubrykantem, którego skład nie różni się od, naturalnie występującego w skórze, skwalenu.

Jeśli szukasz innych, niedrogich sposobów na piękną skórę, zajrzyj do mojego wpisu o tanich trikach urodowych.

.

Chciałabym, ale mąż się nie zgadza, czyli miej to w nosie

0

Mąż i żona – najbliższa, a zarazem najdalsza rodzina. Niby jedność, ale odrębność musi być. Dobrze podjąć razem decyzję o dzieciach, domu, czy polisie na życie. Fajnie też podzielić się obowiązkami i mieć wspólną wizję świata. Są jednak takie sfery życia, w których jego zdanie powinnaś mieć w nosie. Zbyt często słyszę, że: “bardzo bym chciała, ale mąż się nie zgadza”. Nie daj się zamknąć w pudełeczku, miej głos i decyduj o sobie! Nie jesteś niewolnicą jego widzimisię.

Ścięłabym włosy, ale mąż woli długie

Bez względu na to czy lubi długie, krótkie, proste, kręcone, blond, czy czarne – to Ty decydujesz. Serio, nie rozumiem podejścia do tematu – nie zetnę włosów, bo mąż nie lubi. Bo zły będzie, bo skrytykuje. No i co? Masz czuć się źle, wyglądać nie tak jak masz ochotę, bo on woli inną fryzurę? A czy jeśli Ty powiesz mu, że wolisz jak facet ma długie włosy, a on łysieje na czubku, to on zapuści? Wątpię. Ty pewnie też. Temat fryzury niby jest banalny, ale słyszałam to setki razy. Ba! Miałam to nawet w domu. Mój tata uwielbia długie włosy i zawsze była wojna o ścięcie. I wiesz co? Moja mama bardzo długo nosiła włosy na chłopaka. Zupełnie nie przejmowała się takim gadaniem.

Założyłabym do pracy sukienkę, ale jest zazdrosny

Tak, sukienka jest fajna, jak jesteś z mężem. A jak chcesz założyć do pracy, to za krótka i dekolt za duży. W takim razie ubierasz się w golf i sztruksy. No bo co on powie, po co ma się denerwować. No błagam, tylko nie mów, że tak masz! Kobieto, masz prawo decydować o swojej garderobie. Nie jest to przecież kwestia zmiany mieszkania. Nie potrzebujesz akceptu męża. Owszem, jak wiesz, że coś lubi i chcesz mu zrobić przyjemność raz na jakiś czas, to ok, ale bez przesady! Kolejna historia z życia wzięta, nieco inna. Mama kolegi zawsze ubierała się w sukienki, co więcej – wybrane przez męża. Nie mogła nosić spodni, bo on tego nie lubił. I wiesz, kiedy zaczęła je nosić? Po jego śmierci. Koniec historii smutny ze względu na śmierć, ale i na to, że nie miała odwagi przeciwstawić się jego zdaniu.

Poszłabym do pracy, ale mam siedzieć w domu

No nie. Jeśli chcesz pracować, to masz do tego pełne prawo. Nikt nie może Cię zmusić do tego, żebyś siedziała w domu z dziećmi, jeśli nie masz na to ochoty. Jeśli sprawia Ci to przyjemność, to zdecydowanie tak. Ale nigdy dlatego, że na pracę nie pozwala Ci mąż. A czy zamieniłby się z Tobą? Czy zostałby z dziećmi w domu, z tym całym praniem, gotowaniem i sprzątaniem i zrezygnowałby z pracy? No przecież Ty byś zarabiała, dalibyście radę. No stawiam, że niechętnie. I tak, tu także mam historię – kobieta siedziała długo w domu, bo mąż dobrze zarabiał i wolał, jak nie pracuje. Bardzo ją to męczyło, ale nie miała odwagi. W końcu ją odnalazła i zmieniła wszystko, włącznie z mężem. Nie jest już jego żoną, ma własną firmę i codziennie budzi się z uśmiechem. Może gdyby potrafiła mówić głośno o swoich potrzebach, to wciąż byliby razem.

Wyszłabym z koleżankami, ale mąż nie pozwala

A Ty decydujesz o każdym jego wyjściu? Rozliczasz co do minuty? Czy on nie może nigdy wyjść z kolegami? A nawet jak zabronisz, to jakoś specjalnie się tym przejmuje? Rozumiem, że na tej płaszczyźnie nie ma równouprawnienia i jedna strona może mieć wyjścia ze znajomymi, a druga to już tak niekoniecznie. Jeśli masz koleżanki i lubisz spędzać z nimi czas, to niby czemu miałabyś siedzieć w domu na kanapie z mężem, oglądając “Barwy Szczęścia”. No chyba, że lubisz, to ok. Ale jak wolisz wypić napój wyskokowy w towarzystwie przyjaciółek, to po prostu to zrób. Nawet jak mąż będzie potem zrzędził, to wspomnień Ci nie odbierze! Tu historii mam na pęczki, ciężko wybrać najlepszą. O ile jeszcze kawa z przyjaciółką w ciągu dnia ujdzie, o tyle wyjazd integracyjny z pracy już totalnie odpada. Bo mąż już wizje ma nieciekawe i prewencyjnie zgody nie wyraża. Ale on, to co innego – on może. No z takim podejściem i zaufaniem, to daleko nie zajedziecie.

Kobieto, miej to w nosie!

Nie namawiam Cię do samodzielnych decyzji na każdej płaszczyźnie, do olania totalnie jego zdania i robienia wszystkiego po swojemu. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie jesteście bliźniakami syjamskimi zrośniętymi głowami! Możesz decydować o tym, jak wyglądasz, czy pracujesz i jak chcesz spędzić czas poza domem. Bez popadania w skrajność, ale masz prawo do własnego zdania. Małżeństwo to codzienne kompromisy i budowanie wspólnej wizji, ale nie możesz zapominać o sobie. Nie chodzi o to, żeby oddać wszystko w jedne ręce, a o to, by być sobą. Gdy przysięgałaś miłość po grób, nie było mowy, że żywot zakończysz nieszczęśliwa i niespełniona. Jeśli nie masz odwagi, jeśli już siedzisz w jego pudełeczku, to powoli otwórz wieko i rozejrzyj się. Po świecie chodzą szczęśliwe mężatki, które mają swoje zdanie. Nie jesteś niewolnicą Izaurą, serio. Decyduj, mów głośno o swoich potrzebach i bądź sobą. Uśmiechaj się, skacz w kałużach i śpiewaj na cały głos. I w nosie miej, że on woli długie włosy, gdy Ty kochasz krótkie!

.

Idealny zegarek dla kobiety – moja opinia o Samsung Galaxy Watch Rose Gold (różowe złoto)

1

Przez wiele lat nie nosiłam zegarka. Po pierwsze, zwyczajnie nie lubiłam go nosić, po drugie – zawsze miałam przy sobie komórkę, mogłam więc sprawdzić godzinę w każdym momencie. Kiedy w takim razie nastąpił przełom? Gdy 3 lata temu dostałam od męża, w prezencie gwiazdkowym, smartwatcha marki Samsung. Nagle okazało się, że nie potrafię bez niego żyć. Dlaczego? Bo był wygodny, funkcjonalny i skomunikowany z telefonem. Teraz jestem użytkowniczką nowszej wersji – Samsung Galaxy Watch i chcę podzielić się z Tobą moją opinią.

P.S. Nie jest to wpis sponsorowany 🙂

Niezawodny i wytrzymały zegarek Samsung

Nie wiem, czy trafiłam na taki niezwykły egzemplarz za pierwszym razem, ale po trzyletnim użytkowaniu, wciąż działał bez zarzutu. W nowszej wersji także nie widzę żadnych problemów. Korzystam z zegarka codziennie, i wykonuję w nim wszystkie czynności. Zdejmuję go na noc i do kąpieli. Mimo tego, że jest wodoodporny do 5 ATM, to jednak nie czuję się z nim komfortowo pod prysznicem. Z Galaxy Watch możesz zejść na głębokość nawet 50 m, nie jest jednak przeznaczony do nurkowania i sportów wodnych, gdzie występuje duże ciśnienie.

Mam dwójkę dzieci, testuję więc Samsung Galaxy Watch w warunkach specjalnych i totalnie nie oszczędzam sprzętu. Nie wiem też ile razy stuknęłam nim o ścianę, biurko, czy inne ustrojstwa, które stają na mojej drodze, a szybka wciąż cała. Z poprzedniej odsłony smartwatcha korzysta mój mąż i u niego jest dokładnie tak samo. Nie widzę więc zasadności zakupu dodatkowej gwarancji na rozbity ekran, a testowaliśmy każdy z trzech modeli. Stawiam, że taka sytuacja jest możliwa, ale zegarek jest bardzo wytrzymały, inaczej rozsypałby się po kilku dniach, przy tak intensywnym użytkowaniu. Chyba jest więc sporo prawdy w stwierdzeniu producenta, że jest to zegarek o wytrzymałości klasy wojskowej. To świetny prezent dla kobiety i dla… matki!

Stylowy dodatek dla kobiety

No właśnie – Galaxy Watch, to stylowy dodatek. Zegarek w wersji kolorystycznej rose gold, jest po prostu piękny! Długo o nim marzyłam, ale wciąż było mi szkoda wymieniać starszego modelu, który przez 3 lata był niezawodny. Ten jest zdecydowanie bardziej kobiecy, a pasek w kolorze brudnego różu robi robotę! Jest oczywiście możliwość jego zmiany i dopasowania do swojego indywidualnego gustu. W moim przypadku to połączenie kolorów, skradło moje serce. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, nie wygląda jak typowy sportowy smartwatch, a naprawdę elegancki i pasujący do kobiecych stylizacji zegarek. Jest wygodny i idealnie wygląda na kobiecym nadgarstku. Zwraca na siebie uwagę i bardzo często słyszę pozytywne komentarze pod jego adresem. To idealny prezent dla kobiety, który nie tylko jest piękny, ale ma dużo fajnych funkcjonalności.

zegarek dla kobiety Samsung watch 3 różowe złoto

Mnogość funkcji zegarka Galaxy Watch

Ten smartwatch jest naszpikowany funkcjami, z których możesz (ale nie musisz) korzystać. Znajdziesz w nim chyba większość możliwych czujników, takich jak: GPS, żyroskop, barometr, pomiar tętna oraz WiFi i Bluetooth. Zegarkiem możesz również zapłacić przy kasie, jednak obsługuje on wyłącznie płatności Samsung Pay, które są niedostępne w Polsce. I fakt, to może być pewne ograniczenie 🙂

Parowanie telefonu z Galaxy Watch

Oczywiście zegarek współpracuje z telefonem, który wyposażony jest w system operacyjny Android . Parujemy urządzenia za pomocą modułu Bluetooth i to właśnie to połączenie otwiera nam wiele możliwości. Już nie muszę szukać telefonu w torebce, by sprawdzić kto dzwoni. Od razu wibruje mi ręka, a na ekranie pojawiają się szczegóły połączenia. Możemy odebrać za pomocą telefonu lub zegarka, a nawet prowadzić rozmowę właśnie przez smartwatch. Ma wbudowany głośnik i mikrofon, możesz poczuć się jak James Bond. Plusem jest to, że gdy zgubisz telefon, możesz włączyć opcję szukania. Dzwonek będzie słychać, nawet jeśli wcześniej telefon był wyciszony.

Masz również możliwość odczytywania SMSów i odpisywania na nie właśnie za pośrednictwem zegarka Samsung. Można więc cichutko i dyskretnie odpisać na wiadomość, nawet podczas ważnego spotkania. Łączy się również z aplikacjami, które mamy ściągnięte na telefon – Facebook, Instagram, Spotify itp., dzięki czemu możemy zobaczyć powiadomienia na ekranie zegarka.

Zegarek jest wsparciem aktywności fizycznej

Dokładnie tak, gdy za długo się nie ruszasz i siedzisz w jednej pozycji, on daje Ci znać ile trwa taki stan rzeczy i zaleca podniesienie czterech liter z fotela. Podpowie również, jakie ćwiczenia możesz wykonywać. Oczywiście możesz pominąć komunikat i ręka nie wybuchnie, ale czasami dobrze, wstać z miejsca. Galaxy Watch ma także wbudowany licznik kroków, pulsu, spalonych kalorii, a nawet pokonanych pięter. Przekazuje te wszystkie informacje do aplikacji w telefonie, dzięki czemu możesz monitorować swoją aktywność fizyczną w ciągu dnia, tygodnia, czy miesiąca. Rozpozna sam nawet 39 typów ćwiczeń, a nawet zorientuje się, gdy po marszu wsiądziesz na rower.

Jesteś w stanie monitorować swoją aktywność fizyczną, a także stan zdrowia, właśnie dzięki temu, że zegarek zbiera za Ciebie wszystkie dane. Na bieżąco zapisuje wszystkie postępy, mierzy tętno i kalorie, a dodatkowo sprawdzi jakość i długość snu oraz poziom stresu. Przygotuje również podsumowania, dzięki czemu Tobie pozostanie tylko analiza wniosków.

Wybierz własną tarczę

Tarczę na zegarku możesz zmieniać niezliczoną ilość razy i testować je do momentu, gdy znajdziesz odpowiednią dla siebie. Galaxy Watch ma kilka wbudowanych, automatycznych skórek, których możesz użyć, ale za pomocą telefonu znajdziesz ich o wiele więcej! W aplikacji Galaxy Wearable znajdziesz darmowe tarcze, a także te, za które trzeba zapłacić. Ja mam kilka swoich ulubionych, ale na święta zawsze zmieniam na coś szalonego! Z Mikołajem, śniegiem, albo reniferem. Czasami dopasowuję ją także do okazji. Zazwyczaj na ekranie mam wyświetloną godzinę, datę, kroki i tętno, jeśli jednak wybieram się na imprezę okolicznościową, zmieniam na coś bardziej klasycznego. Zegarek daje mnóstwo możliwości, nie jestem skazana na jedną tarczę już na zawsze.

Inne funkcje Galaxy Watch

W zegarku znajdziesz funkcje, takie jak:

  • odbieranie i odrzucanie połączeń;
  • czytanie i odpisywanie na wiadomości SMS;
  • monitorowanie social mediów;
  • kalendarz i harmonogram;
  • licznik kroków i kalorii,
  • pomiar tętna i stresu;
  • monitorowanie snu;
  • śledzenie trasy;
  • kontrola innych urządzeń marki Samsung;
  • współpraca ze Spotify.
smartwatch Samsung różowe złoto prezent dla kobiety

Z czego faktycznie korzystam?

Zegarek zdecydowanie zwiększył liczbę odbieranych przeze mnie połączeń. Od razu czuję, że ktoś do mnie dzwoni, chyba, że zdejmę zegarek i odłożę go gdzieś razem z telefonem. Generalnie jest tak, że nie noszę przy sobie wciąż telefonu. Często czytam na nim SMSy, powiadomienia z FB i IG. Kocham także opcję szukania telefonu! Zdarza mi się gdzieś go posiać, a zawsze mam wyciszony, tylko na wibracjach. To serio jedna z najczęściej używanych przeze mnie funkcji. Kontroluję też ilość kroków, a gdy umawiam się na spotkanie lub po prostu sprawdzam datę, robię to na zegarku. Mam też skrót, który pozwala mi szybko wybrać numer do mojego męża, co ułatwia sporo podczas jazdy autem. Zainstalowałam sobie również latarkę. Ekran bardzo mocno świeci, dzięki czemu nie wybiłam jeszcze zębów na schodach w środku nocy. A no i oczywiście jeszcze jedno! No godzinę sprawdzam….

Gdzie kupić i jaka jest cena Samsung Watch Rose Gold

Koszt takiego zegarka to obecnie wydatek około 1 000 zł. Można oczywiście kupić go nieco taniej lub troszkę drożej, to cena uśredniona. Warto zawsze poczekać kilka miesięcy i nie kupować nowego modelu zaraz po premierze. No chyba, że chcesz wydać około 1 500 zł i mieć go na tak zwane już.

Cenę możesz porównać za pomocą portalu CENEO, klikając TUTAJ.

Zegarek Galaxy Watch, możesz kupić w wielu sklepach stacjonarnych i internetowych. Znajdziesz go z znanych sieciówkach i salonach firmowych. To obecnie bardzo popularny produkt, który w wersji rose gold, zdobywa serca kobiet na całym świecie! Zegarek ten jest dobrym prezentem na święta lub urodziny, można go oczywiście kupić także totalnie bez okazji! Takie prezenty są przecież najlepsze!

Samsung Watch Rose Gold – moja opinia

Szczerze? Nie potrafię bez niego żyć. Tak po prostu. Za każdym razem, gdy się budzę, zakładam go na rękę i towarzyszy mi przez cały dzień. Sprawdzam połączenia, SMSy, powiadomienia. Liczę kroki i wciąż szukam zaginionego telefonu. Jest lekki, bateria trzyma długo i ma piękny design, dzięki czemu jest fajną ozdobą każdej stylizacji. Jest funkcjonalny, nie psuje się i jest dla mnie czymś więcej niż zegarek. Korzystałam z pierwszej jego wersji i już wtedy byłam z niego bardzo zadowolona. Zdecydowanie wart jest swojej ceny, nie tylko za funkcjonalność, ale także estetykę i jakość wykonania.

Smartwatche i Smartbandy na Ceneo .