Strona główna Blog Strona 19

Wielkie kłamstewka (Big Little Lies)- niesamowity serial, który musisz zobaczyć! Recenzja, ciekawostki i co z trzecim sezonem?

2

Kobieca przyjaźń, problemy, przemoc, miłość i wielki sekret. Tak w kilku słowach można określić serial “Wielkie kłamstewka”. Powstał na motywach powieści Liane Moriarty, a główne role grają w nim dwie wspaniałe aktorki – Nicole Kidman, Reese Witherspoon. To niesamowita produkcja HBO, która trzyma widza w niepewności do samego końca i sprawia, że nie można oderwać się od ekranu. No i jeszcze czołówka ze wspaniałą muzyką! Jeśli jeszcze go nie widziałaś, to koniecznie musisz zobaczyć!

Historia kobiecej przyjaźni

Akcja toczy się w spokojnym, nadmorskim miasteczku – Monterey, w Kalifornii. Piękne krajobrazy, kochające się rodziny, piękne kobiety, grzeczne dzieci i zapierające dech w piersiach domy. Brzmi jak bajka, prawda? Wszystko wygląda tak perfekcyjnie, że masz ochotę spakować walizki i zamieszkać właśnie tam, żyjąc życiem głównych bohaterek. Niestety, szybko okazuje się, że z idyllą ma to niewiele wspólnego, gdy na jaw wychodzą ciemne strony życia w Monterey…

Serial skupia się na historiach kilku przyjaciółek, które prowadzą z pozoru perfekcyjne życie, do momentu, gdy w mieście zjawia się nowa kobieta, wraz ze swoją mroczną historią. Incydent w szkole, do której chodzą dzieci bohaterek, sprawia, że tworzą się nowe podziały, a w Monterey dochodzi do zbrodni. Nic nie jest już takie samo, jak kiedyś. Mieszkańcy są przekonani, że wszystkiemu winne są napięcia między matkami. Kto jest sprawcą, a kto ofiarą? Producenci serialu nie zdradzą Ci tej tajemnicy do samego końca! Musisz obejrzeć każdą minutę, poskładać wszystkie puzzle i poczekać do ostatniego odcinka. Domyślasz się powoli o co w tym wszystkim chodzi, ale pewność pojawia się dopiero w zakończeniu.

Jesteś świadkiem tego, jak kłamstwo niszczy ludzi, relacje i sprawia, że świat staje się nie do zniesienia…

Genialna obsada i wiele nagród

Takiego napięcia, smutku, radości i oczekiwania w jednym, nie czułam już dawno. A na pewno nie podczas oglądania serialu o kobietach. Nie to, żeby kobiece historie były nudne, ale ten dramat porusza serce i umysł. “Wielkie kłamstewka” to serial, który dopracowany jest w każdym calu. Czujesz wielkość produkcji i doceniasz idealnie przygotowaną fabułę. Być może to kwestia świetnej ekipy pracującej nad serialem, a może połączenia świetnego scenariusza z genialną obsadą?

Główne role w tym serialu grają: Nicole Kidman (Celeste) i Reese Witherspoon (Madeleine), a obok nich zobaczysz także Shailene Woodley (Jane). W dwóch mniejszych rolach obsadzono Laurę Dern (Renata) i córkę Lennego Kravitza – Zoe Kravitz (Bonnie). W drugim sezonie do obsady dołącza także Meryl Streep w roli teściowej Celeste (Mary Louise Wright ).

Serial dostał łącznie 22 nagrody i aż 23 nominacje, wśród nich: 8 Emmy w 2017, 4 Złote Globy w 2018 i 2 Satelity. Wyróżnień było tak wiele, że długo by można wymieniać, jeśli jesteś ich ciekawa, znajdziesz je na Filmwebie.

Za dostęp do HBO zapłacisz 24,99 zł miesięcznie. Jeśli zastanawiasz się czy warto, odpowiadam – zdecydowanie tak!

Dowiedz się więcej o HBO GO >>

Kobieta przyjaźń nie tylko na ekranie

Serial opowiada o historii kilku przyjaciółek, które mimo wszystko starają się wspólnie walczyć z przeciwnościami losu. Moim zdaniem na fenomen “Wielkich Kłamstewek” ma wpływ nie tylko fabuła i piękne zdjęcia, on zaczął się o wiele wcześniej. W momencie, gdy dwie kobiety przeczytały tę samą książkę i poczuły chęć nakręcenia tej niezwykłej opowieści. Mowa o Reese Witherspoon i Nicole Kidman – to właśnie one wyprodukowały ten serial. Zamiast ze sobą rywalizować i starać się zrobić film wyłącznie pod swoim nazwiskiem, weszły we współpracę i stworzyły genialnie dzieło. Produkcja początkowo miała być filmem fabularnym, ale ostatecznie przybrała postać miniserialu na podstawie książki Liane Moriarty. Drugi sezon oparty jest o specjalnie napisaną 200-stronicową nowelę tego samego autorstwa.

Pierwszy i drugi sezon, a co z trzecim?

Wielu recenzentów uważa, że drugi sezon jest o wiele słabszy od pierwszego, i że to właśnie wina dopisanej historii. Moim zdaniem to kwestia tego, że znamy już odpowiedź na dręczącą nas w pierwszym sezonie zagadkę. W momencie, gdy wszystko się wyjaśnia, akcja nie jest już tak napięta, przyglądasz się rozwojowi akcji. Sprzątaniu zgliszczy, które powstały po pierwszej części. Obserwujesz, jak bohaterki radzą sobie z kolejnymi wyzwaniami, jak zanurzają się w świecie kłamstwa i jak to na nie wpływa. Jak powoli rozpadają się kolejne elementy ich perfekcyjnego życia. Kibicujesz z całego serca, drżysz, gdy ich życie staje się zagrożone i tak bardzo pragniesz, by wszystko się jakoś ułożyło.

Niestety, to “jakoś” przybiera różne formy i mimo wielu radosnych chwil, wciąż czujesz wszechogarniający żal, smutek i troskę. Tak, to typowy dramat. Są oczywiście piękne przyjęcia, fascynujące kreacje, radosne twarze dzieci, ale wciąż czai się napięcie i smutek. Serial pokazuje, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Że czasami warto wyciągnąć pomocną dłoń, zagłębić się w duszę przyjaciela i dać mu wsparcie.

Pierwszy sezon dostępny jest na HBO od lutego 2017, drugi wyszedł w czerwcu 2019, ale co z trzecim sezonem? To pozostaje wielka niewiadoma. Najpierw świat biegła wiadomość, że to już koniec i 7 odcinek drugiego sezonu był tym ostatnim. Potem pojawiała się nadzieja, na realizację trzeciej części. Jak jednak będzie? Tego jeszcze nikt nie potwierdził. Jedno, co jest pewne – musisz zobaczyć ten serial, jeśli jeszcze go nie widziałaś.

Wielkie kłamstewka 3. sezon

Fani serialu, którzy stracili już nadzieję na kontynuację Wielkich kłamstewek z pewnością będą zaskoczeni informacją przekazaną przez Nicole Kidman. Aktorka i producentka projektu zapytana o swoją ulubioną rolę nie tylko udzieliła odpowiedzi, ale też uchyliła rąbka skrywanej od dawna tajemnicy.

Uwielbiałam “Wielkie Kłamstewka” – powiedziała Nicole Kidman – pojawiły się w moim życiu po tym, jak urodziłam dzieci, gdy myślałam już, że przejdę na emeryturę. A potem nagle pojawiła się możliwość wyprodukowania serialu z Reese Witherspoon.

Chwilę później dodała też: Wszyscy chętnie obejrzeliście serial, dzięki czemu stał się on ogromnym sukcesem. Doprowadzimy do realizacji 3. sezonu, tak dla waszej wiadomości.

Niestety Kidman nie przedstawiła szczegółów, rewelacji nie potwierdza też HBO. Fanom pozostaje więc czekać w niepewności na kolejną odsłonę serialu.

I koniecznie posłuchaj piosenki z czołówki 🙂

.

Styl boho – skąd pochodzi i czym się charakteryzuje. Sprawdź, jak go nosić!

0

Wiele mówi się o trendach na każdy sezon. O tym, jak odpowiednio dobrać ubrania i dodatki, aby perfekcyjnie wyglądać. Nie każdy ma jednak ochotę na lato w szpilkach, idealną fryzurę i świetnie zrobiony makijaż. Latem uwielbiamy czuć się swobodnie, jesienią wyciągamy rozciągnięte swetry i łapiemy ostatnie promienie słoneczne. Tę wolność i swobodę daje właśnie styl boho! Możesz czuć luz i jednocześnie wyglądać kobieco, nie przeszkadza tu roztrzepana fryzura i wygodne buty. Styl boho to życie tu i teraz, radość chwilą. Czym się charakteryzuje, jak powstał i jak go nosić?

La boheme – cyganeria, która inspiruje

Czym jest styl boho? To ubrania i dodatki inspirowane artystyczną bohemą. Słowo to pochodzi od francuskiego słowa „la boheme”, czyli „cyganeria”. Określano tym mianem środowisko artystyczne, które czas spędzało na wspólnych zabawach i tworzeniu szeroko pojętej sztuki. Przedstawiciele wymykali się standardowemu podejściu do życia i twórczości, łamali konwenanse i wzbudzali kontrowersje. Główną zasadą była swoboda twórcza i wolność tworzącego. Dlatego właśnie moda inspirowana bohemą, idealnie wpisuje się w letnie i jesienne stylizacje. Mocny trend pojawił się już w 2004 roku, ale jego ponadczasowość sprawia, że wraca on w każdym sezonie. Na początku był niejako przypisany festiwalom i artystom, teraz można spotkać go na ulicach, nie tylko w stylizacjach dorosłych, ale również dzieci.

Czym charakteryzuje się styl boho

Styl boho to dużo kolorów, wzorów i przede wszystkim niezwykłe fasony. W każdym ubraniu i dodatku znajdziesz wolność, kobiecość i lekkość. Nie przeszkadza to jednak w zestawieniu z mocnymi butami, takimi jak kowbojki, czy botki. Boho to tuniki, długie spódnice, luźne topy, dużo prześwitujących i zwiewnych tkanin oraz motywów kwiatowych i haftów. Ważny jest luz i wygoda. Pozwala swobodnie łączyć koronki, frędzle, dżins i plecionki. Jedyne, co może Cię ograniczyć, to Twoja wyobraźnia! Świetnie sprawdza się przez cały rok, ale najczęściej wybierany jest w letnich i jesiennych stylizacjach.

Ubrania w stylu boho

Jak w takim razie odpowiednio dobrać ubrania i dodatki? Poniżej, załączam Ci krótką ściągawkę.

  • Obszerne ubrania – falbany, szerokie rękawy i nogawki, dużo marszczeń. Idealnie sprawdzą się luźne narzutki, kimona, nietoperzowe bluzki i spodnie dzwony. Można założyć dopasowany top, ale musi być połączony z obszernymi elementami garderoby. No i oczywiście długie, luźne spódnice!
  • Frędzle, pióra i koronki – to must have stylu boho! Świetnie wprowadzają luz do stylizacji i dają ogromne możliwości łączenie wzorów i motywów. Frędzle i pióra to nawiązania do indiańskich wzorów, które świetnie sprawdzą się z dżinsowymi sukienkami, czy zamszowymi kurtkami. Lekkości i dziewczęcego wdzięku dodadzą stylizacji koronki i gipiury. Mogą zrobić całą narzutkę, bluzkę, czy top, ale także być elementem ubrania lub wstawką.
  • Luz na głowie – w boho nie musisz mieć idealnej fryzury i tony lakieru. Idealnie sprawdzi się artystyczny nieład – fale, lekkie sploty, podpięcia, przeróżne warkoczyki, kłosy i dobierańce. Świetnym dodatkiem będą koronkowe wstążki, opaski, pojedyncze kwiaty i wianki!

Wiele inspiracji boho znajdziesz na Pintereście, na przykład TUTAJ.

Dodatki w stylu boho

Trzeba przyznać, że ten styl stoi dodatkami! Nawet jeśli nie jesteś fanką bohemy, możesz wzbogacić i dopełnić swoją stylizację właśnie takimi dodatkami. Koraliki, koronki, falbany, kamyczki, frędzle i pióra – masz ogromne pole do popisu i nie musisz ograniczać swojej fantazji.

Biżuteria w stylu boho

Nie zapomnij także o biżuterii – zdobionych pierścionkach, fikuśnych naszyjnikach i długich kolczykach. Przepiękne i autorskie naszyjniki, znajdziesz w sklepie internetowym Marty Latawiec . Mam ich już kilka, zachwycają mnie nie tylko designem, ale również jakością wykonania i tym, że są niepowtarzalne. Dzięki temu czuję się absolutnie wyjątkowa! A i jeszcze jedno – Marta tworzy także specjalne projekty na indywidualne zamówienie.

Torebka z frędzlami i wianek na głowie

Nie zapomnij o torebce, która koniecznie musi mieć długi pasek, tak aby móc ją swobodnie przerzucić przez ramię. Powinna znajdować się mniej więcej na wysokości Twoich ud lub bioder, a jeśli będzie miała frędzle – zostanie hitem Twojej garderoby. Wszechobecne są również różnego rodzaju wianki z kwiatów i opaski. Możesz nosić je na wiele sposobów, dzięki czemu nadasz stylizacji romantyzmu lub pazura.

Styl boho nie tylko na festiwal muzyczny

Bohemę pokochały kobiety na całym świecie. Widoczna jest nie tylko w codziennych stylizacjach, towarzyszy także w ważnych momentach ich życia, takich jak ślub i wesele. Kochają go także młode mamy, bo zapewnia wygodę, jednocześnie sprawiając, że wyglądają pięknie i kobieco. Dodaje kobiecie uroku, miękkości, ale jednocześnie pokazuje jej charakter. Nie musisz ubierać się w stylu boho od stóp do głów, możesz jednak zdecydować się dodatki, które oddadzą klimat.

Styl boho dla dzieci

Boho to nie tylko stylizacje dla dorosłych… Koronki, luźne ubrania i kwiatowe wzory kochają także małe dziewczynki! Zapewniają im wygodę i sprawiają, że czują się wyjątkowe. Jeśli Ty kochasz styl boho to prawdopodobnie zachwyci również Twoją córkę.

Sukienki w stylu boho dla dzieci

Każda mała miłośniczka sukienek, powinna mieć w swojej szafie, przynajmniej jedną w stylu boho. Warto wybrać sukienkę nie tylko luźną, ale także wykonaną z naturalnego materiału. Wzór to już kwestia gustu, bez względu na to czy będzie etniczna, w kwiaty – będzie wyglądała rewelacyjnie. Ciekawym dodatkiem będą koraliki, frędzle, czy nawet pióra. Do jesiennych stylizacji warto wybrać sukienkę z dłuższym rękawem, do której można dobrać kamizelkę lub modną jeansową kurtkę. Starsze dziewczynki pokochają zestawienie skórzanej ramoneski i szerokiej, wzorzystej sukienki boho.

Dziewczęce bluzki boho

Nie każda mała dziewczynka lubi sukienki, świetną alternatywą będzie bluzka w stylu boho. Szerokie rękawy, naturalne materiały, falbany i kolorowe wzory sprawią, że Twoja córka będzie wyglądała wyjątkowo. Bluzkę można zestawić z jeansami, spodenkami z tkaniny, a także wygodnymi legginsami, które świetnie sprawdzą się w przedszkolu. Genialnie będzie wyglądała również w zestawieniu z dzwonami, które wracają do łask. Pamiętam, że ja miałam ich kilka par, gdy byłam młoda i absolutnie je uwielbiałam!

Ubranka w stylu boho dla dzieci – Bohemian Youngster

Chcę Ci dzisiaj przedstawić pewną polską markę ubrań dla dzieci – Bohemian Youngster. Tworzą je dwie mamy, absolutnie zakochane w stylu boho. Szyją je w małej, domowej manufakturze, inspirują się naturą, miłością i wolnością. Ubrania dla dzieci nie muszą być wykonane wyłącznie z dresu, by były wygodne. Lekkie, zwiewne spódnice świetnie sprawdzą się latem i jesienią – dają swobodę ruchów i wyglądają obłędnie! Znakiem rozpoznawczym tej marki są długie spódniczki, naturalne kolory, materiały i… radość dziecka.

Najpierw wydawało mi się, że maxi spódniczka dla dziewczynki może być nieco niewygodna. Bardzo szybko przekonałam się jednak, że jest zupełnie inaczej! Na ostatnich wakacjach, na Gran Canarii, biegaliśmy z dziewczynami po wydmach. Było dosyć ciepło, nie chciałam ich rozbierać, żeby za bardzo nie przypaliło ich słońce. Długie leginsy były jednak słabym pomysłem. Wtedy z walizki wyciągnęłam długie spódniczki dla dziewczynek i… był to strzał w 10! Były przewiewne i szerokie, zupełnie nie przeszkadzały w zabawie, a jednak chroniły przed słońcem. Mama każdej dziewczynki kochającej sukienki wie, że idealna kreacja musi być „kręcąca” – te takie są 🙂

.

Czy wiek ma znaczenie i czy na szczęście bywa za późno

0

Podobno wiek nie ma znaczenia, a człowiek ma tyle lat, na ile się czuje. Możliwe, że coś w tym jest, bo wiele rzeczy zależy od tego jakie mamy nastawienie. Niestety, prawda jest też taka, że czas płynie i nie pyta nas o zdanie, gdy mijają kolejne dni i lata. Może w Twojej głowie wciąż jesteś tą szaloną nastolatką, która wymyka się nocą na imprezę, tańczy na szkolnej dyskotece i czeka na pytanie: “czy chcesz ze mną chodzić”. Ale wiesz? To już minęło. Nie chcę zabijać Twoich odczuć i nie proszę, żebyś utraciła radość życia – ten wpis jest po prostu o tym, że wiek ma znaczenie, ale na szczęście nigdy nie jest za późno!

Nie mogę być przecież jeszcze taka stara

Czasami, gdy patrzę na swoje odbicie w lustrze, myślę, że przecież nie mogę być jeszcze tak stara. I nawet nie chodzi mi tu o wiek sam w sobie. We wrześniu skończę 31 lat i nie wydaje mi się,żeby było to jakoś szczególnie dużo. Nie jest to jednak tak bardzo malutko, jakby się mogło wydawać. Podobno życie zaczyna się po trzydziestce. Tak, a potem po 40tce, 50tce i tak dalej, i tak dalej. Wciąż tłumaczymy sobie, że to tylko liczba, że im dalej tym lepiej. Ale czy tak jest na serio? Ważne jak żyjemy, co mamy w głowie i jakie czekają nas jeszcze wyzwania. Każdy wiek ma swoje zalety, jesteśmy też bogatsi w doświadczenia, ale czy to zupełnie nie ma znaczenia?

Kiedyś ojciec kolegi powiedział mi, że życie po 40tce jest takie samo jak było, tylko skóra na piętach robi się twarda. Możliwe. Boję się jednak oszukiwać, że nic się nie zmienia wraz z wiekiem. Może dlatego, że lubię szczerość i oszukiwanie samej siebie nie leży w mojej naturze? Kocham to, że mam trzydzieści lat. Jestem o wiele mądrzejsza, mam wspaniałe życie, które potrafię docenić i cieszę się też szczegółami, które kiedyś nawet nie zwracały mojej uwagi. Nie chcę jednak ukrywać ile mam lat, nie chcę też udawać, że nic się nie zmieniło. Mimo tego…

…czasami patrzę w to cholerne lustro i myślę, że przecież nie mogę być jeszcze tak stara. Że moja starsza córka idzie od września do zerówki, że spać mi się chce po 23 i zaczynają mnie boleć plecy. A gdy czasami uda mi się wyrwać na imprezę i położę się o 3 nad ranem, to cały dzień potem odsypiam. Nie mogę być też tak stara, że niecierpliwię się w kolejce, gdy stoją przede mną dwie osoby. Ani tak, że nastoletnie córki moich koleżanek mówią do mnie “dzień dobry”. A jednak… nie mam już dwudziestu lat. Serio. Powoli to do mnie dochodzi. Jako szesnastolatka myślałam, że ludzie na studiach są tacy dorośli, że człowiek po 40tce to już dojrzały ktoś. Dzisiaj widzę to inaczej, bo sama nie mam już kilkunastu lat.

Nie zapominaj, że na szczęście nigdy nie jest za późno

W weekend byliśmy u moich rodziców, w moim rodzinnym domu. Gdy dziewczyny znalazły moje pudełeczko z naklejkami, uświadomiłam sobie, że nie widziałam go jakieś… 15 lat? Szmat czasu, prawda? Najpierw ogarnęła mnie nostalgia, ale potem poczułam ulgę, że to wszystko już za mną, że mam fajną rodzinę i sporo doświadczenia za sobą. Że jestem szczęśliwa.

Jakie jest więc meritum tego wszystkiego? Ano takie, że nie można zapominać ile ma się lat, ale także o tym, że na szczęście nigdy nie jest za późno. Nie chodzi o to, że trzeba się jakoś zachowywać lub nie. Ważne jest to, by czuć przemijający czas, ale cieszyć się każdym dniem, być szczęśliwym i może czasami zadumać się nad tym, co minęło, żeby uświadomić sobie, co jeszcze jest przed nami. Młodość jest w nas i w naszej głowie, ale wcale nie znaczy to, że można zapominać o obowiązkach i tym, co wiek za sobą niesie. Nie chcę być nastolatką, chcę być świetną matką dla moich córek, przebojową żoną dla mojego męża i świadomą, dumną kobietą – dla siebie. Czas płynie, nie zatrzymasz go. Nie udawaj, że stoi w miejscu, ale czerp życie pełnymi garściami.

Jeśli trzeba – zmień coś w życiu, nie warto męczyć się jeszcze przez kilkadziesiąt lat z problemem. Wiem jedno – na zmiany nigdy nie jest za późno, bez względu na wiek. Każdy zasługuje na szczęście i dobre życie.

Ja jestem szczęśliwa i cieszę się z tego, gdzie obecnie jestem. Czasami tylko patrząc w lustro, myślę sobie, że nie mogę być jeszcze taka stara. A potem z uśmiechem stwierdzam, że jednak faktycznie mam prawie 31 lat, a do tego wspaniałe córki, męża i życie. I wiesz co? Nie chciałabym cofnąć czasu.

.

Bądź przy mnie, gdy nadejdzie ciemność

1

Czasami na naszym niebie po prostu zachodzi słońce. Niby wiesz, że gdzieś tam wysoko ono faktycznie jest, i że te chmury za chwilę przegoni wiatr, ale jednak słońca nie widzisz. Pierwszego dnia zupełnie się tym nie przejmujesz, drugi też nie jest jeszcze końcem świata. Potem chmury zaczynają się kłębić, aż w końcu przychodzi burza. Jeśli trwa zbyt długo, a Ty jesteś w tym sama, życie zdaje się być nie do zniesienia. Bardzo łatwo można poślizgnąć się w ciemny, burzowy dzień, trudniej jest się podnieść. Jeśli idziesz przez życie z kimś, kto nie opuszcza Cię nawet wtedy, możesz cierpliwie czekać na wyjście słońca. Bo masz kogoś takiego, prawda?

Taka ciemność zazwyczaj przychodzi na dwa sposoby. Albo pojawia się bezpardonowo i z zaskoczenia, albo cichutko, przychodzi malutkimi kroczkami. Ta pierwsza trudniejsza jest to opanowania w początkowym etapie. Nic dziwnego, jesteś zaskoczona, nie wiesz co robić. Potem jednak zazwyczaj udaje się wyjść na prostą. W drugim przypadku ciemność przychodzi po cichu i zjada Cię kawałek, po kawałku. Gdy orientujesz się wreszcie, że nadeszła, często jest już za późno by coś zrobić, a jeśli jest jakakolwiek szansa, to tak niewielka, że trudno ją dostrzec.

Wtedy właśnie potrzebujesz przyjaciela. Nie fajnej koleżanki z klatki obok, z którą widzisz się na placu zabaw. Kogoś, kto rzuci wszystko i ruszy Ci z pomocą. Nie zostawi Cię i będzie stał za Tobą murem.

Często przyjaciółmi nazywamy ludzi, którzy wydają nam się bliscy. Rzucamy bez zastanowienia: “możesz na mnie zawsze liczyć”. Ale gdy przychodzi chwila próby, gdy człowiek staje na skraju urwiska, okazuje się, że jest zupełnie sam. Bez wsparcia, dobrego słowa i jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro. Wtedy to banalne, stare przysłowie nabiera cielesności – “prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Czasami w takiej chwili nie pojawia się zupełnie nikt, kto poda pomocną dłoń. Czasami robi to ktoś, kogo się zupełnie nie spodziewaliśmy.

Bywa też tak, że osoba tylko pozornie jest przy Tobie. Wydaje Ci się, że słucha i może nawet wyciąga dłoń, ale ostatecznie okazuje się, że tylko Ci się wydawało…

Bardzo łatwo jest towarzyszyć drugiemu człowiekowi, gdy świeci słońce, prawda? Jest wtedy tak miło i przyjemnie. Nie wymaga to wiele wysiłku, jest przecież fajnie. Gdy tylko na niebie pojawią się chmury, jakoś tak mniej ciekawie się robi. Tylko wiesz, w życiu właśnie o to chodzi – żeby być wsparciem w tych najgorszych chwilach. Gdy patrzysz na bliską Ci osobę i wiesz, że ona za chwilę rozsypie się na milion kawałeczków i nigdy nie zdołasz jej już wtedy poskładać. Bądź wsparciem i nie odwracaj się, nawet gdy temat nie jest zbyt prosty. Gdy nie do końca akceptujesz decyzje tej drugiej osoby. Czasami po prostu wystarczy być. Tak po prostu. Na dobre i na złe.

.

Wszy to nie koniec świata! Jak się ich skutecznie pozbyć?

0

Wszy i gnidy kojarzą się z brudem, biedą i zaniedbaniem. Ale czy na prawdę tak jest? Czy wszy wybierają właściciela głowy i sprawdzają do jakiej rodziny trafią? Zdecydowanie nie. Bez względu na to czy myjesz się codziennie, czy niekoniecznie, ten problem może spotkać także Ciebie i Twoje dzieci. Istnieje też teoria, że te mało przyjemnie stworzenia, wybierają czyste głowy, na których nie znajdą tłustych włosów. Jak je rozpoznać, gdzie można je złapać i jak się ich pozbyć?

Wszy i gnidy – co to jest?

Wszy to pasożyty, których jedynym żywicielem może być człowiek, co oznacza, że Twoja głowa jest im niezbędna do przeżycia. Wiem, brzmi to strasznie, ale tak właśnie jest. Wsza ludzka, wyróżnia się trzy typy wesz: głowową, łonową i odzieżową. Najczęściej spotykana to ta pierwsza. Tak, dokładnie ta, o której myślisz!

Jak wygląda wsza i gnida?

Wesz wygląda, jak mały robaczek bez skrzydeł, a dorosły osobnik ma 2-3 mm wielkości. Zazwyczaj są czarne lub brązowe, te bezbarwne i jasne to ich jaja, czyli gnidy.

Wszy i jaja gnid – zdjęcia

Poniżej załączam Ci zdjęcie, żebyś miała pewność, co do wyglądu wesz i jaj gnid.

jak wyglądają wszy i gnidy
Jak wygląda wsza – zdjęcie wszy i gnidy

Jak poznać wszy i gnidy?

Wszy często urządzają spacery i znajdziesz je na czubku głowy, za uszami i przy karku – w miejscach, gdzie jest najcieplej. Jak jednak rozpoznać, że to właśnie wszy, a nie coś innego? Niestety organoleptycznie. Wyjmujesz ją z włosów, kładziesz na kartkę i przyciskasz paznokciem. Jeśli usłyszysz charakterystyczne pyknięcie, to znaczy,że to ona. Gnidy, czyli jaja wszy, są mocno przyklejone do włosów i musisz ściągnąć je paznokciem. Pierwsze osobniki ciężko zauważyć, jednak gdy już na dobre rozgoszczą się na pokładzie – raczej ich nie przegapisz.

Jakie są objawy i jak sprawdzić, czy pojawiły się wszy

Wszawica bardzo często pojawia się w dużych skupiskach ludzi, czyli miejscach takich jak: żłobki, przedszkola, czy szkoły, a także kolonie i obozy. Niestety najczęściej problem ten dotyka dzieciaki, które zarażają się wzajemnie. Jak rozpoznać, że się pojawiły? Pod hasłem: wszy objawy, pierwsze miejsce zajmuje świąd głowy. Jest to reakcja alergiczna na ślinę i kał wesz, większość populacji właśnie tak zareaguje. Kolejnym objawem są zaczerwieniania i otarcia, które spowodowane są drapaniem. Na końcu pojawiają się gnidy, które czasami można pomylić z łupieżem.

Wszy i gnidy u dzieci – profilaktyka

Powinno się prewencyjnie sprawdzać dzieciakom głowy, dzięki temu można wykryć problem w pierwszym stadium, może nawet przed złożeniem jaj. Wiem, że brzmi to okropnie, ale na pewno znasz kogoś w swoim otoczeniu, kto miał ten problem. To temat bardzo popularny, zwłaszcza, jeśli masz dzieci. Jak prawidłowo sprawdzić stan głowy? Najlepiej wyczesać suche włosy gęstym grzebieniem na wszy.

Wszawica – jak sprawdzić, czy dziecko ma wszy i gnidy

Posadź malucha na stołeczku, przygotuj białą, czystą kartkę papieru i wyczesuj na sucho włosy. Potem postukaj grzebieniem o kartkę i sprawdź, czy coś się na niej pojawi. Jeśli tak – przyciskasz paznokciem i nasłuchujesz charakterystycznego “pyk”. Dobrze zaopatrzyć się w specjalny grzebień na wszy w aptece, to koszt kilku złotych, a dzięki niemu będziesz miała pewność z czym masz do czynienia.

Jak pozbyć się wszy u dziecka

Kluczem jest wyczesywanie pasożytów i użycie specjalnego płynu, który je unicestwi. Jak ten proces powinien wyglądać? Biegniesz do apteki i prosisz o preparat na wszy, po czym kupujesz dwa różne, ale takie, które faktycznie różnią się składem. Kurację przeprowadzasz zgodnie z opisem na opakowaniu, nakładasz czepek plastikowy na głowę i czekasz. Po spłukaniu przystępujesz do ataku i czesania. Najlepiej robić to na suchych włosach, wtedy wszy łatwiej schodzą. I to jest właśnie najgorsza część programu. Dzieciak siedzi cały dzień w domu, a ty co dwie godziny urządzasz mu czesanie. Jeśli młody człowiek jest facetem, możesz po prostu obciąć go na zero. W przypadku małej kobietki – współczuję. Nie ma jednak innej metody, musisz to sukcesywnie wyczesywać, do momentu, gdy nic już nie będzie na grzebieniu. Następnie robisz kolejną kurację – tym razem środkiem z innym składem, coś musi zadziałać! A potem znowu czeszesz. Musisz pozbyć się wszystkiego – wesz i gnid. Pamiętaj – ten problem jest do ogarnięcia w krótkim czasie, musisz tylko być konsekwentna i nie możesz odpuszczać. A, zapomniałabym – zrób porządne pranie pościeli, piżam, poduszek i ubrań 🙂

Nie wstydź się, wszy w przedszkolu to norma

Wszy to temat niezwykle wstydliwy, jeśli jednak zauważysz je u swojego dziecka – daj znać w przedszkolu, czy szkole. Zrób to, żeby uniknąć dalszego rozprzestrzeniania się problemu. Sama pewnie też wolałabyś wiedzieć, że w otoczeniu Twojego dziecka ktoś złapał wszy. Nie ukrywaj tego faktu, bo konsekwencje mogą być poważne. Zachowaj spokój, odetchnij i poinformuj dyrekcję, nikt nie wymaga wywieszania ogłoszenia, nikt też nie musi wiedzieć, że problem dotyczy Was. Poinformuj jednak placówkę, że taki fakt ma miejsce.

Co na wszy?

Jeśli Twoje dziecko złapało wszy, warto jak najszybciej przystąpić do działania. Poniżej znajdziesz listę preparatów, o których pisały moje czytelniczki. Wśród wskazówek często pojawiało się również to, co napisałam wyżej – najlepiej kupić dwa preparaty na wszy. Powinny różnić się nie tylko marką, ale i składem, żeby skuteczniej pozbyć się wesz.


Jak chronić się przed wszami

Po pierwsze wspomniana już prewencja. Szybkie wykrycie dorosłego osobnika pomoże pozbyć się problemu z zarodku. Możesz także używać specjalnych odstraszaczy, które zapobiegną złapaniu tych pasożytów. Kupisz taki preparat w każdej aptece. Niestety większość z nich bardzo tłuści włosy, więc nie przesadzaj z ilością. Wystarczy popsikać za uszami i na karku – tam, gdzie najczęściej gromadzą się wszy. My używamy Sora Protect – to sprawdzone przeze mnie rozwiązanie w dobrej cenie. Jego plusem jest to,że pięknie pachnie olejkami eterycznymi, a dziecko nie wygląda jakbyś nie myła mu włosów przez tydzień.

.

Wpis zawiera linki afiliacyjne.

Kąpiele słoneczne pod kontrolą, czyli nie zapominaj o swojej skórze i kosmetykach do opalania

0

Kocham słońce i to cudowne uczucie ciepła, dzięki padającym na ciało promieniom słonecznym. Mam ciemną karnację i bardzo szybko się opalam, dlatego wystarczy mi tylko chwila na słońcu, by móc cieszyć się piękną opalenizną. Słońce lubi moje ciało i nie zdarzają mi raczej poparzenia słoneczne, ale mimo to staram się mieć pod kontrolą kąpiele słoneczne. Dlaczego Ty też powinnaś kontrolować ekspozycję ciała na słońce?

Czemu nasza skóra się starzeje

Nasza skóra zmienia się wraz z wiekiem. Niestety im dłużej chodzimy po tym świecie, tym trudniej zachować piękno i jędrność skóry. To proces biologiczny, na który niestety nie mamy wpływu, ma go jednak wiele czynników zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Te pierwsze to wszelkie uwarunkowania genetyczne, nasze procesy hormonalne i metaboliczne, a także metabolizm komórkowy. Chociaż brzmi to strasznie, to jednak już po 25. roku życia spada produktywność komórek w skórze. Po trzydziestce (a wiem coś o tym), proces ten przyspiesza magicznie, spada zawartość kwasu hialuronowego, skóra staje się przesuszona i mniej elastyczna. Włókna kolagenowe i elastynowe rozciągają się, a my zauważamy pierwsze zmarszczki.

Do tego dochodzą wszelkie czynniki zewnętrzne. Zanieczyszczenia powietrza, szkodliwe substancje chemiczne i toksyny, sprawiają, że komórki stają się zanieczyszczone, a ich zatrucie prowadzi do nieprawidłowego funkcjonowania. Działa na nas oddziaływanie grawitacyjne (niestety), nieprawidłowa dieta i używki, takie jak papierosy czy alkohol. Dodatkowym czynnikiem jest słońce…

Promienie słoneczne mogą być groźne

Wyniki wielu badań pokazują, że słońce ma negatywny wpływ na naszą skórę, a także jej jędrność. Niestety wielokrotna i długotrwała ekspozycja na promieniowanie słoneczne, prowadzi do degradacji kolagenu, a co za tym idzie – starzenia się skóry. Słońce może także przyczyniać się do wywoływania alergii, zaburzeń komórkowych i zmian nowotworowych. Oczywiście najpoważniejszą konsekwencją może być czerniak skóry, tu ogromne znaczenie ma promieniowanie ultrafioletowe, na które narażamy naszą skórę. Warto pamiętać także o tym, że uszkadzające działanie tego promieniowania kumuluje się w ciągu całego życia!

Jak chronić się przed słońcem?

Po pierwsze nie należy przebywać długo i często na słońcu, a na pewno unikać go w godzinach, gdy świeci najmocniej. Wiem, że ciężko jest ukrywać się w cieniu, gdy jedziemy na wymarzone wakacje, gdzie słońce świeci jak szalone! Musisz jednak pamiętać o kosmetykach do opalania. Dzięki nim stworzysz barierę ochronną, która pozwoli chronić Twoją skórę. Czym kierować się przy wyborze takich produktów?

Jedną z podstawowych informacji, które powinnaś wziąć pod uwagę, jest współczynnik protekcji słonecznej SPF (Sun Protection Factor). Określa on praktyczne właściwości ochronne preparatu, a wysokość tak zwanego filtra mówi nam ile razy dłużej możemy przebywać na słońcu, jeśli nasza skóra jest chroniona. Jeśli użyjesz kremu z oznaczeniem SPF 20 , oznacza to, że do oparzenia słonecznego dojdzie po 20-krotnie dłuższym czasie niż w przypadku, gdy filtra nie zastosujesz. Pamiętaj także o odpowiednim zabezpieczeniu skóry swoich dzieci! Smaruj je często, zwłaszcza gdy kąpią się w basenie lub morzu.

Na rynku dostępne są różnego rodzaju kosmetyki, które pozwolą Ci ochronić skórę swojej rodziny przed słońcem: balsamy, mleczka, olejki emulsje i kremy. To, który produkt wybierzesz jest Twoją indywidualną kwestią. Jedni wolą balsamy, inni olejki. Pamiętaj jednak, by używać ich regularnie i stosować wysokie filtry. Ważne jest również nakrycie głowy, ono ochroni przed promieniowaniem Twoją twarz i nie pozwoli przegrzać organizmu.

Sposoby na poparzenia słoneczne

Jeśli jednak zaszalejesz na słońcu (czego Ci nie radzę!), musisz szybko zareagować. Jest kilka domowych sposobów, które pomogą Ci opanować kryzysową sytuację. Najpopularniejszą jest okład z jogurtu naturalnego, kefiru lub maślanki. Te produkty skutecznie obniżą temperaturę poparzonego słońcem ciała, przywrócą prawidłowe pH skóry, a także stworzą specjalną powłokę ochronną, która uniemożliwi działanie chorobotwórczych drobnoustrojów. Jeśli masz dostęp do świeżego aloesu, możesz posmarować skórę wyciśniętym z niego sokiem.

W internecie natknęłam się także na łagodzącą kąpiel w… occie jabłkowym. Nigdy nie próbowałam tego sposobu, ale podobno działa cuda. Wannę napełniasz letnią wodą i dodajesz 1-2 filiżanki octu jabłkowego, po czym zanurzasz ciało na około 15 min. Jeśli jednak nie jesteś fanem domowych sposobów, możesz sięgnąć po kosmetyki po opalaniu. Zwłaszcza te, które w swoim składnie mają panthenol – ma on działanie kojące i regenerujące.

Wakacje w pełni, życzę Ci cudownych chwil! Mam tylko prośbę, dbaj o swoją skórę podczas opalania! <3

Źródło: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/9358139/

.

Nie chcę żyć “tak sobie”, chcę od życia więcej!

0

Nie zgadzam się, by żyć “tak sobie”. By wstawać rano i mówić sobie, że “jakoś to jest”. Myśleć, że nic się nie zmieni, że lepiej nie narzekać. Nie chcę przeciętności, spełnienia minimum moich potrzeb. Chcę od życia więcej! Może to dlatego, że lubię wyzwania? Gdy coś przychodzi zbyt prosto, nie jest już dla mnie tak atrakcyjne. Chcę się rozwijać, pokonywać bariery, rozwiązywać problemy i działać. Marzy mi się taki lepszy świat dla mnie i mojej rodziny. Ten typ tak po prostu ma. Niestety Ciebie też będę na to namawiać. Sorry, tak mam – chcę by innym też żyło się lepiej.

“Tak sobie” to stan umysłu

Dokładnie tak – “tak sobie” to stan umysłu. Jeśli przyjmujesz wszystko takim, jakim jest i nie starasz się nic zmienić, to nic się po prostu nie zmieni. Serio. Masz słabą pracę, wkurza Cię szef? Zrób coś z tym. Porozmawiaj o możliwościach, poszukaj czegoś innego albo pójdź na kurs szydełkowania, żeby się odstresować. Nie podoba Ci się Twój dom, mieszkanie, ale nie masz budżetu na gruntowny remont? To może weź wałek w rękę i sama pomaluj ściany. Kup kolorowe poduszki, powieś nowe firanki i poczuj przynajmniej lekki powiew świeżości?

Masz problem z mężem, nie dogadujecie się? Porozmawiajcie, wyjdźcie gdzieś razem, weźcie się tak po prostu za ręce. Denerwują Cię Twoje dzieci, nie chcą Cię słuchać? Przestań burczeć pod nosem, krzyczeć i marudzić. Pogadaj z nimi, zrób budyń czekoladowy, pojedzcie na wycieczkę do lasu.

Jeśli myślisz, że życie Cię przytłacza i wszystko jest zupełnie nie tak, jak powinno, to po prostu to zmień. Wkurz się, popłacz, tupnij nogą i przestań przyjmować wszystko jako pewnik. Stan, z którego nie da się wyrwać. Nie myśl, że jakoś to jest i nie warto nic zmieniać, bo na pewno się nie uda. Bo… się nie uda. Bez pozytywnego myślenia daleko nie zajdziesz. Brzmi jak banał, ale jeśli od razu podchodzisz do nowych rzeczy z niechęcią, to gwarantuję, że Twoje życie już takie zostanie. Uśmiechnij się, wyjdź na spacer i odetchnij świeżym powietrzem. Spotkaj się z koleżanką, wyżal się, napijcie się wina i zacznijcie zmieniać to “tak sobie”.

O czym marzysz?

Masz marzenia? Takie zupełnie małe i te totalnie duże? Myślisz o czymś, co bardzo chciałabyś zrobić? To właściwie czemu nie dążysz do tego, by je zrealizować? Nie musisz od razu rzucać się na wielką wodę, możesz zacząć od szczegółów. Rozsmakuj się w możliwościach, zmianach i zrób coś wyłącznie dla siebie. Prawdopodobnie jesteś matką i zupełnie nie masz czasu dla siebie. Dlaczego? Dlatego, że nie możesz go mieć, czy nie dajesz sobie do niego prawa? Może z góry zakładasz, że wszystko co robisz, musisz robić dla dzieci i Twoje marzenia się zupełnie nie liczą?

Jak czuje się Twoje dziecko, gdy spełniasz jego marzenie? O wymarzonej zabawce lub wycieczce? Jesteś w stanie wyobrazić sobie to, co ono czuje? Widzisz ten uśmiech, radość i zapał? Zaraź się od niego ciekawością świata, zapragnij przenosić góry i uwierz, że nie ma rzeczy niemożliwych.

A może zazdrościsz innym, że realizują swoje pasje? Stoisz z boku, zaciskasz pięści i myślisz: “szkoda, że ja tak nie mogę”. Wiesz co? Możesz. Tylko musisz tego chcieć. Postaw sobie cel, zacznij od małych kroków i przestać wierzyć, że nic Ci się od życia nie należy. Bądź szczęśliwa, zrób coś szalonego, na co od dawna miałaś ochotę. O czym marzysz? Co sprawi Ci przyjemność, da poczucie bezpieczeństwa, sprawi, że poczujesz się absolutnie wyjątkowa?

Zmieniaj rzeczywistość!

Masz to w głowie, te marzenia? Raz, dwa, trzy – działaj! Po prostu wstań pewnego ranka, uśmiechnij się do swojego odbicia w lustrze i zacznij zmieniać swoją rzeczywistość. Przestań marudzić, nie bierz wszystkiego takim, jakim jest. Widziałaś kiedyś człowieka, który jest totalnie zniechęcony, nie widzi nowych możliwości, a jednocześnie odnosi spektakularny sukces? Weź się w garść i wyrusz w drogę ku nowemu.

Zrób to dla siebie i dla swoich bliskich. Bądź silna, pokaż, że stać się na wiele. Że nie jesteś zwykłą kuchtą siedzącą w kącie, którą można pomiatać. Zacznij chodzić do kina, spotykaj się z koleżankami, zrób dzieciom najlepszy budyń na świecie, załóż swój biznes, pójdź na kurs szycia, odmaluj brudne ściany, kup nową kieckę, wyjedź pod namiot. Cholera, nie wiem co jeszcze. Ty wiesz, to Twoje życie. Nikt nie przeżyje go za Ciebie.

Zasługujesz na to, by dawało Ci satysfakcję i szczęście. Nie czekaj z założonymi rękoma i nie wzdychaj. Samo się nie zrobi. Przestań odkładać wszystko na później. A co, jeśli jutra może nie być?

.

Własny biznes vol. 1 – jak uwierzyć w swoje możliwości i od czego zacząć

0

Marzysz o własnym biznesie, masz pomysł i chcesz zostać swoim szefem? Świetnie, ale czy oby na pewno wiesz z czym się to wiąże? Jesteś sumienna, konsekwentna i łatwo się nie poddajesz? To już połowa sukcesu. Musisz jednak pamiętać, że to nie wystarczy. Dobry pomysł i predyspozycje to tylko początek. Potem jest już tylko trudniej. Nie będziesz już specjalistką tylko w swojej dziedzinie, nie zamkniesz drzwi i nie wyjdziesz tak po prostu z pracy. Przygotuj się na dobowy tryb czuwania, ciągłe skupienie i dużą dawkę emocji. Mimo to wciąż masz chęć? W takim razie startujemy, dzisiaj skupimy się na tym, jak zacząć.

Mam genialny pomysł

Od pomysłu do sukcesu czeka Cię długa droga. Nie będzie lekko i pewnie nie raz zwątpisz, ale jeśli jesteś silna i bardzo tego chcesz, może się udać. Na początku musisz dobrze przemyśleć koncept biznesu. Nie wystarczy powiedzieć: “będę robić paznokcie”. Pytanie, czy jest zapotrzebowanie na rynku, ile godzin możesz poświęcić na pracę, czy masz kwalifikacje i doświadczenie, jak szybko jesteś w stanie obsłużyć jedną klientkę, jakie są ceny na rynku z tym biznesie, czy masz lokal, oszczędności, dofinansowanie, wsparcie bliskich. To oczywiście nie wszystkie pytania, bo te mnożą się z prędkością światła.

Usiądź, weź kartkę i zacznij to rozpisywać, planować, generuj problemy, zapisuj pozytywne aspekty. Zestaw także pomysł z opinią innych. Zrób rekonesans na rynku, zastanów się co może być Twoją przewagą. Tak, wiem – sporo roboty. Przyzwyczaj się, lepiej nie będzie.

Ja swój biznes planowałam dwa lata. Tak, bez ściemy. Analizowałam rynek, zastanawiałam się, jakie mogę mieć przewagi, co da mi własna firma, a co mi utrudni. Od 2011 zajmuję się marketingiem internetowym i to moja największa pasja. Nie chciałam z tego rezygnować, jednocześnie nie miałam ochoty się ograniczać. Moim celem nie była ogromna agencja, która będzie obsługiwała największych – ci sobie jakoś poradzą. Chciałam móc połączyć pracę z domem, rozwinąć się i dać wsparcie małym firmom. Bo pomysł to także misja, moja była taka, aby pomóc sektorowi MŚP. Pokazać, że Internet nie jest wcale taki straszny, ale jednocześnie jest niezbędny w tych czasach.

Fajnie jest mieć biznes, który zarabia na siebie, jeszcze fajniej mieć z tego ogromną przyjemność i satysfakcję. Oprócz doradztwa, wymyśliłam sobie jeszcze pisanie…

Uwierz w siebie

Doświadczenie zdobyte w dużych korporacjach dawało mi wiarę w to, że znam się na temacie. Gorzej było z pisaniem. Tutaj miałam mnóstwo obaw i wątpliwości. Bardzo długo w siebie nie wierzyłam i w to całe moje “pisanie”. Mimo rewelacyjnego wyniku z rozszerzonej matury z polskiego, lekkiego pióra i ogólnego przekonania, że jest nieźle, nie miałam odwagi. Brakowało mi wiary w siebie i w swoje możliwości. Zaczęłam od kursu pisania tekstów internetowych, bo umiejętność napisania artykułu nie wystarczy, trzeba znać zasady SEO, narzędzia i inne tego typu kwestie.

To był pierwszy krok do przełamania barier. Kolejnym był ten blog. Chciałam sprawdzić, czy mogę dać innym kobietom wsparcie, wzruszyć i rozbawić do łez, czy będą chciały czytać to, co napiszę. Bo wiesz, rozwój osobisty i satysfakcja, to także dawanie innym jakiejś wartości. Jestem pracującą mamą i kobietą, która chce być szczęśliwa. Jeśli chociaż jedna moja czytelniczka, poczuje się zmotywowana, znajdzie u mnie wsparcie lub uśmiechnie się w ciężkim momencie swojego życia – to będzie dla mnie ogromny sukces. Jeśli to czytasz, to chyba trochę mi się udało, prawda?

Uwierz w siebie – myślisz, że to tylko slogan? Nie, to stan umysłu. Musisz znaleźć w sobie siłę, motywację i uwierzyć, że Ci się uda. Negatywne nastawienie i ciągłe powtarzanie “to nie wyjdzie”, na pewno nie pomoże. Ja uwierzyłam w siebie 5 czerwca i założyłam własną firmę.

Jak w siebie uwierzyć? Przeczytaj TEN artykuł.

Własny biznes – od czego zacząć

Jeśli masz pomysł, myślisz pozytywnie i wierzysz, że Ci się uda, to pozostało już tylko kilka kwestii… Wszystko zaczyna się od złożenia formularza w Urzędzie, w jednym okienku, u jednej Pani. Nic trudnego! Jeśli masz zaufany profil w Internecie, możesz zrobić to także drogą elektroniczną. Ten formularz znajdziesz TUTAJ. Sprawdź, jakich informacji potrzebujesz i zastanów się nad ostateczną nazwą swojego biznesu.

Ważną kwestią jest wybór PKD (Polska Klasyfikacja Działalności), musisz wybrać numerki, które będą odpowiadały Twojemu zakresowi działalności. Jeden główny, nadrzędny i pojemny oraz te dodatkowe. Mi średnio pomogło drzewko na stronie rządowej , wpisywałam więc kolejno to, co chcę robić i szukałam w Google. Czytałam, sprawdzałam i zapisywałam numerki. Nie martw się, PKD możesz w każdej chwili zmienić (dodać coś lub usunąć) bezpłatnie.

Musisz wybrać także formę opodatkowania, tutaj asem nie jestem – nie doradzę. Każdy musi indywidualnie przeliczyć, jakie opodatkowanie może wybrać i czy chce być VATowcem. Tu czasami nie ma wyboru, jeśli wybierzesz np. doradztwo to powinnaś zaprzyjaźnić się z VATem. Ja skorzystałam z usług księgowych, bo takie kwestie wolę oddać specjalistom.

Jeśli mowa o księgowości, za funkcjonowanie swojej działalności trzeba niestety płacić. Na początku ZUS. I tutaj pytanie, czy masz dodatkowo umowę o pracę i czy już kiedyś miałaś działalność. Jeśli jesteś totalnie zielona, rzuciłaś pracę i zaczynasz od podstaw, tak jak ja, to przez 6 miesięcy płacisz wyłącznie 342,32 zł. Taki “promocyjny pakiet” na start w 2019 r. Potem składka wzrasta i przez 24 miesiące płacisz już około 610 zł (mała składka ZUS na 2020). Wszystko zależy od ustalonej na dany rok stawki. Pamiętaj, że przelew do ZUSu wysyłamy do 10go każdego miesiąca. Potem zostaje już tylko podatek dochodowy i ewentualnie VAT.

Przyda Ci się także firmowe konto w banku, strona internetowa, profile w social mediach, przepisanie telefonów na firmę lub założenie nowych numerów i jazda! O tym kiedy indziej, dzisiaj tylko o początkach 🙂

Odważ się i nie zniechęcaj

Samo założenie firmy nie jest trudne. Wizyta w urzędzie trwa kilka minut, maksymalnie kilka dni trwa nadanie NIPu i REGONu. Uwierzenie w swoje możliwości i dobre przygotowanie pomysłu to już większy ambaras. Potem już tylko ogarnięcie biznesu, dopilnowanie terminów płatności i najważniejsze – zdobycie klientów i zarobienie na siebie. Brzmi strasznie i nawet trochę straszne jest. Ale wiesz, że nie ma rzeczy niemożliwych? Od pewnego czasu to moje motto. Nie zniechęcaj się pierwszymi trudnościami i problemami, odetchnij i poszukaj innej drogi. Jeśli naprawdę chcesz mieć własny biznes i czujesz, że jest to rozwiązanie dla Ciebie, to po prostu skocz!

.

Tak powinna wyglądać matka! Sprawdź, czy pasujesz do szablonu

0

Ile razy spotkałaś się z określeniem – “nie wyglądasz jak matka dwójki dzieci”? Ile razy Ty wypowiedziałaś to zdanie? Ja słyszałam to nie raz i nie dwa, jednak sama nie używam takiego stwierdzenia. Dlaczego? Bo wydaje mi się, że moja wizja matki jest zupełnie inna od tej, która przyjęta jest w naszym społeczeństwie. Nie wydaje mi się też, żebym miała prawo oceniać, jak powinna ona wyglądać, a jak niekoniecznie. Chciałabym jednak, żeby żadna matka nie zapominała, że jest też kobietą i ma prawo do bycia sobą.

Jak powinna wyglądać matka

Na pewno powinna wyglądać na zmęczoną życiem, tak żeby od razu było widać, że jest jej w tym życiu ciężko. Że nie śpi po nocach, od rana stoi przy garach, a w wolnym czasie może jedynie wywiesić czwarte z rzędu pranie. Obowiązkowo dres na dupie, a na głowie nieco tłuste włosy upięte w nieschludny kok. Przydałaby się także plama na koszulce i zdrapany lakier na paznokciach. Dodatkowym atutem będą nadprogramowe kilogramy, których matka nie zdążyła jeszcze zrzucić po ciąży.

No i jak, widzisz ją oczyma wyobraźni? Czy ta zaniedbana i zmęczona kobieta wygląda już jak matka? A może powinnyśmy dodać jeszcze rozmazany pod okiem tusz do rzęs? Wtedy będzie lepiej?

Matki nie mają przecież czasu dla siebie, a jeśli już znajdą chwilkę, powinny spędzić ją z dziećmi na dywanie, układając puzzle. Lepiej ma matka, która pracuje, bo jak wychodzi do ludzi to może przecież zrobić sobie te paznokcie i pomalować włosy raz na pół roku. Ta, która siedzi w domu i tak przecież wychodzi jedynie do sklepu po chleb i masło, a kupując papier toaletowy nie musi wyglądać jak z wybiegu. Czy właśnie tak myślisz? Czy zostając matką, traci się prawo do kobiecości, do młodego wyglądu i możliwości zadbania o siebie?

Czy pasujesz do szablonu? Bo ja chyba nie

I jak, pasujesz do szablonu matki? Bo wygląda na to, że ja nie bardzo. Mam prawie 31 lat, dwie córki i ponad siedmioletni staż małżeński. Trochę już przeżyłam, prawda? Często spotykam się jednak z niedowierzaniem, gdy oświadczam, że moja starsza córka niedługo skończy 6 lat. “Ale jak to?! To Ty masz dziecko?” No raczej, a nawet dwa. I nie, nie pytają mnie o to tylko bezdzietne, młode koleżanki. Często słyszę to ust starszych, doświadczonych matek. Widocznie bardzo nie pasuję do schematu.

Jestem uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do świata i niedużo paplam o swoich dzieciach. Oprócz bycia matką, staram się nie zapominać, że jestem kobietą. I tak, też chodzę w dresie i nie zawsze mam umyte włosy, nie oznacza to jednak, że tak mam wyglądać każdego dnia. Chcę czuć się ładna sama dla siebie. U kosmetyczki nie bywam prawie wcale, do fryzjera chodzę jednak co najmniej raz na dwa miesiące. Na 30te urodziny wymarzyłam sobie totalną metamorfozę i z naturalnej, ciemniej brunetki, stałam się… blondynką. Niestety ciemny odrost nie wygląda zbyt atrakcyjnie.

Ciemne, grube oprawki zamieniłam na złote, lekkie i odsłaniające twarz. Nie nakładam tony fluidu, używam transparentnego pudru i mam piegi od słońca. Zawzięłam się i schudłam nawet kilka kilogramów ostatnio, ale nie były to zaległości po ciąży, tylko cholerna niedoczynność tarczycy. Być może wyglądam nieco bardziej dziewczęco, to w tym problem? Nie to, żebym stwierdzenie: “nie wyglądasz jak matka dwójki dzieci” odbierała źle, wydaje mi się wręcz, że to komplement, tylko smutne, że nie tak powinna wyglądać matka.

Bądź dokładnie taka, jak chcesz

Kochana, wyglądaj dokładnie tak, jak chcesz! Mimo tego, że jesteś matką, możesz się pomalować, pójść do fryzjera i założyć fajną kieckę. Możesz też wyglądać młodo, dziewczęco, czy wręcz przeciwnie – nieco poważniej. Kluczem jest to, że musisz czuć się dobrze sama ze sobą. Tak, żebyś mogła się do siebie uśmiechnąć i powiedzieć: “cześć kochana, wyglądasz pięknie!”.

Jak wyglądała Twoja mama, gdy byłaś mała? Moja miała trwałą, nosiła żakiety z poduchami na ramionach i mimo tego, że świat był szary i ponury, ona zdawała się błyszczeć. Zawsze wydawała mi się taka piękna, zwłaszcza gdy stukała obcasami wychodząc na imieniny. Kiedyś urządzało się wystawne imprezy imieninowe, pamiętasz? Moja mama wciąż jest zadbana i piękna, może dzięki niej mam trochę inne spojrzenie na tę kwestię?

Nie musisz być chuda jak modelki na Fashion Week’u, ale jeśli masz na to ochotę to czemu nie. Chcesz mieć więcej kilogramów? Twoja wola! Nie musisz robić codziennie profesjonalnego make-up’u, ale możesz jeśli sprawia Ci to przyjemność. To Ty zdecyduj, czy będziesz nosić stanik, czy może niekoniecznie. Bądź taka, jaka chcesz, nie taka, jaką chcieliby widzieć Cię inni. Nie dopasowuj się do szablonu, nie dawaj się stereotypom. Bądź piękna dla siebie, według swoich zasad.

.

Opowieść podręcznej, czyli serial, który zwalił mnie z nóg (i wciąż nie mogę wstać)

1

Uwielbiam oglądać seriale, a Ty? Widziałaś Opowieść podręcznej? Jeśli nie, to nie martw się – nie będzie spojlerów. Też nie lubię, gdy ktoś zamiast zaciekawić, po prostu zdradza mi zakończenie. Większość seriali oglądamy razem, z mężem – gdy dzieciaki pójdą spać, potrafimy obejrzeć 2-3 odcinki pod rząd. Są jednak takie pozycje, które oglądam sama – jedną z nich była Opowieść Podręcznej.

O co w ogóle chodzi w Opowieści Podręcznej?

Pierwszy odcinek zaczęłam oglądać parę miesięcy temu. Pierwsza myśl – co za brednie, o co tu w ogóle chodzi? Ucieczka, faceci z bronią, ograniczenia, dziwne zasady i religijne wstawki. Wszystko wydawało mi się tak nierealne, abstrakcyjne i pozbawione sensu, że długo nie wróciłam do tej szalonej opowieści. Coś jednak nie dawało spokoju w mojej głowie, musiałam obejrzeć kolejny odcinek.

W miarę upływu czasu dowiadujemy się, że akcja dzieje się w Republice Gileadu, która znajduje się na terenie USA. Problem z przyrostem naturalnym, który jest rekordowo niski, sprawia, że w życie wchodzą nowe zasady. Głównym celem staje się większa liczba urodzeń. Kobiety są pozbawione praw, ich celem jest posłuszeństwo mężczyznom. Te, które mają wyłącznie rodzić dzieci to właśnie podręczne. Już kiedyś urodziły dziecko, mogą więc mieć kolejne. Komendanci, którzy zarządzają Republiką przyjmują je pod swój dach i co miesiąc przeprowadzają ceremonię – odbywają stosunek z podręczną, w obecności swojej żony. Oczywiście dla wyższego celu – poczęcia dziecka.

Wszystkiemu towarzyszy wielka wiara w ich boga. Nic nie dzieje się bez jego woli, obecności i bez cytatów ze świętej księgi. Republika Gileadu to państwo religijne, w którym obowiązuje szereg specjalnych rytuałów i zasad, które niekoniecznie wydają się zasadne w nowoczesnym świecie. Co ciekawe, czas staje w miejscu tylko tam. Kobiety są podległe – ich zadaniem jest wyłącznie rodzenie dzieci i służenie mężczyznom. Mniejszości są eliminowane, a słowo “wolność” praktycznie nie istnieje. W innych państwach życie toczy się dalej i niczym nie różni się od naszego.

To opowieść o ogromnym bólu, strachu i uciśnieniu. O świecie, gdzie wszystko trzymane jest w ryzach, gdzie nie możesz być sobą. Wszyscy pilnują się wzajemnie. Nigdy nie jest się samemu. Przedstawione są przerażające obrazy, czasami zestawione ze scenami totalnej rozpusty mężczyzn. Kobiety nie mają własnej tożsamości, podręcznym odbierane są ich własne imiona i przyjmują je po swoich panach – stają się Fredami, Glenami…

Kadry z serialu “Opowieść Podręcznej” (Fot. Materiały prasowe HBO)

Opowieść Podręcznej obejrzysz na HBO. Za dostęp do tej platformy zapłacisz 24,99 zł miesięcznie. Jeśli zastanawiasz się czy warto, odpowiadam – zdecydowanie tak!

Dowiedz się więcej o HBO GO >>

Kilka technicznych danych i wiele nagród

Opowieść Podręcznej to serial oparty na powieści Margaret Atwood, wydanej w 1985 roku, o tym samym tytule. Premiera światowa to 2017 rok,a na Filmwebie średnia z ponad 45k ocen daje 8,2. Nic dziwnego, serial ten obsypano nagrodami. Pięć Emmy w 2017 i kolejne trzy w 2018, a do tego dwa Złote Globy w 2018. Obsada nie jest przesadnie znana (przynajmniej dla mnie). Chyba dzięki temu łatwiej było mi wejść w świat Podręcznej, którą gra Elisabeth Moss.


Obsada serialu “Opowieść podręcznej”/Alberto E. Rodriguez/Getty Images

Produkcja zachwyca nie tylko scenariuszem, ale także scenografią. Wyobraź sobie czerwone płaszcze, na kilkudziesięciu kobietach, idących po białym śniegu. Widoki z dronów, które pokazują równiutkie rzędy sunących postaci. Świat kontrastów, najdrobniejszych szczegółów i wyjątkowych obrazów. Kostiumów, oddających nastrój sytuacji. Serial warto zobaczyć także dla tych genialnych zdjęć, dla tego perfekcyjnie wykreowanego świata.

Odnajdź cząstkę feministki

Tylko w tym jednym miejscu na ziemi kobiety tracą doszczętnie swoje prawa, a ich jednym celem jest służba mężczyznom i rodzenie dzieci. Im dłużej oglądasz serial, tym bardziej wydaje Ci się, że to możliwe, że być może gdzieś na świecie istnieje właśnie takie państwo. Jeśli zawsze byłaś przeciwna feministkom i uważałaś, że miejsce kobiety jest przy dzieciach i w kuchni, to koniecznie obejrzyj ten serial. Zobacz okropną skrajność, w której nie ma miejsca na wolną wolę. Rządzą faceci, a kobiety są im totalnie poddane.

Jeśli po obejrzeniu przynajmniej jednego sezonu, nie odnajdziesz w sobie cząstki feministki, to bardzo się zdziwię. Dla mnie ten serial jest bardzo trudny, ale wciągający jednocześnie. Czuję całą sobą to, co się tam dzieje i nie potrafię czasami wytłumaczyć sobie, że to tylko film. Na początku historia wydawała mi się absolutną abstrakcją. Im więcej odcinków oglądam, tym bardziej boję się, że to może stać się naprawdę.

Serial jest ciężki. Sceny są często brutalne. Nie daję rady obejrzeć więcej, niż 2 odcinki na kilka dni. Najpierw widzisz gwałconą kobietę, a potem świetnie bawiących się facetów. Chcesz krzyczeć. Widzisz ruch oporu, któremu kibicujesz, trzymasz się każdej małej iskierki nadziei na lepsze jutro, po czym ktoś ją gasi. Płaczesz, gdy widzisz rozdzielane z dziećmi matki.

Opowieść Podręcznej to ciężka historia. Na początku tak nierealna, że chce Ci się śmiać. Gdy brniesz w nią i poznajesz kolejne elementy układanki, uśmiech zastępuje smutek, a czasami nawet łzy. Obejrzałam dwa sezony, zbieram siłę na trzeci.

Pod Jego Okiem…

.