Co robimy, żeby podbudować swoją samoocenę?

0

Jest wiele mechanizmów, które wpływają na naszą pozytywną samoocenę, ale także bronią jej w sytuacji zagrożenia. Skupię się zabiegach autowaloryzacyjnych, które są dosyć powszechne i (moim zdaniem) interesujące. Dlaczego są one istotne? Bo ludzie potrzebują myśleć o sobie dobrze.


Więcej o samoocenie przeczytasz tutaj:

SAMOOCENA – CO TO WŁAŚCIWIE JEST I NA CO NAM ONA?


I jeszcze jedna uwaga na początek – nie skupiaj się na definicjach. Wiele z nich nosi dosyć osobliwe nazwy, ale to nie one są tu istotne – najważniejsze jest działanie tych mechanizmów w praktyce. Ale spokojnie, znajdziesz też kilka definicji, których właściwie wyjaśniać nie trzeba (chociaż ja to zrobię).

(za) dobre mniemanie o sobie

Bardzo często w przypadku porównywania się z kimś, o sobie myślimy lepiej, niż o innych. Mamy zbyt dobre mniemanie na swój temat.

Przykład? Przeprowadzono badanie, podczas którego badacze opowiadali pewną historię, a następnie zadawali pytanie.

Wyobraź sobie, że na Twoim osiedlu nie ma wody. Pod blok podjedzie beczkowóz i ją przywiezie, ale jeśli każdy weźmie tyle, ile potrzebuje, nie wystarczy dla wszystkich osób w kolejce. Jak zachowasz się Ty, a jak Twoi sąsiedzi – weźmiesz tyle, ile potrzeba, a może mniej, żeby wystarczyło innym?

Pewnie podejrzewasz, jaka była odpowiedź… Badani deklarowali, że wezmą minimalną ilość wody, żeby wystarczyło dla innych, ale ich sąsiedzi na pewno nie zdobędą się na taki gest. To właśnie (za) dobre mniemanie o sobie.

Egotyzm atrybucyjny

Tak, nie jest to zbyt prosta nazwa, ale z wyjaśnieniem jest już prościej. Egotyzm atrybucyjny to taka skłonność do wyjaśniania swoich zachowań w sposób pochlebny. Szczególnie chodzi o to, że sukcesy zawdzięczamy naszym wewnętrznym zaletom, umiejętnościom, natomiast porażki to wynik czynników zewnętrznych.

Przykład? Tych można mnożyć tu bez końca!

Kamil postanowił w styczniu, że w następnym roku przebiegnie noworoczny maraton. Do tej pory jego najdłuższy dystans wynosił 10 km, a ćwiczenia zaczął pod koniec listopada. Ostatecznie wystartował, ale nie ukończył maratonu. Swoją porażkę wytłumaczył nowymi butami (czynnik zewnętrzny), a nie brakiem odpowiedniego przygotowania (czynnik wewnętrzny).

Ania długo przygotowywała się do ważnego konkursu. Nie zdążyła jednak przerobić trzech istotnych tematów, ponieważ wybrała się na imprezę ze znajomymi. W rywalizacji zajęła 4 miejsce, chociaż liczyła na podium. Ania wyjaśni porażkę trudnymi pytaniami (czynnik zewnętrzny), a nie tym, że wolała zabawę od nauki (czynnik wewnętrzny).

Redukowanie dysonansu poznawczego

Dysonans poznawczy to takie zjawisko, gdy pojawia się rozbieżność np. między naszym przekonaniem a zachowaniem. Oznacza to tyle, że coś zgrzyta między tym, jak czujemy i co myślimy, a tym co robimy. Pojawia się wtedy nieprzyjemne napięcie. Redukowanie dysonansu poznawczego polega, więc na zmniejszeniu negatywnych odczuć.

Przykład? Weźmy sobie takie obgadywanie innej osoby i przekonanie o swojej życzliwości.

Kasia jest osobą pomocną i życzliwą, dobrze ocenia innych, a także stara się w każdym dostrzegać zalety. Podczas rozmowy z przyjaciółką zaczyna nieprzychylnie wypowiadać się o wspólnej znajomej. Przyjaciółka zwraca jej wtedy uwagę, że Kasia jest zazwyczaj życzliwa, a tu właśnie kogoś obgadała. Kasia czuje się z tym nieprzyjemnie, dlatego zaczyna tłumaczyć, że to nie obgadywanie, a jedynie szczera opinia. Właściwie to chce dla tej znajomej, jak najlepiej.

Autoafirmacja

Potwierdzanie swojej ogólnej wartości (zwanej integralnością) na różne sposoby, nazywane jest autoafirmacją. Jest to takie prezentowanie naszej wartości czy udowadnianie sobie i innym, że jesteśmy dobrze przystosowani do życia i społeczeństwa oraz moralni. Można ująć to jeszcze inaczej – to wyrażana aprobata własnej osoby. Psychologowie twierdzą, że najlepiej działa autoafirmacja przeprowadzana mimochodem, gdy nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ją stosujemy.

Przykład? Tu znowu pozwolę sobie podać więcej niż jeden.

Maria odniosła sukces na swoich pierwszych zawodach tanecznych. Gdy zaczyna myśleć o swoich umiejętnościach tanecznych, znacznie poprawia się jej samopoczucie.

Przeprowadzono badania wśród studentek fizyki. Jedną grupę poproszono o napisanie eseju o wartościach, które wyznają, a drugą – o wartościach zupełnie im obcych. Pierwsza grupa uzyskała znacznie lepsze wyniki na teście, który nastąpił po zadaniu.

Alicja codziennie rano staje przed lustrem i mówi sobie kilka pozytywnych rzeczy związanych z jej osobą. Dzięki temu ma lepszy nastrój, większą motywację do działania i bardziej wierzy w swoją wartość.

Okazuje się, że autoafirmacja podnosi samoocenę, pozwala zredukować dysonans poznawczy czy przenosi uwagę z porażki na pozytywny aspekt siebie.

Efekt bycia lepszym niż przeciętnie

Zjawisko to nie wymaga chyba dogłębnego wytłumaczenia. Chodzi tu jedynie o to, że ludzie mają taką ogólną tendencję do uznawania swoich cech, umiejętności czy zachowań, za wybijających się na tle przeciętności. Efekt bycia lepszym niż przeciętnie jest słabszy, gdy porównujemy się z bliską nam osobą, a wzmacnia w przypadku zestawienia np. z populacją.

Przykład? Skupmy się tu na dwóch wynikach badań.

W 1977 Cross przeprowadził eksperyment wśród wykładowców akademickich. Okazało się, że aż 94% z nich uważało, że potrafi przekazywać wiedzę w sposób ponadprzeciętny.

W 2001 Dunning wykonał podobne badanie wśród studentów. Wzięło w nim udział około miliona osób, a niemal wszyscy uważali, że lepiej niż przeciętnie dają sobie radę w kontaktach z ludźmi. Co więcej, aż 60% twierdziło, że jest w górnych 10% osób, które robią to najlepiej.

Pławienie się w cudzej chwale

Znam kogoś, kto jest bogaty“, “Ja znam kogoś bardzo sławnego” lub “A moja córka zdała maturę najlepiej w całej szkole“… czytaj – jestem lepszy/lepsza. Na tym właśnie polega pławienie się w cudzej chwale (inna nazwa: świecenie światłem odbitym). Udowadniamy innym swoją wartość (podnosząc tym samym samoocenę) chwaląc się cudzym sukcesem.

Przykład? Wskazałam je już na początku, ale pozwolę sobie przedstawić badanie, które potwierdziło istnienie tego zjawiska.

Zjawisko to wykazał w 1976 Robert Cialdini wraz ze swoimi współpracownikami. Zbadali oni, jak studenci reagują na sukces lub porażkę drużyny futbolowej. Po wygranej mnóstwo osób nosiło koszulki swojej drużyny, a także deklarowało, że “my wygraliśmy mecz“. Porażka znacznie obniżała liczbę koszulek, a studenci określali wynik meczu, jako: “oni przegrali”.

Efekt geniusza

Nadmierne wyolbrzymianie umiejętności osoby, która pokonała nas w jakimś wyzwaniu nazywane jest efektem geniusza. Chodzi o to, aby wyjąć przeciwnika z grupy normalnych śmiertelników, a zatem wyjaśnić, że tylko geniusze mieli możliwość zrobienia czegoś.

Przykład? Weźmy sobie egzamin specjalizacyjny dla lekarzy ortopedów.

Rezydent medycyny podchodził do egzaminu z przekonaniem, że zda go wyśmienicie. Okazało się, że Wojtek dostał tylko 3 pkt więcej, niż próg zdawalności. Jego przyjaciel uzyskał jednak 95% możliwych punktów. Wojtek opowiada wszystkim, że przyjaciel jest wyjątkowo inteligentny, był na stażu w UK i tylko dlatego udało mu się tak zdać. Nikt nie może jednak nawet zbliżyć się do tego wyniku, bo to osiągnięcie dla geniuszy.

Efekt kałuży

Zjawisko nazywane efektem kałuży lub efektem żabiego stawu, zakłada bycie najlepszą żabą w swojej kałuży lub stawie. Spokojnie, już tłumaczę. Chodzi o to, że czasami wolimy zająć 6 a nie 5 miejsce z 10 możliwych. Jeszcze jaśniej? No dobra – lepiej być pierwszym w drugiej piątce, niż ostatnim w pierwszej piątce. Bycie najlepszym lub najgorszym w grupie 5 osób ma mocniejszy wpływ na samoocenę niż informacja o pozycji na tle populacji ponad 1500 osób.

Przykład? Sprawdzi się tu przykład grup językowych w zależności od umiejętności.

Na pierwszym roku studiów ekonomicznych studenci musieli przejść test znajomości języka angielskiego. Krzysiek dostał najlepszy wynik ze swojej grupy, która miała mieć zajęcia na poziomie średniozaawansowanym. Mimo tego, że nie trafił do najlepszego zespołu był z siebie niesamowicie dumny, bo w “swojej kałuży” był najlepszy. Jego kolega miał jednak zupełnie inne odczucie, bo mimo poziomu zaawansowanego miał jeden z gorszych wyników w swojej grupie.


Źródła:

Wojciszke B., Psychologia społeczna, Warszawa 2021

Alicke, M. D., Zell, E., & Bloom, D. L. (2010). Mere categorization and the frog-pond effectPsychological Science21(2), 174-177.

www.kanonpojecpsychologicznych.pl

.

Samoocena – czym właściwie jest i na co nam ona?

0

Każdy z nas ma w głowie pewien obraz siebie, który wartościuje naszą osobę pozytywnie lub negatywnie. Tak w wielkim skrócie można zdefiniować samoocenę. Temat warto jednak poszerzyć o zdefiniowanie jej na kilka sposobów, doszukiwać się tego, co na nią wpływa, a także wskazać pewne jej funkcje.

Czym jest samoocena?

Przejdźmy od skrótu definicji do jej krótkiego rozwinięcia – warto przecież wiedzieć o niej nieco więcej. Samoocenę można rozpatrywać na dwa sposoby – jako naszą cechę lub pewien proces. Z jednej strony jest to bowiem trwała skłonność do wartościowania siebie w pozytywny lub negatywny sposób (Wojciszke, 2021). Z drugiej jednak jest procesem bieżącego wartościowania własnej osoby, które jest ukierunkowane na cel, czyli pozytywna ocena na własny temat (Wojciszke, 2021).

Po ludzku – samoocena tworzy trwały pozytywny lub negatywny obraz siebie, ale jest też obrazem chwilowym, który zależy od danej sytuacji, pozwala nam zrealizować konkretny cel. Możemy przecież mieć ogólną dobrą samoocenę, ale w jakiejś sytuacji lub przy konkretnym wyzwaniu może być ona nieco zaburzona.

Samoocena jako motyw

Samoocena ujmowana jest często w literaturze, jako tzw. motyw. Co to właściwie znaczy? Motywem nazywa się jakiś świadomy lub automatyczny proces, który wyznacza kierunek konkretnego działania, dodaje działaniu energii. Każdy z nich można realizować przez osiąganie przeróżnych celów.

Na płaszczyźnie społecznej można wyróżnić 4 takie motywy:

  • przynależność (np. do jakiejś grupy społecznej),
  • sprawczość (np. przejęcie władzy lub kontrola nad jakimś wydarzeniem),
  • poznanie (np. zdobycie wiedzy w danej dziedzinie),
  • samoocena (dążenie do pozytywnego obrazu siebie).

Chodzi tu więc o motyw naszego działania, tego dlaczego robimy coś, co robimy.

Co wpływa na naszą samoocenę?

Można wskazać kilka czynników, które znacząco wpływają na naszą samoocenę. To takie wyznaczniki, które ją budują lub wręcz przeciwnie – obniżają. Od czego w takim razie zależy nasze wartościowanie siebie?

  • Uwarunkowania genetyczne – badacze szacują, że geny wyjaśniają około 50% zmienności naszej samooceny, co jest też typowe dla innych cech osobowości. Badania prowadzono głównie na parach bliźniąt – jednojajowe miały bardzo podobną samoocenę, dwujajowe natomiast podobną tylko w niewielkim stopniu.
  • Cechy osobowości – skoro samoocena jest cechą, wpływa na nią też cały zestaw innych cech, które posiada człowiek. Co ciekawe, najmocniej oddziałują na samoocenę: neurotyzm, ekstrawersja oraz sumienność.
  • Rezultaty działań – im wyższe rezultaty uzyskujemy, tym nasza samoocena wzrasta. Nie oznacza to jednak, że każde działanie wpływa na nas tak samo, dlatego różne dziedziny życia mają dla nas różną wartość i różny wpływ na samoocenę.
  • Opinia innych – to, co inni myślą o nas jest istotnym elementem naszej samooceny. Tu dużo zależy oczywiście od tego, kto te sądy wygłasza, jaką ma dla nas wartość czy jak bardzo podatni jesteśmy na opinię innych.

Wpływ tych czynników w dużej mierze zależy od nas i tego, jak spostrzegamy siebie, jak reagujemy na wiele rzeczy. Psychologowie zauważają jednak największy związek z samooceną właśnie tych wymienionych wyżej kwestii.


Dowiedz się więcej o mechanizmach, które podbudowują samoocenę >>


Po co nam samoocena?

Jak większość rzeczy na świecie, samoocena też jest po coś. I wcale nie chodzi tu wyłącznie o to, że przyjemnie jest myśleć o sobie dobrze. Wyróżnia się trzy podstawowe funkcje samooceny, a do każdej z nich można wskazać też kilka ciekawych teorii. Postaram się jednak nie zanudzać, a wskazać te najważniejsze.

Funkcje samooceny

Samoocena pełni trzy ważne funkcje:

  • ochrona przed lękiem,
  • zapobieganie wykluczeniu społecznemu,
  • wspomaganie realizacji celów.

Tylko tyle i aż tyle!

Ochrona przed lękiem

Z tą ochroną jest tak, że być ona symboliczną lub dosłowną obietnicą nieśmiertelności. Brzmi poważnie, prawda? Ale czego większość ludzi boi się najbardziej, jak nie śmierci? A przecież śmierć można rozważać na wielu płaszczyznach, jest ona też pierwowzorem wszystkich innych lęków.

Tu niezwykle istotna jest teoria opanowywania trwogi, o co w niej chodzi?

Pozytywna samoocena chroni nas przed odczuwaniem lęku, w szczególności tego przed śmiercią. Chodzi więc o to, aby wytworzyć pewne wzorce godziwego życia, które dają nam poczucie, że jesteśmy nieśmiertelni, niczego się nie boimy, poradzimy sobie z pewnymi rzeczami. Albo symbolicznie (wyzwania nie są nam straszne, bo jesteśmy kompetentną czy dobrą osobą – kultura, w której żyjemy), albo dosłownie (będziemy żyć wiecznie w zaświatach i tu chodzi oczywiście o religię). Tak pokrótce można opisać teorię opanowywania trwogi.

Zapobieganie wykluczeniu społecznemu

W skrócie – wierzymy, że wysoka ocena sprawia, że inni nas akceptują. Człowiek jest istotą ultraspołeczną, z założenia ma silną potrzebę przynależności oraz utrzymywania więzi społecznych. Oczywiście siła tych potrzeb to kwestia indywidualna, ale każdy z nas ma ją bardziej lub mniej rozwiniętą.

Tu pojawia się tzw. teoria socjometru.

Socjometr to swego rodzaju monitorowanie akceptacji grupy, otoczenia. Negatywne zachowania czy emocje mogą prowadzić do odrzucenia. Nasza samoocena może być, więc takim wskaźnikiem pomiaru jakości relacji czy ugruntowania pozycji w społeczeństwie. Wykluczenie obniża samoocenę, przez co reagujemy negatywnymi emocjami. Akceptacja natomiast sprawia, że samoocena wzrasta.

Wspomaganie realizacji celów

Jeśli mamy wysoką samoocenę, posiadamy też większe przekonanie, że możemy zrealizować określone cele. Pozwala nam to odnosić sukcesy w wielu różnych dziedzinach życia. Może być jednak również zagrożeniem, bo zbyt wysoka samoocena czasami sprawia, że podejmujemy się nierealnych zadań, które z wysokim prawdopodobieństwem skończą się porażką.

Jaką teorię warto tu wspomnieć? Jedną z moich ulubionych w psychologii społecznej, którą nazywa się samospełniającą się przepowiednią. Nie trzeba tu chyba wiele wyjaśniać, bo nazwa mówi dużo, ale mimo to pokuszę się o rozwinięcie.

Samospełniająca się przepowiednia to mimowolne dostosowanie się do jakiegoś przekonania, które staje się prawdziwe. Nawet błędna hipoteza uruchamia pewne zdarzenia, które potwierdzają jej słuszność. Weźmy nieco abstrakcyjny przykład: słyszymy, że jakaś osoba jest agresywna i postanawiamy to sprawdzić. Kopiemy ją z całej siły w piszczel, a ona zaczyna przeraźliwie krzyczeć i rzucać w naszą stronę nieprzyjemne określenia. Jeśli krzyczy i jest niemiła to oczywiście jest agresywna, potwierdza się wstępna hipoteza. Można wziąć na tapetę też coś pozytywnego – nauczyciel dostaje informację, że w ma klasie wyjątkowo zdolnego ucznia, przez co zwraca na niego większą uwagę. Dokładniej tłumaczy zagadnienia, daje zadania dodatkowe i jest mu życzliwy. W rzeczywistości to taki sam uczeń, jak większość, ale dzięki podejściu nauczyciela faktycznie wchodzi na wyższy poziom.

Teorię tę można stosować w życiu na dwa sposoby – albo prowadząc do czegoś negatywnego, albo pozytywnego. Zdecydowanie polecam wykorzystywać ją do motywowania i osiągania kolejnych sukcesów. Nawet jeśli mamy słabą kondycję, ale uwierzymy, że możemy przebiec zwykły maraton, zaczniemy ćwiczyć i w końcu uda się to zrobić. No, może nie każdemu, ale ciężka praca, upór, realny cel i wiara w sobie znacznie ułatwią zadanie. I nie, nie rozważajmy tu ograniczeń zdrowotnych czy maratonów na Grenlandii – chodzi wyłącznie o przykład samospełniającej się przepowiedni, jako mechanizmu.


Źródła:

Wojciszke B., Psychologia społeczna, Warszawa 2021

Szpitalak M., Polczyk R., Geneza, struktura, funkcje i metody pomiaru, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2015

Karwowski M., O sile samospełniającej się przepowiedni, Uniwersytet Wrocławski, strona uni.wroc.pl 2021

.

Smutek czasami przychodzi po cichu, a potem nagle przejmuje kontrolę

0

Wszechogarniający smutek. Taki, co to serce rozdziera i paraliżuje. Ten, który nie pozwala się już uśmiechać, nie pozwala iść dalej i zabiera nadzieję. Niekiedy przychodzi gwałtownie, wraz z wydarzeniami zwalającymi nas z nóg. Bywa też tak, że skrada się po cichu. Taki malutki smuteczek, który najpierw lekko kłuje, potem odbiera pozytywne myśli, a na końcu bezpardonowo przejmuje kontrolę.

Witaj smutku

Wszystko zaczyna się na ogół niewinnie… Niemiłe słowo usłyszane pod swoim adresem, niepowodzenie, kiepski nastrój czy utrata pracy. Niby takie “nic”, prawda? Ale dla każdego z nas to “nic” może być czymś zupełnie miażdżącym. Być może kuleje samoocena, a może ktoś celowo podcina nam skrzydła. Może od dawna nie szło tak, jak powinno, a może to kwestia wrażliwości. Bez względu na powód – smutek zakrada się do wnętrza, powoli budując swoje imperium.

Tak po cichutku, rosnąc w siłę przy każdej gorszej myśli, łzie kapiącej po policzku i tym typowym “nie martw się, inni mają gorzej i dają sobie radę”. Problem w tym, że to nie inni żyją naszym życiem, nie inni czują to, co zjada nas od środka.

Gdy smutek panoszy się w duszy

Coraz rzadziej uśmiech pojawia się na twarzy, coraz mniej dobrych myśli, których można się trzymać… Coraz więcej smutku, żalu i samotności. Stan otępienia, marazmu i braku nadziei towarzyszy już w każdej chwili. Smutek podąża za nami krok w krok. Trudno o spokojny sen, każdy poranek staje się nie do zniesienia, a nawet najprostsza czynność to wyzwanie.

Tak czuje się człowiek, w którego duszy panoszy się smutek. Wszystko nagle traci sens, nie widać światełka na horyzoncie, a racjonalne wyjaśnienia nie mają racji bytu. Gaśnie nadzieja, wszystko pogrąża się w nicości.

I pewnie znajdzie się ktoś, kto zbagatelizuje ten stan, kto krzyknie, że to bujda i należy wziąć się w garść. Z tym ostatnim to pewnie ma nawet rację. Tylko jak przezwyciężyć wszechogarniający smutek, jak wyrwać się z tej pułapki?

Dopóki tli się nadzieja, nie wszystko stracone

Ten cholerny smutek powoli przejmuje kontrolę. Jak nie dać mu zabrać wszystkiego, jak sprawić, żeby w końcu odpuścił? Ilu ludzi, tyle metod radzenia sobie z tym stanem. Ważne jednak, żeby próbować, bo dopóki tli się nadzieja, nie wszystko stracone.

Co zatem robić? Nie mam recepty, mam jedynie wskazówki, które mogą okazać się pomocne. Jeśli jednak czujesz, że borykasz się z depresją – koniecznie skontaktuj się z psychiatrą lub terapeutą.

Rozmowa

W trudnej sytuacji często zamykamy się na innych, twierdząc, że nikt nas nie zrozumie. Skazujemy się na samotne cierpienie i zamknięcie w swojej bańce. Z góry zakładamy, że nie ma sensu rozmawiać, roztrząsać, narażać się na ocenę innych. Warto jednak wyrzucić z siebie negatywne emocje, powiedzieć komuś bliskiemu, co nas trapi. Dać upust uczuciom, które zjadają nas od środka.

Taką rozmowę można zacząć od słów, że nie szukasz pocieszenia, dobrych rad i litości. Chcesz tylko, żeby ktoś Cię wysłuchał, przytulił i pogłaskał po głowie. Żeby był i pomógł okiełznać tę nieprzyjemną rzeczywistość. Gdy opowiesz na głos o swoich problemach, będzie prościej. Być może na początku zalejesz się łzami, a serce przyspieszy, ale potem przyjdzie ulga, że udało Ci się wyrzucić z siebie te smutne myśli.

Wsparcie specjalisty

Jeśli nie potrafisz rozmawiać z bliskimi albo czujesz, że brak Ci osoby, której możesz się zwierzyć, sięgnij po wsparcie specjalisty. To żaden wstyd pójść do psychologa czy terapeuty. Moim zdaniem to akt odwagi, chęci zawalczenia o siebie i swoje życie. Zastanawiasz się, jak rozmowa z kimś obcym mogłaby pomóc?

Paradoksalnie znacznie prościej jest opowiedzieć o tym, co nas trapi komuś, kto zupełnie nas nie zna. Mniej obawiamy się jego oceny i tego, że podzieli się historią ze znajomymi. Specjalista wie też, jak nam pomóc. To trochę tak, jak z bólem zęba i wizytą u dentysty – mało kto, kupuje wiertła, a potem uczy się samodzielnego borowania. Udajemy się do stomatologa, a po chwili ból jest mniejszy, aż wreszcie znika. Psycholog pomoże zniwelować ból duszy, ułożyć wszystko, co rozrzucone, a potem poskładać szczęście z malutkich kawałków, które gdzieś tam w nas tkwią.

Pasja i aktywność

Rozmowa to nie wszystko, potrzebne będą też inne działania, które wyrwą z objęć smutku. Warto wrócić do tego, co kiedyś sprawiało radość lub znaleźć coś zupełnie nowego. Dobra książka, rysowanie, bieganie, długie spacery – to tylko przykłady, możliwości jest wiele. Ważne jednak to, aby oderwać się na chwilę od smutku, postarać się złapać nitki, która przyniesie uśmiech.

I wiem, że to może brzmieć absurdalnie dla kogoś, kto nie może ponieść się z łóżka. Ale wszystko, co jest w stanie go stamtąd wyciągnąć i spowodować nawet lekki uśmiech ma sens.

Malutkie sukcesy

Gdy wszystko się wali, a smutek przejmuje kontrolę, niełatwo o sukcesy. Wiele zależy jednak od tego, co nazwiemy swoim celem i jak określimy jego spełnienie. Nie trzeba od razu porywać się z motyką na księżyc, można skupić się na rzeczach teoretycznie niewielkich.

  • Pogrążasz się z smutku i nie wychodzisz z domu? Niech celem będzie 5 dłuższych spacerów w ciągu kolejnych 7 dni.
  • Straciłaś pracę i cholernie boisz się, że nigdy nie znajdziesz nowej? Zacznij od 15 minut dziennie na poszukiwaniu pracy i wysłaniu jednego CV każdego dnia.
  • Ogarnia Cię uczucie beznadziejności, wydaje Ci się, że nic nie umiesz? Spróbuj 1 nowej rzeczy w tygodniu, powoli szukaj swojej drogi.

Nie trzeba od razu planować ogromnej rewolucji, nie ma też magicznej różdżki, która ukoi ból. Każdy malutki sukces będzie stopniowo rozpalał ogień nadziei i chęci walki. Zobaczysz, że jesteś w stanie wziąć los w swoje ręce, że zrobiłaś to, co sobie założyłaś. Może nie od razu i może nie za pierwszym razem. Ale każdy malutki sukces, to wielki krok w stronę lepszego samopoczucia. Krok w stronę pokonania smutku.

.

Pomysły na prezent od moich czytelniczek #kobiecybiznes

0

Zastanawiasz się, jaki prezent na święta kupić? A może nie wiesz, jaki prezent na roczek będzie idealny? Może szukasz prezentu dla mamy, siostry lub swojej przyjaciółki? Wspólnie z moimi czytelniczkami, które prowadzą swoje biznesy mamy dla Ciebie kilka propozycji.

Kobiece biznesy rządzą!

Zawodowo zajmuję się copywritingiem i wsparciem kobiecych biznesów w ich rozwoju. Moje klientki mają genialne pomysły, mnóstwo uporu i zaangażowania w swoje projekty. Często muszą łączyć pracę nad swoimi marzeniami z domowymi obowiązkami, drugim etatem czy samodzielnym macierzyństwem. Nie poddają się jednak robiąc to, w co wierzą i czerpiąc ze swoich biznesów dużą dawkę satysfakcji.

Wśród moich czytelniczek jest wiele wspaniałych przedsiębiorczyń, które tworzą rzeczy wyjątkowe. Byłam ciekawa ich pomysłów, chciałam też pokazać je większej publice. Dostałam mnóstwo zgłoszeń i nie wszystkie udało mi się tu umieścić, ale w tym wpisie pokażę kilkanaście z nich. Więcej kobiecych biznesów znajdziesz TUTAJ.

UWAGA! KOLEJNOŚĆ ZUPEŁNIE PRZYPADKOWA 🙂

Dom i wnętrze

(prezent dla mamy, prezent na Walentynki, prezent na święta)

Jak dom i wnętrza to oczywiście meble i eM Style! Magda w swojej legionowskiej pracowni daje nowe życie starym meblom i tworzy piękne akcesoria. Prowadzi też warsztaty, podczas których czy jak zrobić to samodzielne. W jej sklepie internetowym kupisz świetne farby do mebli Annie Sloan, pędzle i wszystko to, co potrzebne do renowacji.

Link do strony –> emstyle.eu

eM Style

Kolejna propozycja to niesamowite plakaty polskich artystów i firma Weroniki. Na Walla to nie tylko sprzedaż wysokiej jakości produktów, ale również cała społeczność wspaniałych artystów oraz miłośników plakatu i dobrego designu. Warto wspomnieć także o tym, że istotną kwestią w tym biznesie jest ekologia i less waste.

Link do strony –> nawalla.com

Na Walla

Sojowe, naturalne świece, ręcznie malowane akwarele i niesamowite dekoracje. To wszystko (i nie tylko to) tworzy w swojej pracowni rękodzieła Kasia. Co więcej – można kupić u Niej gotowe produkty lub… zrobić je samodzielnie podczas warsztatów. W ofercie sklepu Luno Store znajdziesz też świece intencyjne oraz biżuterię z naturalnych kamieni. Powiedzmy sobie szczerze – Kaśka to prawdziwa artystka, kobieta-rakieta i zdolna bestia.

Link do strony –> lunostore.pl

Luno Store

W Wejherowie mieści się pewna kwiaciarnia. Nie taka zwykła, przeciętna czy poprawna a… Niebanalna! Jej właścicielką jest Magda – kobieta o wielkim talencie, poczuciu estetyki i pozytywnym usposobieniu. Jej bukiety, wieńce i kompozycje totalnie podbiły moje serce! Jeśli nie jesteś z Wejherowa, ale chcesz kupić np. przepiękny wieniec świąteczny, Magda może Ci go wysłać.

Link do FB –> Pracownia Florystyczna Niebanalna

Pracownia Florystyczna Niebanalna

Marzy Ci się piękna, ręcznie robiona makrama? Poznaj produkty Żanety, które powstają z miłości do piękna w duchu eko. Autorskie projekty, najlepszej jakości materiały i ogromna pasja to to, co wyróżnia Boho-chic. Moje serce skradły zwłaszcza te największe i bogato zdobione – są przepiękne!

Link do FB –> Boho-chic

Boho-chic

Akcesoria dla dzieci

(prezent na roczek, prezent na święta, prezent na Dzień Dziecka)

Pierwsza propozycja to Pracownia Kiwi i wyjątkowe akcesoria dla dzieci, które Ewelina tworzy… własnoręcznie. Na swojej stronie napisała, że jej projekty to “szczypta miłości i dziecięcych życzeń”, ja dodałabym jest dużą dawkę talentu i pozytywnej energii. Spod jej maszyny wychodzą przecudne pudła na zabawki, mobile i girlandy – wszystko wykonane z filcu wg autorskich projektów.

Link do strony >> pracowniakiwi.com

Pracownia KIWI

Bibo to firma dwóch genialnych kobiet, które tworzą autorskie meble dla dzieci, ale oferują też swoim klientom dekoracje do pokoju dziecięcego. Wszystkie produkty są precyzyjnie wykonane, niezwykle estetyczne i stworzone w duchu Montessori. Co ciekawe, stoliczki i krzesełka dla dzieci powstały we współpracy z fizjoterapeutą, a ich atutem jest fakt, że rosną razem z maluchem.

Link do strony –> bibo.com.pl

Bibo

Shoo Shoo to drewniane akcesoria dla dzieci i ich rodziców. Ola tworzy przeróżne spersonalizowane gadżety – tabliczki do zdjęć, magnesy, zawieszki na choinkę, kalendarze adwentowe i wiele, wiele innych. Można u niej kupić również spinki, opaski i turbany.

Link do strony –> shooshoo.pl

Shoo Shoo

Prezenty dla kobiety

(prezent dla mamy, prezent na Walentynki, prezent dla przyjaciółki)

Pierwszą propozycją z kategorii pomysłów na prezent dla kobiety są ręcznie robione broszki. Tworzy je Kasia – wulkan energii o złotym sercu! Wśród jej projektów można znaleźć zarówno kolorowe i szalone projekty, jak i te w nieco bardziej stonowanych kolorach. Kasia czerpie inspiracje z kultury, sztuki, natury i otaczającego ją świata.

Link do FB –> KMŚ

KMŚ

Druga propozycja na prezent to produkty od Eweliny, która tworzy wyjątkowe projekty na drutach. Można zamówić u niej kocyk lub czapeczkę dla malucha lub ciepłe skarpetki i unikatowy sweter dla kogoś dorosłego. Jestem absolutnie zakochana w niezwykłych splotach, dbałości o szczegóły i magii kolorów.

Link do FB –> E.Czempik

E.Czempik

Włoski styl w duchu dolce vita? La Farfalla to polska marka odzieżowa, której inspiracją jest słoneczna Italia. Ania tworzy autorskie projekty, które są w całości szyte w polskich szwalniach. Co wyróżnia tę markę? Dbałość o szczegóły, świetnej jakości tkaniny oraz bardzo kobiece projekty. Sama jestem posiadaczką kilku pięknych ubrań od Ani i z całego serca polecam.

Link do strony –> La Farfalla

La Farfalla

Mandarynka to kosmetyki na bazie naturalnych składników, które delikatnie i skutecznie dbają o skórę. Twórczynią marki jest Kasia – cierpliwa, skrupulatna i ciepła kobieta, której bliska jest natura i ekologia. Jej ogromna wiedza i zamiłowanie do dobrej jakości produktów idealnie współgrają z wykształceniem – Kasia jest inżynierem produkcji. W Mandarynce znajdziesz m.in. naturalne kremy, olejki i peelingi.

Link do strony –> kasiamandarynka.pl

Mandarynka

.

Tradycyjna Wigilia na Podlasiu, czyli jak kiedyś wyglądało świętowanie

0

Mimo tego, że na Podlasiu nie mieszkam już od dłuższego czasu, wciąż jest to region bliski memu sercu. Przygotowując się do audycji w białostockim radiu zgłębiłam temat dawnych tradycji i obrzędów, którymi postanowiłam podzielić się również tutaj. Jak zatem wyglądała kiedyś Wigilia i jak świętowało się na Podlasiu?

Kiedy powinna zacząć się Wigilia?

Wigilia to magiczny i wyjątkowy wieczór, którego nazwa wzięła się od łacińskiego słowa vidżilia, czyli czuwanie. Z pełnymi nadziei i radości sercami czekamy przecież na narodzenie Jezusa. Obecnie kolacja wigilijna w każdym domu rozpoczyna się właściwie o innej porze, a godzinę dopasowujemy do potrzeb gości, którzy mają zgromadzić się przy stole. Ale jak to wyglądało kiedyś, czy była jednak ustalona pora?

Do wieczerzy zasiadało się dopiero wtedy, gdy na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka. Pamiętam, że w moim domu na Podlasiu, zawsze wyglądaliśmy tej gwiazdki, zwłaszcza gdy jeszcze żyła moja prababcia. Mimo tego, że na białym obrusie stały już naczynia z wigilijnymi potrawami, a każdy z nas był odświętnie ubrany, czekaliśmy na znak i nikt nie mógł szybciej zasiąść przy stole. Dlaczego ta gwiazda była tak ważna na Podlasiu? To symbol Gwiazdy Betlejemskiej, tak tej samej, która prowadziła mędrców do Betlejem, w miejsce, gdzie narodził się Jezus.

Kiedy pojawia się pierwsza gwiazdka?

Pierwszą gwiazdkę z łatwością zobaczymy na czystym, niezachmurzonym niebie. Pamiętajmy jednak, że w grudniu słońce zachodzi znacznie wcześniej  i już około 15.30 na północy zrobi się ciemno. Pierwsze gwiazdy zaczynają pojawiać się około 20-30 minut po zachodzie, a zatem pierwszą powinniśmy dostrzec na niebie około godziny 16. To właśnie tę godzinę powinniśmy wybrać więc, jeśli chcemy zasiąść do wieczerzy zgodnie z tradycją.

Zanim jednak rozpoczniemy kolację, czas na wspólną modlitwę, przełamanie się opłatkiem i złożenie życzeń. Niegdyś wieczerzę rozpoczynał najstarszy w domu mężczyzna, to on dziękował Bogu za dary na stole i jako pierwszy sięgał po wigilijne dania. Do dzisiaj można zwyczaj ten zaobserwować w wielu podlaskich domach.

Post w Wigilię – czy należy pościć?

Wiem, że w większości domów katolickich nie przestrzega się obecnie ścisłego postu w Wigilię. W 2003 roku formalnie nakaz ten został zniesiony, aby zapewnić zgodność z przykazaniami kościelnymi, zatwierdzonymi przez Watykańską Kongregację Nauki Wiary. Postna Wigilia obowiązuje jedynie wtedy, gdy przypada w piątek. Na Podlasiu można jednak zaobserwować wierność tej tradycji każdego roku, bez względu na dzień tygodnia. Jak w takim razie powinna wyglądać taka tradycyjna, podlaska Wigilia?

Post zachowywano nie tylko przy wieczerzy – obowiązywał on cały dzień. Rezygnowało się nie tylko z mięsa, ale też produktów pochodzących od zwierząt. Jedynym wyjątkiem od tej reguły była oczywiście ryba. Nie jedzono sałatki jarzynowej z jajkiem i nie bielono potraw śmietaną. Ważne było to, aby na stole wigilijnym postawić od 7 do 11 potraw – a ich koniecznie musiała być nieparzysta. Informacja ta może obecnie nieco dziwić, bo przecież dzisiaj dba się o 12 dań na wigilijnym stole. Co ciekawe, nieparzysta miała być nie tylko liczba dań, ale również osób przy stole. Wierzono, że parzysty skład zwiastuje śmierć jednej z osób w najbliższym roku. Uczestnicy kolacji wigilijnej byli zobowiązani też, aby spróbować wszystkich potraw, a w przeciwnym wypadku tego, czego nie spróbowali, mogło zabraknąć w nadchodzącym roku. W moim domu zawsze mówiło się, że ominie nas coś w nadchodzącym roku, jeśli przynajmniej nie spróbujemy jakiejś potrawy z wigilijnego stołu.

Tradycyjne potrawy wigilijne

Co jedzono w tradycyjnym, katolickim podlaskim domu? Najpopularniejszą potrawą była kutia lub kucia, jak ją często nazywano. To kasza pęczak podawana z miodem i makiem. Bardzo często jedzono też kisiel, który jednak odbiegał nieco od tego, jak wygląda to danie dzisiaj. Gorącą wodą zalewało się mąkę owsianą, a mikstura ta po ostygnięciu miała konsystencję galarety. Na wigilijnym stole można było znaleźć też gotowaną kapustę z grzybami, suszone owoce, gotowane ziemniaki, a także popularne również teraz, śledzie.

Na prawosławnym stole ustawiano na zasłanym białym obrusem, stole 7 potraw. Przed jedzeniem również odmawiało się modlitwę i tu również wieczerzę rozpoczynał gospodarz – nabierał on 3 łyżki kutii na talerz, a w ślad z anim podążali wszyscy domownicy. Ważna była też kolejność spożywania wszystkich potraw, rozpoczynało się od barszczu z suszonych grzybów, a następnie jedzono solone śledzie z cebulą, kisiel z owsa, groch z solą, pierożki nadziewane makiem i owocami. Wszystko to popijano kompotem z surowych owoców, a na koniec ponownie spożywano kutię.

W wielu podlaskich domach wciąż żywe są te tradycje, a Wigilia wygląda bardzo podobnie, jak przed laty, łącząc teraźniejszość z bogatą historią regionu.

Świąteczne dekoracje dawnych podlaskich domów

Mimo tego, że wielu z nas nie wyobraża sobie Świąt Bożego Narodzenia bez zielonego drzewka przystrojonego bombkami i światełkami, choinka to stosunkowo nowy zwyczaj. Należy pamiętać, że w polskich domach pojawiła się dopiero około XIX wieku, goszcząc najpierw na miejskich salonach, a dopiero potem trafiając pod wiejskie strzechy. Tradycja bożonarodzeniowego drzewka wzięła się z Alzacji, skąd trafiła do Niemiec, a potem rozlała się na resztę Europy. Co ciekawe, kiedyś choinkę wieszano w dosyć nietypowy sposób – podwieszano ją pod sufitem, a jej czubek skierowany był ku podłodze.

Jak w takim razie wyglądały typowe, tradycyjne, podlaskie ozdoby z okazji Świąt Bożego Narodzenia, gdy nikt nie słyszał jeszcze o zielonej choince i bombkach? W wigilijny poranek rozpoczynało się gruntowne sprzątanie domu i dopiero wtedy, dekorowano go na święta. Do tego celu wykorzystywano najczęściej gałązki świerku i sosny. Wkładano je za obrazy, w szczeliny ścian czy między belki, zdobiono nimi okna i stoły. Na ścianach pojawiały się też przepiękne, ręcznie wycinane papierowe wycinanki. Pod sufitem zawieszano natomiast słomiane pająki, czy ażurową ozdobę, która była wykonana ze słomy oraz ozdobiona nićmi.

Jeśli nie choinka, to co? Snopek siana!

Obecnie sianko leży wyłącznie pod białym obrusem, w miejscu gdzie spoczywa opłatek. Kiedyś siano zdobiło nie tylko biesiadny stół, ale też ławy, które służyły za siedziska. W niektórych domach spano nawet na tym sianie po przyjściu z pasterki, czyli mszy świętej o północy. Dlaczego? Było ono symbolem zdrowia i płodności.

Wróćmy jednak do choinki – jeśli nie dobrze znane nam drzewko, to co? W Podlaskich domach, zarówno u katolików, jak i osób prawosławnych, wykorzystywano snop siana, którego miejsce znajdowało się w rogu izby, zaraz przy świętych obrazach lub ikonach. Nazywano go dziadem, hościkiem lub koledą i mógł stanąć w domu dopiero dzień przed Bożym Narodzeniem, nie wcześniej. Podlaska wigilia to mnóstwo wierzeń, zwyczajów i symboli, co w takim razie symbolizował ów snopek? Miał on magiczną moc – tą słomą po zakończeniu świąt karmiono zwierzęta, co miało sprawić, że będą zdrowe. Służyło również do obwiązywania drzew w sadzie, chronią je przed mrozem i zapewniając sobie w następnym roku obfite zbiory.

Dawne wierzenia i zwyczaje dotyczące Wigilii

Dzisiaj Wigilia kojarzy się głównie ze smaczną kolacją, białym obrusem, choinką i wizytą świętego Mikołaja. Kiedyś dzień ten dedykowany był jednak nie tylko wieczerzy, ale też wróżbom oraz wielu przesądom, które na Podlasiu miały duże znaczenie.

Pierwszym z nakazów było wstanie z łóżka w Wigilię skoro świt, żeby przez kolejny rok nie mieć problemu z porannym budzeniem się. Ważne było również to, kto pierwszy przestępował próg domu w wigilijny poranek. Jeśli była to kobieta, w gospodarstwie rodzić się miały jałówki – jeśli mężczyzna, byczki. Nie bez znaczenia była też pogoda – rozgwieżdżone, piękne niebo miał zwiastować, że kury będą się dobrze niosły, jeśli pochmurne – krowy będą dawać dużo mleka. Szron był natomiast oznaką urodzaju i obfitości.

Co zapewniało zdrowie i obfitość?

W co jeszcze wierzyli dawni Podlasianie? Zdrowie miało zapewnić umycie rąk w zimnym strumieniu, a wrzucenie do wody monety – dostatek finansowy. Mówiło się, że to po to, aby pieniądze się człowieka trzymały. Innym z przesądów było to, aby nie pożyczać nic sąsiadowi, żeby nie wynieść z domu szczęścia, a żeby było go więcej, radzono nawet, żeby coś komuś… ukraść!  Wierzenia te dotyczyły nie tylko dorosłych, ale również dzieci. Te miały być posłuszne przez całą wigilię, bo w innym razie czekać je miały kary przez cały rok.

Magiczne obyczaje były obecne także podczas samej wieczerzy wigilijnej. Aby zapewnić sobie dobre zbiory, rzucano pod sufit słomę. Im więcej źdźbeł zaczepiło się o belki, tym więcej kop zboża do zebrania miał mieć gospodarz podczas sianokosów. Podrzucano jednak nie tylko słomę, ale także kutię, groch lub kaszę! Nakładano jej trochę na łyżkę, aby potem poszybowała, jak najwyżej, co było oznaką pomyślności. Wiele przesądów dotyczyło planów matrymonialnych dziewcząt, które mieszkały w domu. Z wyciągniętych spod obrusa źdźbeł siana można było wywróżyć zamążpójście w kolejnym roku, a szczekanie psa miało wskazać kierunek, skąd nadejdzie mąż. Wychodziło się na podwórko i zachęcano psiaki do wydania głosu. Z której strony zaszczekał, z tej miał przybyć młodzieniec.

Po zjedzonej kolacji wigilijnej nikt nie sprzątał ze stołu. Pozostawiało się resztki jedzenia i naczynia, aby dusze bliskich zmarłych też mogły się pożywić. Gospodarz zbierał jedynie siano, a wykruszone ziarna rozrzucał domowym ptakom.

Przeczytaj także: TRADYCJE I POTRAWY WIGILIJNE, CZYLI MOJA PODLASKA WIGILIA

Wigilia katolicka vs Wigilia prawosławna

Podlasie to wyjątkowe miejsce, gdzie przenikają się kultury i wyznania. U katolików i prawosławnych święta obchodzone są przez to bardzo podobnie, można wskazać jednak różnice, które odróżniają od siebie święta. Skupmy się na kilku szczegółach, które warto znać.

Wigilia i Soczelnik

Po pierwsze nazwa uroczystości! W tym dniu, który prawosławni nazywają Soczelnik, kończy się czterdziestodniowy post i zaczyna okres trzydniowego świętowania. Różnią się także terminy obchodzenia świąt. Wigilia katolicka przypada na 24 go grudnia, prawosławna – 13 dni później, czyli 6 go stycznia. Dlaczego właściwie tak to wygląda? Wynika to z faktu, iż Cerkiew posługuje się kalendarzem juliańskim, Kościół – gregoriańskim i stąd ta rozbieżność. W niektórych regionach Polski (centrum i zachód), przyjmuje się jednak tę samą datę, aby było nieco prościej zarządzić czasem. Podlasie wierne jest jednak tradycji.

Dzisiaj najczęściej święta w domach katolickich i prawosławnych trwają 2 dni, kiedyś jednak w cerkwi świętowało się zawsze przez 3 dni. Najpierw świętowano Narodziny Jezusa Chrystusa, następnie Matki Bożej, a ostatni dzień poświęcony był pamięci męczennika św. Stefana.

Opłatek i prosfora

W domach katolickich domownicy dzielą się opłatkiem i składają sobie życzenia, w prawosławnych jest podobnie, ale miejsce opłatka zajmuje prosfora, czyli święty chleb. Nazwa pochodzi od greckiego słowa oznaczającego ofiarę. Prosfora z wyglądu przypomina małą bułeczkę ze znakiem krzyża, którą dzieli się rodzina podczas Soczelnika.

Szopka i prawosławna ikona

Katolicy mają zwyczaj ustawiania szopki bożonarodzeniowej, w cerkwi ludzie modlą się do Ikony Narodzenia Chrystusa. Tu również pojawia się obraz Matki Boskiej i niemowlęcia w żłobie, a hołd Jezusowi oddają anioły i trzej magowie. Każdy z nich jest w innym wieku, co symbolizuje różne etapy życia człowieka.

Co z kolędowaniem?

Kolędowanie zarówno w domach katolickich, jak i prawosławnych zaczynało się pierwszego dnia świąt. U pierwszych kolędnicy zapraszani są do domu, u prawosławnych natomiast kolędy i pastorałki śpiewane są pod oknami. Obecnie często zdarza się, że kolędnicy zbierają się pod blokiem, a mieszkańcy wychodzą, aby posłuchać i przekazać datki. Niegdyś istniała katolicka tradycja zwana Herody – to przedstawienia, które miały formę teatru wystawianego w domach. Młodzi aktorzy rozpoczynali swe kariery od bycia aniołkiem, a kończyli, jako Herodzi. Obecnie zwyczaj ten kultywowany jest już jedynie w domach kultury.

Na Podlasiu znacznie więcej jednak łączy obrządki obu wyznań, niż dzieli, a to, co jest najważniejsze – to wspaniały czas radości, bliskości i zadumy, który spędza się w gronie najbliższych.

.

Audiobooki dla dzieci, czyli czego moje dziewczynki słuchają najchętniej

0

Od zawsze czytamy naszym dziewczynkom książki. Kiedyś codziennie, potem wymiennie z audiobookami. Przez te kilka lat uzbieraliśmy sporą kolekcję płyt, a wśród nich są takie, które mogą być odtwarzane w kółko. Jakie zatem tytuły wskazują moje córki, jako najlepsze audiobooki dla dzieci?

Na co zwracam uwagę podczas wyboru audiobooków dla dzieci?

Na początku miałam problem z wybieraniem audiobooków – wydawało mi się, że będą chętnie słuchały każdą bajkę. To przecież dzieci… Sama nie miałam w tym zbyt dużego doświadczenia, więc zaczęłam od pozycji, które na pierwszy rzut oka wydawały się fajne. Szybko jednak życie zweryfikowało moje podejście i okazało się, że dobrze mieć jakiś klucz.

Jak w takim razie wybieram te audiobooki bajki dla dzieci?

  • wiek dziecka – to tak, jak z książkami, bo każda opowieść dedykowana jest innym odbiorcom
  • zainteresowania dziecka – bo nie ma sensu puszczać dziewczynce bajek o księżniczkach, skoro pasjonuje ją kosmos
  • lektor – to bardzo ważne, kto czyta bajkę (wśród moich ulubionych jest m.in. Dymna, Barciś, Jungowska i Chotomska)
  • treść bajki – nawet te dobrze znane opowieści zawierają treści, które niekoniecznie są już aktualne, lepiej pomijać zjadanie babci czy wrzucanie dzieci za karę do pieca
  • poruszane problemy – dzieci łatwiej przyswajają treści z bajki niż słowa mamy, można wykorzystać audiobooki, jako formę terapii lub rozwiązania konkretnego problemu

Skąd czerpać te informacje? Z biegiem czasu będzie łatwiej ocenić, czy wybrany audiobook dla dzieci jest ok czy nie. Warto jednak sprawdzić opinię w sieci i przeczytać kilka recenzji na sklepach internetowych. Rodzice często piszą w opiniach to, czy audiobooki naprawdę podobały się ich dzieciom i znacznie mniej tu bullshitu niż w przypadku np. AGD.

Audiobooki dla dzieci – nasze polecenia

Tak, jak wspomniałam – mamy bardzo dużo bajek na płytach. Skupię się na tych pozycjach, które dziewczynki słuchają najchętniej i najczęściej. Audiobooki zazwyczaj kupujemy w Empiku (na stronie często są promocje 2 w cenie 3) lub na Taniej Książce – mają bardzo fajne ceny i szybką wysyłkę. Wolę fizyczne płyty, bo nie wymagają komputera lub telefonu, a dziewczyny mają swoje odtwarzacze CD.

(W poście znajdują się linki afiliacyjne)

Bajki dla dzieci do 6 lat

Zacznijmy od pozycji dla młodszych dzieciaków – powiedzmy, że do 6 lat. Jeśli w ogóle można stawiać jakąś granicę wiekową, bo przecież każdy lubi coś innego. Przyjmijmy jednak kryterium, że to historie nieco mniej złożone i skomplikowane, idealne dla małych uszek.

  • 365 bajek na dobranoc [KLIK] – krótkie i spokojne bajki dla dzieci na dobranoc z dużą dawką pozytywnych emocji, które czyta wspaniała Anna Dymna
  • Opowiastki dla małych uszu [KLIK] – historie, w których główną rolę grają zwierzątka, mają jednak takie same obawy, pytania i wyzwania, jak dzieciaki
  • Pięciopsiaczki [KLIK] – genialna opowieść o psince Balbince i jej pięciu szczeniaczkach oraz ich przygodach, ten audiobook dla dzieci czyta autorka, czyli Wanda Chotomska. To taka bajka dla małych dzieci, którą ja sama uwielbiam słuchać – zdecydowanie polecam!
  • Pamiętnik czarnego noska [KLIK] – ciepła i pełna emocji opowieść o Małgosi i jej misiu, którego wypatrzyła w sklepie z zabawkami i od razu pokochała
  • Przygody Pompona [KLIK] – historia małego, zielonego smoka, który pojawił się pewnego dnia w ludzkiej rodzinie – robi dużo zamieszania i wpada w tarapaty, ale jest przy tym wyjątkowo uroczy
  • Reksio. Wielka księga przygód [KLIK] – tego pieska chyba nie trzeba przedstawiać, od ponad 50 lat podbija przecież serca polskich dzieci. Audiobooka czyta Jerzy Stuhr, co jest dodatkowym atutem

Jeśli lubicie Reksia, tutaj znajdziecie więcej opowieści –> KLIK

Bajki dla dzieci od 7 lat

Tu granica również jest umowna, ale bajki z tych poleceń są nieco bardziej złożone, wymagają też większego skupienia uwagi.

  • Bajki terapeutyczne [KLIK] – te opowieści powstały na bazie doświadczenia psychologów, dlatego szczególnie je polecam, nawet młodszym dzieciom. W bajkach poruszany jest temat lęku, śmierci czy konfliktów między domownikami.
  • Zezia [KLIK] – seria bajek, które napisała i czyta Agnieszka Chylińska. My mamy książki i kilka audiobooków na płytach, chociaż obecnie widzę głównie wersje papierowe i mp3. Być może jednak, gdzieś jeszcze można je znaleźć. Tak czy siak, szczerze polecam.
  • Dzieci z Bullerbyn [KLIK] – wiem, że to szkolna lektura, ale moja Zośka uwielbia słuchać tego audiobooka. Nie bez znaczenia jest tu genialna Edyta Jungowska, która wspaniale czyta tę bajkę.
  • Pippi Pończoszanka [KLIK] – tę bajkę zna większa część dorosłej publiki, ale gwarantuję, że podbija serca również tej młodszej. No i ponownie – Jungowska robi genialną robotę!
  • Dzieci z ulicy Awanturników [KLIK] – kolejna pozycja z tej “samej” serii, bo te audiobooki są genialne! To historia o rodzeństwie, które wprowadza mnóstwo zamieszania w spokojnym niegdyś miasteczku. Historia pełna jest ciepła, miłości i przywiązania. P.S. Tak, tutaj też czyta Jungowska.
  • Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek. 100 niezwykłych historii Polek [KLIK] – niesamowite opowieści znanych i mniej znanych, ale inspirujących Polek. Ten audiobook to nowa odsłona 100 opowieści niezwykłych kobiet, które skradły serca dziewczynek na całym świecie.
  • Mała Księżniczka [KLIK] – historia odważnej dziewczynki, która zmaga się z przeciwnościami losu – księżniczka staje się niemal żebraczką. Ma jednak w sobie mnóstwo ciepła i wrażliwości, które doceniają przyjaciele. Nie bez znaczenia jest też jej wspaniała wyobraźnia.
.

Pomysły na prezent – gry planszowe i książki dla dzieci

0

Droga, kolorowa lalka czy sterowany zdalnie samochodzik na pewno sprawią maluchom wiele radości. Jeśli jednak chcesz postawić na coś, co nie tylko rozbawi, ale i wesprze rozwój – mam dla Ciebie kilka pomysłów na prezent. Podrzucam listę naszych ulubionych gier planszowych i książek.

Prezent na święta dla dzieci – gry planszowe

Dzieciaki najchętniej grają w gry na konsoli, komputerze lub na telefonie. Badania pokazują, że nie ma w tym nic złego, o ile maluch nie spędza za dużo czasu przed ekranem, a gra nie jest przesiąknięta agresją. Wszystko jest przecież dla ludzi, ale należy pamiętać o umiarze. W wielu domach do lamusa odchodzą planszówki, które przecież jeszcze kilkanaście lat temu święciły triumfy.

Dlaczego warto kupić dziecku grę planszową? Jest co najmniej kilka powodów:

  • rozwija wyobraźnię,
  • wspiera motorykę małą,
  • uczy dzieci wygrywania i przegrywania,
  • pozwala spędzić miło czas z bliskimi.

Nasze ulubione rodzinne gry planszowe

W jaki gry najchętniej gramy w naszym domu?

Jedną z naszych ulubionych jest… Grzybobranie! Tak, dosyć oldschoolowa gra, którą sama dobrze znam z dzieciństwa.

Grzybobranie —> KLIK

Kolejna propozycja to Lotti Karotti (wcześniej nazywała się Flotti Karroti i taką wersję my posiadamy). Ta gra ćwiczy nie tylko umysł, ale formę fizyczną! Można powiedzieć, że to trochę planszówka, a trochę zręcznościówka – gracze mają do wykonania różne zadania, a wyskakująca w górę marchewka wprowadza niezłe zamieszanie.

Gra planszowa Lotti Karotti —> KLIK

Mamy też takie gry planszowe, w które czekają, aż nasze dziewczyny podrosną. Teraz gramy w nie razem z mężem, ale za jakiś czas pewnie i one do nas dołączą. Będzie to jednak idealny pomysł na prezent, gdy masz w domu starsze dzieciaki.

  1. Klasyka gatunku – Scrabble —> KLIK
  2. Towarzyska i zabawna – Założysz się? —> KLIK

W przypadku tej drugiej my mamy grę z Hasbro (seria Trivial Pirsuit), która niestety nie jest już dostępna. W linku znajdziesz jednak jej odpowiednik, który jest równie wysoko oceniany.

Książki, czyli świetny prezent dla dziecka

Chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego książki wspierają rozwój dziecka. Warto wspomnieć jednak, że chodzi tu nie tylko o czytanie, ale także bliskość z dzieckiem. Nawet, jeśli potrafi już samodzielnie czytać, warto od czasu do czasu pochylić się nad książką wspólnie. Dzięki czytaniu dzieci chłoną nowe słownictwo i rozwijają wyobraźnię, ćwiczą też procesy poznawcze – np. uwagę i koncentrację.

Jakie są nasze ulubione książki dla dzieci? Pozycje zmieniają się na przestrzeni lat, bo dziewczyny rosną, a wraz z wiekiem zmieniają się ich zainteresowania. Czytamy dużo i chętnie, przerabialiśmy mnóstwo genialnych książek (pewnie kiedyś o nich powstanie cały, oddzielny wpis). Jeśli miałabym wybrać dwa tytuły, które były u nas najdłużej na tapecie, to na pewno Basia i Harry Potter w wersji ilustrowanej.

książki dla dzieci pomysły na prezent

Książki dla maluchów

Maluszki i przedszkolaki pokochają Basię! To cała seria zabawnych, pouczających i rozwijających historii. Co więcej, Basia rośnie wraz z kolejnymi częściami, a zatem zmienia się też złożoność opowieści.

Z okazji świąt możesz postawić np. na Basia i Boże Narodzenie —> KLIK lub całą serię zabawnych opowieści Wielka Księga Przygód. Basia —> KLIK

Dziewczynki uwielbiały też serię o słoniu Elmerze i Martynkę.

Książki dla starszaków i szkolniaków

Jeśli chodzi o etap bycia starszakiem, a nawet szkolniakiem – u nas furorę zdecydowanie robi Harry Potter w wersji ilustrowanej. Do tej pory wyszły 4 części serii i są absolutnie przepiękne!

Harry Potter wydanie ilustrowane —> KLIK

Serca dziewczyn skradła też seria o Zezi (autorstwa Agnieszki Chylińskiej) oraz cudowny duet detektywów – Maja i Lasse (też seria z mnóstwem opowieści).


Jeśli szukasz pomysłów na prezenty z innej kategorii, zajrzyj na świąteczną stronę CENEO pełną ciekawych propozycji —> KLIK

P.S. Nie jest to post reklamowy, ale w tekście użyłam linków afiliacyjnych. Jeśli klikniesz, a potem kupisz jakiś polecany przeze mnie prezent – na moje konto trafi kilka groszy 🙂

.

Skąd właściwie bierze się zło, czyli dlaczego jesteśmy agresywni

0

Co ma wpływ na to, że jesteśmy agresywni? Geny, płeć, a może alkohol? Można wskazać wiele czynników, które powodują, że człowieka ogarnia agresja. W artykule skupię się na tym, co ma największy wpływ.

Teorie agresji

Agresja jest zjawiskiem niezwykle powszechnym i występuje w każdym miejscu na świecie. To pozwala sądzić, że jest elementem ludzkiej natury. Na początku zakładano, że agresja to instynkt, czyli coś wrodzonego, co wyzwala się w człowieku w określonych warunkach. Zakładano, że to automatyczny proces – tak jak w przypadku zwierząt. Teoria ta została jednak obalona. Współczesne podejście ewolucjonistyczne zakłada, że agresja jest wykształconą adaptacją, która znacznie podnosi szansę przeżycia i spłodzenia potomstwa.

Podejście ewolucjonistycznie nie jest jedyną teorią na temat agresji. Jedna z nich głosi na przykład, że agresja jest wynikiem frustracji. Szybko dowiedziono jednak, że nie chodzi wyłącznie o frustrację, dużą rolę odgrywają też inne czynniki.

Warto wspomnieć również o innej teorii, czyli pojmowaniu agresji, jako skutek uczenia się. Można rozpatrywać to dwojako:

  • działanie agresywne pomaga osiągnąć cel, czyli jest niejako nagrodą,
  • w związku z agresją pojawia się kara, która albo odstrasza innych, albo koryguje zachowanie sprawcy.

Ogólny Model Agresji

Na podstawie wielu badań, teorii i wykładów specjalistów, dwaj uczeni stworzyli tzw. Ogólny Model Agresji. Craig Anderson i Brad Bushman w 2020 roku zaproponowali dwie klasy wyznaczników agresji – osobiste i sytuacyjne. To one decydują czy ktoś zachowa się agresywnie lub nie. Oznacza to tyle, że działania te mogą wynikać z indywidualnych predyspozycji, pojawiać się w konkretnej sytuacji lub “przez” jakąś osobę.

Kluczowe są tu 3 składniki:

  • interpretacja zachowania innej osoby, grupy ludzi (proces poznawczy),
  • gniew i stres (stan afektywny),
  • pobudzenie (fizjologia).

Na podstawie tych czynników oceniamy, podejmujemy decyzję i reagujemy. Agresja może być przemyślana lub zupełnie automatyczna. Co zatem wpływa na to, że jesteśmy agresywni?

Agresja zależna od osoby

50% to uwarunkowania genetyczne, ale jakie cechy osobowości sprawiają, że człowiek jest skłonniejszy do agresji? Można wskazać 8 głównych przesłanek (najistotniejsze są jednak dwie pierwsze):

  • agresywność – ogólna skłonność do reagowania w sposób agresywny, poczucie wrogości i wrogie myśli,
  • drażliwość – skłonność do wpadania w gniew oraz reagowania urazą w różnych sytuacjach,
  • gniewność – nasilona skłonność do bardzo częstego wpadania w gniew,
  • podatność emocjonalna – częste poczucie zestresowania, nadwrażliwość na zagrożenia, poczucie nieadekwatności,
  • tendencja do ruminacji, czyli “przeżuwania” swoich uczuć – długotrwałe zaleganie emocji, wynikające np. ze zniewagi,
  • osobowość typu A – charakteryzuje się wysokim poziomem stresu, który wywołuje presja czasu, osoba taka ma tendencję do ciągłego rywalizowania, agresywności i wrogości wobec innych, ma też wysoki poziom ambicji,
  • impulsywność – nikła zdolność do kontrolowania własnych emocji i wynikających z nich zachowań lub myśli,
  • narcyzm – przesadna miłość do własnej osoby oraz podwyższona, ale niestabilna samoocena.

Czy agresja jest zależna od płci?

Badania wskazują, że płeć pełni istotną rolę w przypadku zwiększonej agresywności. Mężczyźni są znacznie bardziej agresywni niż kobiety. To oni są częściej sprawcami morderstw i przemocy domowej. Wynika to ze stereotypów męskości, ale też biologicznej adaptacji. Warto zwrócić uwagę szczególnie na tzw. syndrom młodego mężczyzny – najagresywniejsi są młodzi mężczyźni między 15. a 29. rokiem życia. Zjawisko narasta, gdy są bezrobotni, maleje często, gdy znajdują partnerkę.

Agresja zależna od sytuacji

Najsilniejszym wyznacznikiem agresji jest prowokacja, ale warto wskazać też: pobudzenie emocjonalne, zachowanie innych osób (w tym tych oglądanych w mediach), alkohol i normy społeczne.

Prowokacja a agresja

Prowokacja to fizyczny atak lub słowna obelga. Wzbudzają one gniew i cierpienie, a także pragnienie rewanżu poprzez agresję. Prowokacja podważa też dobre imię i samoocenę zaatakowanego. W zależności od tego, jakie przekonania wyznaje zaatakowany i jakie postawy przyjmuje, sytuację tę zinterpretuje, jako prowokację lub zupełnie niewinne zachowanie.

Jeśli ktoś potrąci mnie w tłumie i jestem osobą, dla której agresja jest czymś oczywistym – zaatakuję. Jeśli jednak przyjmuję na ogół, że takie sytuacje są przypadkowe, nie zareaguję.

Warto wspomnieć tu o kulturze honoru – w jej przypadku już nawet drobne utarczki słowne mogą być przyczyną ataku. Istotną rolę pełni tu walka o prestiż, reputację i miejsce w grupie. Idealnym przykładem kultury honoru jest np. Ojciec Chrzestny, który jest kopalnią takich zachowań.

Pobudzenie emocjonalne vs agresja

Wzrost pobudzenia emocjonalnego wzmaga agresję – wtedy znacznie nasila się oddziaływanie prowokacji, puszczają nerwy, a zachowanie trudniej kontrolować. To taka sytuacja, gdy osobą targają emocje, jest bardzo zestresowana, uniesiona, smutna, zdenerwowana lub rozchwiana.

W przypadku, gdy osoba ma skłonności agresywne, przy dużym pobudzeniu emocjonalnym będzie szybko reagować agresją.

Ciekawostka – im wyższa temperatura powietrza, tym większe pobudzenie i skłonność do agresji. Uciążliwość tej sytuacji sprawia, że ludzie są bardziej drażliwi i mocniej oddziałują na nich negatywne emocje. Nie oznacza to jednak, że każdy, kto wybierze się na wakacje do ciepłego kraju będzie od razu demolował pokój hotelowy. Chodzi jedynie o zwiększenie skłonności do zachowań agresywnych. Punkt krytyczny to około 30 stopni Celsjusza, później oddziaływanie temperatury nie jest już tak istotne.

Czy agresja w mediach ma znaczenie?

Zdecydowanie tak. Badania pokazują, że oglądanie przemocy w mediach wzmaga agresję u widzów oraz skłonność do wrogich myśli i pobudzenie fizjologiczne. Istotnie hamuje też zachowania prospołeczne, czyli takie, które ukierunkowane są na pomoc innym.

U dzieci efekty oglądania przemocy są nieco odroczone w czasie, u dorosłych reakcja jest niemal natychmiastowa.

Co normy społeczne mają wspólnego z agresją?

W skrócie można ująć to w taki sposób, iż obecność ludzi potępiających przemoc hamuje agresję, a pochwalających ją nasila. Wyobraź sobie bójkę dwóch uczniów – jeśli w szkole uczniowie negują takie zachowania, wszystko najprawdopodobniej skończy się na szarpaninie. Jeśli jednak uczniowie staną w kółku i będą nawoływać do dalszej bójki, sytuacja jeszcze się zaogni.

Mimo ogólnego sprzeciwu społecznego wobec agresji, zasada ta nie zawsze obowiązuje. Czasami wyłącza się jakieś grupy, a co za tym idzie – dehumanizuje ofiary. Taka sytuacja miała miejsce np. podczas II wojny światowej, gdy Żydzi zostali wykluczeni z “naszych”. To trochę taka zasada w stylu “nas nie wolno, ale ich już tak”.

Agresja a alkohol

Teoretycznie może wydawać się, że alkohol wzmaga agresję, ale czy oby na pewno? I tak, i nie. Z jednej strony alkohol wpływa na ograniczenie procesów poznawczych – np. mniejszą koncentrację, uwagę, prawidłowe reakcje, ale sprawia też, że osoba skupia się na najbardziej wyrazistych bodźcach. Z drugiej jednak strony, alkohol to substancja spowalniająca i hamująca, która powinna wyciszać agresję. Trzeba zwrócić też uwagę na fakt, że alkohol może osłabiać strach, który uniemożliwia realną ocenę zagrożenia.

Jedno z badań nad tym zagadnieniem zakładało podanie jednej grupie alkoholu, a drugiej jedynie szklanki z sokiem, której brzegi zostały posmarowane alkoholem. Obie grupy były przekonane, że spożywają drinka. Wszyscy badani wykazali zachowania agresywne, ale niepijący mieli większą zdolność do podejmowania racjonalnych decyzji. Można przyjąć więc, że to ogólne przekonanie, że alkohol wywołuje agresję dawało im poczucie, że mogą się jej dopuścić.

Alkohol może wzmagać agresję, ale ważne są tu dodatkowe czynniki, które opisywałam wcześniej. Jeśli osoba pod wpływem tej substancji nie jest ogólnie skłonna do takich zachowań, jest wierna zasadzie, że przemoc jest zła i nie poddaje się łatwo prowokacjom, alkohol nie będzie czynnikiem decydującym.

Przeczytaj inne publikacje o tematyce psychologicznej >>


Źródło:

Wojciszke B., Psychologia społeczna, Warszawa 2021

.

Czy warto marnować 1/3 życia na sen i co ma do tego nasz mózg?

0

Szacuje się, że około 1/3 życia przesypiamy. W tym czasie moglibyśmy rozmawiać, kochać się, czytać książki lub oglądać ulubione seriale. Czy w takim razie warto marnować życie na sen? Oj, zdecydowanie tak! I nie chodzi tu jedynie o odpoczynek dla ciała, dzisiaj skupię się na tym, co dzieje się w mózgu, gdy śpimy.

Zaburzenia snu

Każdy z nas wyposażony jest w zegar biologiczny, który m.in. dąży do zachowania rytmu okołodobowego. Oznacza to tyle, że czuwanie i sen powinny trwać około 24 godziny, a następnie następuje reset – zaczynamy od nowa. Nawet jeśli ktoś pracuje w systemie zmianowym, co znacznie zaburza funkcjonowanie, organizm dąży do tego, aby trzymać się dobowych ram. Znacznie trudniej jest spać w dzień, a pracować w nocy. Oczywiście, jest kilka zasad, które pomagają wejść w taki rytm, ale dzisiaj nie o tym.

Sen jest potrzebny do prawidłowego funkcjonowania. Wie o tym każdy, kto zarwał przynajmniej kilka nocy z rzędu. Brak snu powoduje znaczne pogorszenie procesów poznawczych, a co za tym idzie – kłopoty z pamięcią, uwagą lub koncentracją. Pojawiają się problemy z nauką, trudniej też szybko reagować na bodźce czy podejmować decyzje. Zaburzenia snu mogą też nasilać nieprzyjemne reakcje emocjonalne, a nawet zwiększać ryzyko depresji.

Najnowsze badania potwierdzają też, że sen ma kluczowy wpływ na mózg i… oczyszczanie go z toksyn.

Odpadki, które produkuje mózg

Przez wiele lat badacze uważali, że mózg potrafi się samoistnie oczyszczać z toksyn. Tak, jak cały organizm produkuje produkty uboczne, tak i ten najważniejszy organ musi przecież działać podobnie. Nie jest jednak połączony w układem limfatycznym, który m.in. zbiera toksyny i bakterie, chroniąc nas przed zakażeniem. Skoro nie można było tego wytłumaczyć, przyjęto założenie, że mózg oczyszcza się samoistnie.

No dobrze, ale jakie odpadki produkuje mózg? Produkty uboczne jego funkcjonowania to głównie zużyte białka. Czy jest ich wiele? Każdego dnia w mózgu odkłada się ich około 7 g, co daje w skali miesiąca ok. 0,25 kg. Rocznie takich zużytych białek jest więcej, niż waży cały mózg. Jego waga to zazwyczaj od 1,3 do 1,5 kg. Jeśli tak na to spojrzymy, okazuje się, że to całkiem sporo. Jak w takim razie oczyszcza się nasz mózg?

Układ glimfatyczny w mózgu

Badania przeprowadzone na myszach pokazały, że w mózgu istnieje specjalny system korytarzy, którymi wędrują odpadki. Tym samym upadła teoria o magicznym, samoistnym sposobie pozbywania się ich. W tym procesie biorą udział znane już komórki glejowe, a cały system funkcjonuje podobnie do limfatycznego, co więcej – istnieje też pewne połączenie pomiędzy dwoma układami. Dlatego właśnie naukowcy nazwali to układem glimfatycznym.

Komórki glejowe (glia) + limfatyczny = glimfatyczny

Być może zastanawiasz się na tym, czemu artykuł dotyczący snu nagle zmienia się w rozprawkę o mózgu i toksynach? Już tłumaczę – system oczyszczania (układ glimfatyczny) najsprawniej działa wtedy, gdy… śpimy!

Zatem, jeśli chcemy pozbyć się tych wszystkich zużytych białek i toksyn, musimy spać. Inaczej będą się one odkładać i zaburzać pracę naszego mózgu. Do czego może to doprowadzić, opowiem w dalszej części. Teraz skupię się na tym, jak działa ten cały tajemniczy układ glimfatyczny.

Jak działa układ glimfatyczny?

Cały proces jest dosyć skomplikowany, jeśli chciałoby się dokładnie opowiedzieć o całym mechanizmie. Niełatwe są też te wszystkie naukowe nazwy, w których specjalizują się naukowcy. Postaram się opowiedzieć o tym najprościej, jak potrafię. Nie jestem neurologiem, neuropsychologiem czy wytrawnym badaczem mózgu, dlatego mi też na początku nie było łatwo to wszystko zrozumieć. Jeśli w nosie masz to całe funkcjonowanie, przejdź do kolejnej części artykułu (na końcu znajdziesz też ciekawe video). Powiedzmy, że to taka treść “dla chętnych”.

Zacznijmy od obrazowego ujęcia tematu.

https://www.youtube.com/watch?v=3fb72F3n1xI

Mniej więcej tak cały proces wygląda na animacji. Ale jak to właściwie rozumieć? W naszym mózgu znajduje się tzw. przestrzeń podpajęczynówkowa. To w niej znajdują się tętnice i żyły otoczone przestrzenią okołonaczyniową. Jest ona zbudowana z komórek glejowych, nazywanych astrocytami.

Płyn mózgowo-rdzeniowy (CSF) przechodzi (w skrócie) “od tętnicy do żyły” przenikając tkanki mózgu. Po drodze zabiera wszystkie zużyte białka i toksyny. Ten płyn wraz z odpadkami spływa do coraz większych naczyń, ostatecznie trafiając do szyi. Tam łączą się one z układem limfatycznym, a potem układem krążenia. A stąd już prosta droga do nerek i wątroby.

Podsumowując w krótkich, żołnierskich słowach – gdy zasypiamy płyn mózgowo-rdzeniowy zalewa tkanki mózgu i zbiera odpadki. Następnie wędrują one naczyniami do szyi, łączą się z limfą, a potem wędrują do układu krwionośnego. Ostatecznie odpadki trafiają do nerek i wątroby, które je filtrują i neutralizują.

Alzheimer a brak snu

No dobrze, ale co się właściwie stanie, gdy nie będziemy spać, a te zużyte białka zaczną odkładać się w naszym mózgu? Na pewno znasz takie choroby, jak Alzheimer, Parkinson czy demencja, prawda? Można określić je mianem chorób neurodegeneracyjnych, w ich przypadku w mózgu odkładają się białka.

W przypadku Alzheimera jest to białko beta-amyloid. Badania chorych osób ukazują, że w ich mózgach można zauważyć duże skupiska tych związków. Pacjenci często skarżą się na bezsenność i problemy ze snem. Do tej pory uważano, że jest to jeden z objawów, ale świetle tych nowych informacji pojawia się ważne pytanie. Czy to przypadkiem nie brak snu jest przyczyną Alzheimera?

Nie jest potwierdzone badaniami, że krótszy sen lub jego słaba jakość powoduje Alzheimera. Wyniki sugerują jednak, że zaburzenia w oczyszczaniu mózgu, mogą przyczyniać się do powstawania chorób takich, jak Alzheimer. A wiemy przecież, że układ glimfatyczny usuwa z mózgu beta-amyloid najskuteczniej wtedy, gdy śpimy.

[VIDEO] One more reason to get a good night’s sleep / Jeff Iliff

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, poświęć kilkanaście minut i obejrzyj to video. Możesz włączyć opcję polskich napisów, jeśli potrzebujesz wsparcia z angielskim.

Kliknij w ikonkę przy zębatce.
https://www.youtube.com/watch?v=MJK-dMlATmM&t=3s

Czy zatem warto spać?

Zdecydowanie! Niedosypianie i słaba jakość snu przyczyniają się do spadku formy i gorszego funkcjonowania mózgu. Chodzi tu jednak nie tylko o zmęczenie, ale też odkładanie się odpadków w naszym mózgu, a w rezultacie zwiększenia ryzyka chorób takich, jak Alzheimer, Parkinson lub demencja. Pamiętaj, że dbanie o siebie to nie tylko wizyta u fryzjera czy ładne ubranie. To także zdrowa dieta, rozwój umiejętności i sen.

Przeczytaj inne publikacje o tematyce psychologicznej >>


Źródła:

Nedergaard W., Goldman S.A., Drenaż mózgu, Świat Nauki, 2016

Obara-Michlewska M., Ty śpisz, a on pracuje – rola układu glimfatycznego w usprawnianiu pracy mózgu, Tydzień Mózgu, Wszechświat, t. 121, nr 1–3/2020

Iliff J., One more reason to get a good night’s sleep, TED, 2014

UR Medicine, Brain Cleaning Glymphatic System Animation

.

Agresja – czym jest i jakie są jej rodzaje?

0

Krzyk, złość, rękoczyny, wyzwiska – to tylko niektóre z przejawów agresji. Ale czym ona tak właściwie jest? Jakie rodzaje agresji można wyróżnić i czy można postawić znak równości między agresją a przemocą?

Agresja czy przemoc?

Słowo agresja często używane jest zamiennie z przemocą. Nie są to jednak zupełnie pokrywające się zjawiska. Przemocą nazywamy celowe działania, które wprost naruszają wolność osobistą innego człowieka. Opierają się one na dominacji oraz sile oprawcy i uległości ofiary. Już na pierwszy rzut oka widać, że przemoc opiera się przewadze sprawcy. W przypadku agresji, siła ataku może być zrównoważona. Jej wybuch może, ale nie musi objawiać się przemocą. Czasami agresja kończy się na wzajemnych utarczkach słownych.

Dowiedz się więcej o przemocy >>

Definicja agresji

Skupmy się zatem na definicji agresji oraz tym, jak właściwie określają ją specjaliści.

Agresja – zachowanie ukierunkowane na zadanie cierpienia innemu człowiekowi, który motywowany jest do jego uniknięcia (Wojciszke, Psychologia Społeczna, 2021).

Aktem agresji określa się zachowanie, którego celem jest wyrządzenie innej osobie szkody lub przykrości. Nie należy jednak mylić agresji z napadem złości czy szału. Owszem, mogą one występować w tym samym momencie, ale wybuch złości nie musi być przecież kierowany w stosunku do innej osoby. Osoba targana silnymi emocjami może zdemolować mieszkanie lub krzyczeć w przestrzeń, a to agresja kierowana jest w stronę drugiej osoby (albo zwierzęcia).

Rodzaje agresji

Jak w większości zagadnień, tu także można wskazać kilka rodzajów podziałów. W przypadku agresji zależą one od tego, jak jest manifestowana, jaki jest jej cel albo w którą stronę jest skierowana.

Agresja a jej cel i punkt zapalny

Przyjmując kryterium podziału, jako celowość działania i to, co ją napędza. Można wskazać agresję:

  • wrogą – głównym jej celem jest cierpienie ofiary, a jej motorem jest gniew,
  • reaktywną – tu także celem jest zagadanie cierpienia drugiej osobie, ale agresja jest nieplanowaną reakcją na jakieś wydarzenie,
  • instrumentalną – cierpienie ofiary jest jedynie swego rodzaju instrumentem, który ma pomóc osiągnąć jakiś cel (np. porwanie dla okupu, rabunek).

Typy agresji a jej forma

Innym podziałem jest ten, który opiera się na formie manifestacji agresji, czyli jej formie. Wśród nich znajdziemy:

  • fizyczną – zachowania, które wyrządzają szkodę innej osobie lub zwierzęciu,
  • słowną lub werbalną – wyzwiska, obrażanie, kpienie lub groźby kierowane pod adresem drugiej osoby,
  • bierną (inaczej pasywna agresja) – manipulacja, próba zranienia nie wprost, zakamuflowana agresja, ale działania mają na celu sprawienie przykrości lub zranienie,
  • wyobrażeniowa – fantazjowanie o agresji wobec jakiejś osoby, które wcale nie musi się kiedyś ziścić.

Kierunek agresji

Mimo tego, że definicja zakłada zadanie cierpienia lub sprawienie przykrości innej osobie, czasami wyróżnia się też agresję wobec własnej osobie. Nazwana jest ona agresją wewnętrzną, a jej przejawem może być okaleczanie się, próba samobójcza lub agresywne myśli.

Agresja zewnętrzna jest natomiast klasycznym ujęciem pojęcia, czyli działaniami skierowanymi wobec kogoś innego.

Na czym polega bierna agresja?

Najczęściej agresja pociąga za sobą słowne obelgi lub przemoc fizyczną. Zdarza się jednak, że trudno jest uchwycić konkretny jej przejaw. To tzw. bierna agresja, która sprawia dyskomfort, rani, jest nieprzyjemna, ale właściwie nie jest mocno manifestowana. Bardzo często pojawia się w związku, stosowana jest przez partnera lub partnerkę.

Co może być przykładem pasywnej agresji? Ano na przykład cisza i milczenie. To takie karanie nieodzywaniem się, które ma zbudzić w drugiej osobie np. poczucie winy. Działanie pasywno-agresywne może objawiać się również fałszywie składanymi obietnicami, sarkazmem lub przerzucaniem winy. Może być też celowym sabotowaniem innej osoby – np. niepoinformowaniem jej o ważnej wiadomości.

Przykładem może być np.:

  • “oo, kupiłaś te buty, które były modne w tamtym sezonie”,
  • “doceniam brak kompleksów, ja przy takiej figurze nie odważyłabym się tego założyć”,
  • “faktycznie, jesteś taka zabawna”.

Czy świat jest coraz bardziej agresywny?

Agresja jest jednym z poważniejszych problemów społecznych. Istnieje przekonanie, że jej przejawy są coraz częstsze i bardziej dotkliwe. Badacze psychologii społecznej zwracają jednak uwagę na fakt, że na przestrzeni wieków, a nawet dziesięcioleci aktów agresji jest coraz mniej. Owszem, jest to zjawisko powszechne i niemal codzienne, ale dane pokazują, że wcale nie jest tak źle, jak nam się wydaje. Dlaczego?

Zmieniły się nasze oczekiwania, potrzeby i wymagania. Coraz więcej zauważamy i z wieloma rzeczami się nie zgadzamy, co może powodować złudne poczucie większej agresywności. Np. jeszcze kilkanaście lat temu klaps był w Polsce czymś normalnym, dzisiaj (na szczęście!) jest coraz bardziej potępiany. Jesteśmy bardziej wyczuleni na krzywdę innych, a więc każda informacja o agresji wywołuje większe emocje.

Przeczytaj inne publikacje o tematyce psychologicznej >>


Źródło:

Wojciszke B., Psychologia społeczna, Warszawa 2021

.