Kiedy do cholery zostałam “Panią”? No pytam, się kiedy?! Przecież ja wciąż mam 24 lata i kończę studia, prawda? Nie? No dobra, może minęło od tamtej pory trochę czasu, ale żeby tak od razu na “Pani”? Jeszcze chwilę temu prosili mnie przecież o dowód w sklepie…
Znasz to uczucie? Do Ciebie też zwracają się per “Pani”? Jeśli tak, to witaj w klubie, jeśli nie – ten moment przyjdzie zadziwiająco szybko. Uwierz. Nie pamiętam, kiedy zdarzyło się to pierwszy raz, za to doskonale pamiętam to uczucie. Zdziwienie, niedowierzanie i atak paniki. Halo! To przecież ja, Magda. A tu mi paniują, że niby stara jestem, czy co?
No właśnie, co mi właściwie w tej “Pani” nie pasuje? Kulturalna forma, lekki dystans, ale jednak z klasą. Otwarcie mówię, że jestem po 30tce. Nie ukrywam wieku na Fejsbuku, składając mi życzenia będziesz widziała ile lat kończę. Nie jestem typem Małgosi Rozenek, nie młodnieję też jak Krzysztof Ibisz. Dwie córki mam, jedna to nawet już prawie do zerówki chodzi. I pracę mam w biurze, niestety nie jestem szaloną podróżniczką, która z plecakiem łapie stopa gdzieś w Ameryce Południowej.
Niby mi to nie przeszkadza i niby świadomość w głowie jest. Jednak gdy w placówce edukacyjnej, zwanej potocznie przedszkolem, słyszę “Pani Magdo”, to jakoś tak w pierwszej chwili nie biorę do siebie. No dobra, w urzędzie to jeszcze jakoś brzmi, ale gdy nastoletnia córka koleżanki mówi do mnie “proszę Pani”, to jednak wymiękam…
Jak mnie traktowali jak siksę, to w sumie też mi się średnio podobało. I tak źle i tak niedobrze. Zrozum kobietę…